Trzeba zaznaczyć, że Komiks W-wa to projekt niezwykle ambitny – pierwsza tak poważna próba połączenia komiksu i reportażu gazetowego w Polsce, a być może także w Europie. Krótkie, kilkukadrowe rysunkowe reportaże z życia stolicy ukazywały się na łamach stołecznego dodatku do „Gazety Wyborczej” przez niemal cztery lata – teraz, po zakończeniu projektu ukazują się w zbiorze wydanym przez Kulturę Gniewu. Jednak pomimo całej sympatii dla pionierstwa tego pomysłu nie można nazwać go sukcesem. Jest raczej bardzo ambitną porażką. Forma jaką autorom Komiksu W-wa zaproponowała „Gazeta Stołeczna” bardzo ich ograniczyła. Na pionowym pasku gazetowej strony mieści się ledwie kilka kadrów i bardzo niewiele słów. I by na takiej ograniczonej przestrzeni powiedzieć cokolwiek ważnego, dowcipnego czy choćby ciekawego trzeba się mocno wysilić. Widać, że autorzy się starają – te kilkaset krótkich opowiastek to przede wszystkim bardzo barwna mozaika z życia miasta. Warszawa w tym komiksie żyje, oddycha, krzyczy, cieszy się
i płacze, czasami protestuje, czasami cichnie. Autorom z pewnością udało się oddać różnorodność tego miasta, pokazać jego nieznane, bardzo kolorowe i zaskakujące oblicze. Warszawa oczami Trusta, Kwaśniewskiego i Kłosia pełna jest uśmiechających się dziwaków, ludzi przepełnionych pasją, zaangażowanych w niezwykłe przedsięwzięcia, ale także postaci jak najbardziej normalnych, codziennych, które pytane o proste sprawy udzielają zaskakujących odpowiedzi. Znajdzie się tu więc i miejsce dla naukowca badającego w Warszawie kosmos, i dla mężczyzny, który co dzień nakręca zegar, i dla ratownika, który wierzy, że za dobro które wyrządził obdarzony został darem przyciągania metalowych przedmiotów, i dla normalnych nastolatek, opowiadających o podrywaniu. Wszyscy oni przedstawieni są z dużą sympatią i prezentują się naprawdę ciekawie, co z tego jednak, jeżeli ciężko się o nich dowiedzieć czegoś więcej.
Kilka kadrów, które proponuje Truściński to zazwyczaj za mało, by wyczerpać temat. Co więcej, gdy jest coś ciekawszego do powiedzenia o bohaterze, kadry te toną pod naporem wciskanych na siłę słów, jakby Kwaśniewski i Kłoś nie mogli się zdecydować z czego zrezygnować. W rezultacie powstają komiksy bardzo rozczarowujące, sugerujące coś ciekawego i intrygującego, ale nie przekazujące zbyt wiele (nawet jeżeli się bardzo starają). Szorty proponowane przez Truścińskiego, Kwaśniewski i Kłoś są zaledwie zajawkami prawdziwych ludzkich historii, których chyba po prostu nie da się opowiedzieć na tak małej powierzchni. Są jedynie przypisami odwołującymi do większego, obszerniejszego dzieła, które niestety jeszcze nie powstało. Ale ograniczenia formy to nie jedyny poważny problem tej publikacji. Zdarzają się też komiksy autentycznie kiepskie i nietrafione – jak chociażby te, w których autorzy sięgają do swoich osobistych doświadczeń. To zdecydowanie najgorsze prace w zbiorze, obnażające pewną bezradność twórców wobec
narzuconej konwencji. Zmuszeni do cotygodniowego wynajdywania tematu czasami po prostu rozkładają ręce i piszą o sobie. Irytują też komiksy przesycone ideologią „Gazety Wyborczej”, upraszczające pewne problemy, narzucające lewicowo-liberalny punkt widzenia. Nie mam nic przeciwko pewnej ideologizacji przekazu, jednak trzeba to czynić subtelnie i umiejętnie – tutaj zaś punkt widzenia autorów przedstawiony jest jak oczywista oczywistość, z którą nie zgadzają się jedynie oszołomy.
Komiks W-wa nie jest projektem całkowicie nieudanym i świetnie się stało, że prace twórczego tria ukazały się w formie zbioru. Podejmując jednak lekturę należy wziąć poprawkę na pionierskość przedsięwzięcia. Truściński, Kłoś i Kwaśniewski przecierają szlaki dla kolejnych twórców zainteresowanych komiksowym reportażem. W pierwszym podejściu nie udało im się stworzyć arcydzieła, ale ich zbiór jest na tyle interesujący by nie zrazić się do kolejnych prób. Po sukcesie jaki osiągnęły w naszym kraju komiksy Guya Delisle nieco dziwi, że to jedyna poważna reportersko-komiksowa próba. No i jest Komiks W-wa pozycją absolutnie obowiązkową dla wszystkich miłośników stolicy – prawdziwym komiksowym peanem na cześć jej różnorodności.