Boksujący archiwista
Jeżeli wierzyć samemu Pekarowi (a pisząc o autobiografach należy zawsze pamiętać, że mogą po prostu kłamać) jego dzieciństwo i młodość nie charakteryzowały się niczym niezwykłym. Owszem, przyszły autor "American Splendor" chętnie wdawał się w bójki - był nawet okolicznym "mistrzem bokserskim" - i całkiem nieźle radził sobie na boisku footballowym, nie rozwijał jednak tych talentów i nie zdecydował się na karierę sportowca. O wiele bardziej cenił sobie życiowy spokój, jaki dawał stały etat. Dlatego, po kilku zmianach pracy (zazwyczaj z nudnej na jeszcze nudniejszą), docenił w końcu państwową posadę i osiadł na stałe w clevelandzkim szpitalu dla weteranów. Jako archiwista.
Jak to się więc stało, że człowiek pracujący na tak prozaicznym stanowisku, którego maksymą było: "dostałem swoją nauczkę, nigdy nie opuszczę rządowej posady" ("The Quitter"), stał się szanowanym artystą komiksowym? Wszystkiemu winien jazz.