Wielkimi krokami zbliżają się chyba czasy kryzysu literatury, zwłaszcza młodzieżowej. Brakuje wybitnych pozycji i wybitnych autorów, brakuje czytelników w końcu. W dobie komputerów czytanie staje się już nieco przestarzałe, wręcz niemodne. I jak tu namówić nastolatka, żeby najnowszą grę zastąpił lekturą przyzwoitej powieści? Okazuje się jednak, że i na to są sposoby. Dość nowatorskim przedsięwzięciem, a mimo to udanym, jest właśnie Dolina Szkieletów Patricka Carmana – multimedialny projekt, oferujący swoim nabywcom zupełnie nową jakość czytania. Pod tytułem tym kryje się dziennik, spisywany przez nastolatka o dość wybujałej wyobraźni, uzupełniany odnośnikami do filmów, kręconych przez jego przyjaciółkę. Tak jak dla Sarah największą pasją jest uwiecznianie rzeczywistości za pomocą kamery, tak dla Ryana odpowiednikiem tym jest pisanie. Oboje więc doskonale się uzupełniają, dokumentując swoje przygody na te dwa, jakże inne przecież sposoby. Czytelnik z kolei otrzymuje niesamowitą opowieść, przedstawianą
z pozycji dwóch odmiennych osób, które połączyła ogromna przyjaźń i zamiłowanie do zagadek. Co ciekawe, filmy stanowią tu uwiarygodnienie dość niewiarygodnej przecież fabuły, w której roi się od historii o duchach, tajnych stowarzyszeń, spisków i niewiadomych. Jak jednak nie wierzyć w duchy, kiedy widzimy je na ekranie własnego komputera?
Od strony warsztatowej książka sprawdza się bez zarzutu – jak na tego typu powieść przystało, przeraża i niepokoi, utrzymując czytelnika w ciągłym napięciu i podsycając jego wyobraźnię coraz to nowszymi wskazówkami. Razem z bohaterami śledzimy więc zachowania mieszkańców miasteczka, przeczesujemy opuszczoną dragę, analizujemy alchemiczne symbole i alfabet Morse'a. Carman zadbał też o techniczne zaplecze lektury – Dolina Szkieletów wabi nietuzinkową okładką, czcionka imituje autentyczne zapiski, a szerokie linie, na których drukowany jest tekst, rzeczywiście przywołują na myśl prozę pamiętnikarską. Żeby było ciekawiej, Ryan wzbogaca swój dziennik szkicami i mailami od Sarah (drukowanymi oczywiście inną już czcionką), a także zapisuje hasła, niezbędne do uruchomienia nagranych przez nią filmów. Filmy te znajdziemy zresztą na stronie www.dolinaszkieletow.pl, gdzie przywita nas niepokojąco nieprzyjemna sceneria lasu ze złowrogą dragą w centrum, krążąca wokół kursora czaszka oraz ostrzeżenie, zgodnie z
którym „czytanie już nigdy nie będzie takie samo". Również filmy świetnie spełniają swoją rolę – kręcone amatorsko, zwykle nocą, wzbudzają autentyczny lęk i uniemożliwiają zakwestionowanie tez, wysuwanych przez Ryana. To z nich dowiemy się, jak niebezpiecznie mało dzieli tych dwoje od rozwiązania zagadki, i jaką cenę za to rozwiązanie przyszło im w końcu zapłacić...
Na uwagę zasługują też sami bohaterowie – Ryan jest nastolatkiem o wybujałej wyobraźni, któremu stale wydaje się, że ktoś go obserwuje, a dziennik, który aktualnie pisze, jest jego ostatnim. Ponieważ razem z Sarah stale ładują się w kłopoty, rodzice zabraniają im jakichkolwiek kontaktów. W końcu to przez nią Ryan nie tak dawno miał wypadek, w wyniku którego przez kilka tygodni będzie przykuty do łóżka. Zakazane są więc wizyty, telefony i maile. Aby zakazy te były przestrzegane, chłopca początkowo niemal nie spuszcza się z oczu, a na jego komputerze instaluje szpiegowskie programy. Ale, jak mówi Ryan, „piętnastolatek, który nie zdoła przechytrzyć rodziców sprawdzających jego komputer, prawdopodobnie ma problem także z zawiązaniem sznurowadeł". Zaradni i aż nazbyt pomysłowi, komunikują się więc nadal, za nic mając rodzicielskie prośby i groźby. O dziwo, to Ryan pełni tu rolę tego bardziej strachliwego, Sarah zaś hardo prowadzi swoje śledztwo, wymykając się nocami z domu i buszując po opuszczonej drodze.
Narracja z kolei jest tak prowadzona, że czytelnik bez problemu identyfikuje się z bohaterami, przeżywając wraz z nimi chwile grozy i rozwiązując kolejne zagadki. Co bowiem oznacza tajemniczy tatuaż ojca Ryana, dlaczego nazwę miasteczka nieoczekiwanie zmieniono na groźnie brzmiącą Dolinę Szkieletów, i co do ukrycia mają jej mieszkańcy?
Książka Carmana ma też charakter mocno intertekstualny – znajdziemy tu odwołania do Poego i Stevensona, hasłami będą m.in. detektyw Arbogast z Hitchcockowskiej Psychozy czy Lucy Westenra z Draculi Stokera. Autor krąży więc w obrębie gatunku, nie tylko wykorzystując jego sztandarowych przedstawicieli dla potrzeb własnych, ale i podpowiadając czytelnikowi co ciekawsze lektury. Pojawia się bowiem pytanie – dlaczego Sarah zdecydowała się na takie, a nie inne hasła? Książka pełni więc znacznie więcej funkcji, niż tylko rozrywkową. I, co najważniejsze, doskonale wpisuje się w nurt obecnej walki o odbiorcę, kusząc go nietuzinkową oprawą i jeszcze ciekawszym wnętrzem. Choć podejrzewam, że i bez tych wszystkich dodatków Dolina Szkieletów znalazłaby wielu czytelników, to przyznam szczerze, że takie właśnie urozmaicenie tradycyjnej lektury naprawdę się sprawdza – potęguje efekt, dopowiada kwestie niedopowiedziane, wabi i intryguje. I jeśli w ten sposób młodzież chętniej sięgnie po książkę, to jestem
absolutnie za.