Manuskrypt Chopina wabi nie tylko intrygującą okładką, ale także widniejącym na niej spisem autorów. Ku wielkiemu zdziwieniu publiki jest ich dokładnie piętnastu. Wbrew pozorom książka nie przytłacza jednak ogromem stron, wręcz przeciwnie – liczy ich zaledwie sto dziewięćdziesiąt, a jednak jest mocno nafaszerowana treścią. Świetne nakreślone postaci, mnożące się wątki i fabuła mknąca z prędkością światła – oto, jak skrótowo można podsumować Manuskrypt. To niesamowite, że piętnastu przynajmniej z założenia niezależnych od siebie ludzi stworzyło powieść tak spójną pod względem kreacji bohaterów i następujących po sobie faktów. Nie ma rozdziału, który nie przystawałby do reszty, żadnego wątku, który zdradzałby pomieszanie intencji czy brak porozumienia pomiędzy twórcami. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, zwłaszcza zaś sensacyjna historia, w jaką uwikłano bohaterów z Haroldem Middletonem na czele.
Middleton do przeciętniaków na pewno się nie zalicza. W czasach młodości pracował dla wywiadu wojskowego, odpowiedzialnego za ściganie bałkańskich zbrodniarzy wojennych. Obecnie prowadzi unormowany tryb życia, jest rozwiedziony, ma zamężną córkę, która spodziewa się dziecka. Pojawia się jednak w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, a co gorsze – na spotkaniu z niewłaściwym człowiekiem. Tenże bowiem człowiek, mówiąc ściślej – warszawski kolekcjoner muzyki w podeszłym już wieku – zostaje jeszcze tego samego dnia bestialsko zamordowany, a policja postanawia schwytać Middletona jako głównego podejrzanego i zarazem ostatnią osobę, która widziana była z ofiarą. Na tym jednak koszmar się nie kończy, ponieważ nie tylko funkcjonariuszom zależy na przechwyceniu mężczyzny. Jak się później okazuje, morderca czyha nie tyle na ludzi, co na tajemniczą partyturę Chopina, która zostaje przekazywana z rąk do rąk, kryjąc w sobie zapis niekoniecznie muzyczny. Bo od kiedy nuty stanowią śmiertelne zagrożenie dla całych
narodów, jeśli nie dla świata? Fakty mówią same za siebie, więc Middleton szybko zostaje oskarżony o dokonanie kilku zabójstw. Ścigany przez FBI próbuje nawiązać kontakt z dawnymi przyjaciółmi po fachu oraz ratować życie córki, dla której poronienie będzie dopiero początkiem pasma tragedii. Kiedy elementy układanki powoli układają się w głowie Middletona w sensowną całość, okazuje się, że za serię morderstw może być odpowiedzialny Faust – wróg z przeszłości, którego tożsamość nigdy nie została do końca ustalona. Niekończące się pościgi, porwania, komunikacja za pomocą szyfrów i wydłużająca się nieubłaganie ilość ofiar to zaledwie kilka czynników, składających się na tę sensacyjną pozycję. I trzeba tu zaznaczyć, że Manuskrypt Chopina to coś znacznie więcej niż poszczególne rozdziały, zlepione w całość – to dobrze przemyślana kompozycja, w której nie sposób wyczuć jakichkolwiek niedociągnięć, gdyż każdy z uczestniczących w projekcie pisarzy odznacza się niekwestionowanym talentem i nadaje się na nowego
mistrza światowej klasy thrillerów.
To niesamowita książka, której ciekawość nie pozwala odłożyć na półkę przed rozwiązaniem wszystkich pojawiających się tutaj zagadek. Co więcej – skonstruowanie fabuły wokół chopinowskiego manuskryptu dodaje książce oryginalności i nietuzinkowości, wynosząc ją ponad poziom wszystkich tych pozycji, dla których osią centralną są nudzące już czytelników pieniądze czy narkotyki. Poza tym to naprawdę jeden z niewielu kryminałów, całkowicie wolny od rażącej przesady i nieuzasadnionego koloryzowania. I jakże napisany!