Trwa ładowanie...
recenzja
21-10-2015 13:08

Nieszczególnie dobry człowiek

Nieszczególnie dobry człowiekŹródło: Inne
d1akq3u
d1akq3u

„Jest bohaterem; jest wszystkim. Musi być człowiekiem kompletnym – jednocześnie przeciętnym i nadzwyczajnym. Musi być (…) człowiekiem honoru: instynktownie, nieuchronnie; bez rozmyślania o tym i przede wszystkim bez rozgłaszania tego”. O kim mowa? O idealnym według Raymonda Chandlera bohaterze powieści detektywistycznej. W eseju The Simple Art of Murder (1944) mistrz gatunku podaje zestaw wskazówek dotyczących pisania fikcji - tak by wyłaniający się z niej obraz fascynował i angażował czytelników. Skuteczność tych porad objęta jest gwarancją, którą zapewnia niesłabnący sukces pisarstwa Chandlera i samo jego nazwisko - synonim kryminalnej wirtuozerii.

Dennis Lehane to pisarz, który mocno korzysta z tejże gwarancji – nazywany jest Chandlerem z Bostonu, jego hipnotyzującym następcą. Nie bez przyczyny - dzieli z nim sukces filmowy (ekranizacja „Wyspy tajemnic” w reżyserii Martina Scorsese czy „Rzeki tajemnic”, której podjął się Clint Eastwood). Przede wszystkim jednak stworzył postać Joego Coughlina: człowieka doskonale przeciętnego i jednocześnie nadzwyczajnego, gangstera – ikony Ameryki, którego losy ucieleśniają dynamikę mitycznego początku XX wieku.

W pierwszej części cyklu z Coughlinem, „Mieście niepokoju”, poznajemy przede wszystkim starszego brata Joego. W „Nocnym życiu” Coughlin przechodzi życiowe inicjacje na tle burzliwych przemian społecznych. Następnie pojawia się „Miniony świat” - zamykający bostońską trylogię i najbardziej chyba skoncentrowany na postaci Joego.

Rok po Pearl Harbor i dziesięć lat po upadku swojego gangsterskiego imperium Joe jest uznanym filantropem - ale przede wszystkim działa jako consigliere (główny doradca) przestępczej rodziny Bartolo. Jest dla niej niezwykle cenny, umiejętnie wykorzystuje swoje kontakty i pośredniczy w kluczowych działaniach. Joe ma teraz wszystko, nawet więcej niż by chciał… jego życie podszyte jest bowiem mroczną przeszłością, która powraca pod postacią zjaw, równie aktywnych i istotnych jak żywe postacie. Najważniejszą osobą w życiu Joego jest jego syn Tomas. To on wymaga od ojca jednoczesnej ochrony i stopniowego wtajemniczania w mroczne życie gangsterów. Obserwując ojca, chłopiec zadaje coraz więcej pytań - uzasadniających obecność w powieści refleksji o moralności w świecie radykalnych przewartościowań. A te ostatnie mnożą się ze strony na stronę - wraz z decyzjami, które musi podejmować Joe, chcąc ocalić swoje życie.

d1akq3u

Theresa del Frisco jest kwiaciarką, ale i okazjonalną zabójczynią, która dostaje zlecenia zabójstwa Joego. Prawa ręka rodziny Bartolo musi wówczas zmierzyć się ze swoimi przyjaciółmi, wrogami i przełożonymi, zachowując przy tym wszelkie środki ostrożności, aby ofiarą nie stał się jego syn. Ochronna siła Joego słabnie, kiedy gangsterska przeszłość nachodzi na ojcowską teraźniejszość. Tomas widzi, jak ojciec zabija człowieka i staje się mimowolnym świadkiem tej części życia, którą Joe konsekwentnie ukrywał: „furię swojego ojca, swoich braci, całe dziedzictwo mężczyzn z rodu Coughlinów”. Joe nie przeprasza - wierny zasadzie, że poczucie winy to tylko kojąca iluzja, która sprawia, że czasem można poczuć się lepiej. Zamiast tego wraz ze swoim szefem, Dionem (traktowanym jak rodzony brat), uświadamiają Tomasa co do szczególnej etyki przestępczej. „Jesteśmy zdani na siebie, jak mężczyźni” – mówi Dion, zaszczepiając w dorastającym chłopcu ten rodzaj indywidualizmu, który sprawia, że mafijne przyjaźnie okazują się
niezwykle kruche i uzależnione od nieprzewidywalnych okoliczności.

Podobnych sentencji znajdziemy w „Minionym świecie” więcej - im bardziej sytuacja wokół Joego nabierze rozpędu, a on sam zmuszony będzie skonfrontować swój prywatny dramat z otaczającym go horrorem. Lehane niebezpiecznie zacieśnia gangsterskie kręgi wokół Joego, by jeszcze bardziej wyeksponować jego indywidualizm, znakomicie podtrzymując przy tym mit amerykańskiego gangstera. To jedna z kluczowych i silnie oddziałujących na czytelników strategii bostońskiego pisarza – wyciąganie z rzeczywistej historii zdarzeń i postaci, które za sprawą fikcji zyskują mityczny rys. Każdy z bohaterów „Minionego świata” ma historię, która mogłaby dostarczyć materiału na kolejne opowieści: ironiczne, dowcipne, ale także gorzkie i niekiedy liryczne. Skumulowanie ich w jednej powieści pozostawia pewien niedosyt, tym bardziej, że „Miniony świat” to w zamyśle lektura wstrząsająca emocjami czytelnika i balansująca na krawędzi. Lehane stopniowo zmierza do oszołomienia natężeniem akcji; językiem prostym, dosadnym, w którym
pojawiające się co pewien czas egzystencjalne sentencje brzmią może naiwnie i banalnie, ale służą konsekwentnemu budowaniu postaci o Chandlerowskim rodowodzie. Postaci bohatera przeciętnego, a zarazem nadzwyczajnie się wyróżniającego.

Moralność w świecie poza moralnością to częsty motyw kultury popularnej. Interesujący, bo przedstawiający etykę refleksyjnego przestępcy. Lehane sięga do tego motywu, łącząc go z atrakcyjnym mitem twardego, niezależnego indywidualisty, który, lądując w bagnie, będzie próbował wątpliwej sztuki wyciągnięcia się z niego za włosy. Z tą różnicą, że Joe Coughlin to nie baron Münchhausen (chyba że Terry Gilliam zainteresowałby się prozą Lehane’a) i jego indywidualizm okaże się bardzo kruchą konstrukcją, poddaną regułom mrocznej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której zjawy z przeszłości skutecznie przenikają każdą, nawet najbardziej samowystarczalną tożsamość.

W porównaniu z poprzednimi częściami trylogii, „Miniony świat” rezygnuje z opisu (podrasowanych) realiów historycznych i społecznych, koncentrując się najbardziej na psychologii i wynikającej z niej moralności - bo przecież bycie złym (od czego odżegnuje się główny bohater) to nie to samo, co bycie „nieszczególnie dobrym”. Zwłaszcza, gdy jesteś jak Joe Coughlin i rozpaczliwie wierzysz, że istnieje różnica pomiędzy tobą - eleganckim gangsterem z zasadami - a mordującym na oślep dzikusem. „Miniony świat” to książka dla czytelników lubiących tego rodzaju iluzje o świecie przejściowym: pomiędzy schyłkiem złotego wieku buntowniczego braterstwa a powstającymi strukturami mafii. Iluzji opartej na autorytecie i podporządkowaniu - przypominającej, że przyjaźń i lojalność to nie zawsze bliskie sobie wartości.

d1akq3u
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1akq3u