Trwa ładowanie...
recenzja
12-01-2012 11:25

Nowy Harry Potter urodził się w Paryżu

Nowy Harry Potter urodził się w ParyżuŹródło: "__wlasne
d2oo4c7
d2oo4c7

Zacznijmy od pytania do tych z Was, którzy już Oskara Pilla i Zakon Medykusówprzeczytali, albo właśnie są w trakcie lektury. Czy przypadkiem nie przychodzą Wam na myśl pewne skojarzenia? Tudzież może przeżywacie całkiem przyjemne deja vu? Tak, to już gdzieś było, a fascynował się tym cały świat. Książek było siedem, a nakręcone na ich podstawie filmy królowały w rankingach kinomaniaków. A to wszystko dzięki pewnej Brytyjce – J. K. Rowling .

Czy Eli Anderson odniesie podobny sukces? Prawdopodobnie, bo pierwszy tom sagi o Medykusach jest świetnie napisaną powieścią fantastyczną, ze zręcznie skrojoną fabułą i akcją trzymającą w napięciu do ostatniej strony.

Oskar Pill to nie Harry Potter, ale podobnie jak on posiadł pewne magiczne zdolności. Wrogi Oskarowi Ronan Moss to nie Draco Malfoy. Ale on również ma wrednego ojca. I najprawdopodobniej jest jednym ze sług Czarnego Księcia. Nie Voldemorta, choć równie niebezpiecznego zbiega z syberyjskiego więzienia, który pragnie za wszelką cenę odtworzyć armię groźnych Patologusów. Oskar może czuć się zagrożony niczym Potter, bo i jego zmarły kilkanaście lat wcześniej ojciec znacznie przyczynił się do upokorzenia swego wroga. Dużo tych podobieństw (a może kopii…?); można by jeszcze wymienić profesorów wprowadzających Oskara w arkana leczniczej magii, poruszające się na zdjęciach postaci, przedsiębiorczych braci, którzy na szczęście nie są rudymi bliźniakami (choć w Oskarze… tenże kolor jest równie popularny, bo płomienną grzywą może się poszczycić cała rodzina Pillów), a nawet towarzyszy głównego bohatera – niezgrabnego Lawrence i rezolutną Valentine (Ron i Hermiona mają naprawdę godnych następców ).

To z pewnością pierwsza powieść, która tak odważnie odrywa kupony od sukcesu sagi o najsłynniejszym czarodzieju świata. O dziwo, to powielanie postaci i wątków wychodzi tylko na dobre. Autor ma talent. Jest nie tylko dobrym lekarzemlekarzem dziecięcym (pracuje w paryskim szpitalu jako onkolog), który w swojej powieści postanowił wraz z młodymi czytelnikami pokonać strach przed wszelkimi parszywymi choróbskami, lecz również współczesnym bajarzem, którego opowieści chcemy słuchać bez końca. To dość oryginalne połączenie naukowca z humanistą dało zaskakujący efekt, błędem więc by było skupianie się wyłącznie na czerpaniu z poprzedników. Czas więc przyjrzeć się oryginalności, której sporą dawkę aplikuje nam pan doktor. Jak na prawdziwego lekarza przystało, akcję osadza nie tylko w znanym nam świecie, lecz również, a może przede wszystkim, w pięciu Uniwersach, czyli… odpowiednich częściach ludzkiego organizmu. Medykusi posiadają dar przenikania do najmniejszych komórek wszelkich żywych stworzeń. To tam Oskar
opanowuje niezbędne mu umiejętności, a nawet… poznaje przyjaciół. „Na zewnątrz” też jest całkiem ciekawie: drzewa grające w baseball, fotele rozdające kopniaki i wreszcie piękna stara biblioteka, w której można porozmawiać z książkami. Do tego akcja na przyzwoitym poziomie, zachwycający język (tu ukłon również w stronę tłumaczy), porywająca baśniowość. Trudno więc zapomnieć o lekturze co najmniej do ostatniej, 528 strony, liczmy się więc z przyjemnie nieprzespanymi nocami. Po pierwszym tomie następuje wyjątkowo niecierpliwe oczekiwanie na zapowiadany już kolejny – tym razem to czytelnicy szczerze i z premedytacją kopiują emocje potterowych fanów.

d2oo4c7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2oo4c7