Po drugi tom najnowszego cyklu Mai Lidii Kossakowskiej sięgnęłam – pod wpływem wrażeń z lektury pierwszego – z dwoma przeciwstawnymi uczuciami: obawą (przed powtórnym rozczarowaniem) i nadzieją (że tym razem będzie lepiej). Konwencja Pamięci umarłych, osadzonej w realiach posecesyjnego Dzikiego Zachodu opowieści o honorze silniejszym niż śmierć, dużo bardziej przypadła mi do gustu niż mocno oniryczna stylistyka Czerni. Historia nieodparcie kojarzyła mi się z Kingowską Zieloną milą, acz przewrotnie zmodyfikowaną – rolę boskiego posłańca o cudownej mocy pełni tutaj złoczyńca z piekła rodem. Podobnie jak w przypadku poprzedniego Upiora fabuła jest nieskomplikowana i dosyć przewidywalna, ale też pełni rolę wyraźnie podrzędną. Najważniejszy jest klimat, nastrój narastającej grozy, nieustanne sygnalizowanie, że „coś wisi w powietrzu”. Tym razem wykreowanie napięcia – choć posłużyły do osiągnięcia tego celu bardziej tradycyjne, momentami wręcz demonstracyjnie oszczędne środki wyrazu, czyli takie, nad
którymi, paradoksalnie, zapanować najtrudniej – udało się znakomicie.
Dzięki temu czytelnik ma wrażenie autentycznego współuczestnictwa w cichym dramacie szeryfa z prowincjonalnego miasteczka, który po stracie żony musi bezradnie patrzeć, jak suchoty dzień po dniu wyniszczają także jego jedyną córeczkę. Wytrwanie – dla niej, dla małej Mary – przy zdrowych zmysłach, nie poddawanie się rozpaczy, angażuje wszystkie siły niegdyś wzorowego stróża prawa. Nic dziwnego, że brak ich już na należyte wykonywanie obowiązków służbowych. Szeryf Barlow jest więc obiektem dyskretnej troski współpracowników i słabo maskowanej pogardy lekceważącej go elity miasteczka. Powszechnie uważa się go za wypalonego i niezdarnego. Co gorsza, on sam w głębi duszy podziela owo mniemanie. Nienawidzi zmiany, jaka się w nim dokonała, ale jej nie neguje. I właśnie na takiego bezsilnego szeryfa spada obowiązek aresztowania poszukiwanego za liczne zabójstwa i napady przestępcy – Ralpha Hitchcomba, który ze znanych wyłącznie sobie powodów akurat rewir Barlowa wybrał na dobrowolne oddanie się w ręce wymiaru
sprawiedliwości. Taka bezwarunkowa kapitulacja nieuchwytnego dotąd przestępcy budzi niepokój jego „pogromcy”. I słusznie. Pojmaniem Hitchcomba żywo interesują się burmistrz High Hill i jego klientela – a i rewolwerowiec zdaje się skądś znać te wysoko postawione – jak na lokalne standardy – persony. Szeryf chce tylko bez kłopotów doczekać do procesu i nieuniknionej egzekucji, po której ponownie mógłby spędzać z córką nieubłaganie kurczący się czas, który jej jeszcze pozostał. Niestety, wbrew jego pragnieniom, w miasteczku zaczyna się seria makabrycznych „wypadków”, za które nie sposób obwinić mordercę, zamkniętego w więziennej celi, a jednak, wbrew logice, wydają się one łączyć z jego tajemniczą, w dziwny sposób charyzmatyczną osobą.
Największa wartość Pamięci umarłych to przekonująco oddana konfrontacja tych dwóch charakterów – dobrego w rozsypce i złego o godnej pozazdroszczenia integralności. Tej spójności i pewności siebie, wierności zasadom, zazdrości swemu więźniowi – którego jedyna perspektywą jest stryczek – sam szeryf, którego życie po nieuniknionej śmierci córki pozbawione zostanie jakiegokolwiek punktu odniesienia. Na poziomie emocji jest to pojedynek świetnie rozegrany, nawet jeśli końcowy twist daje się przewidzieć bez trudu (jest on zresztą zdradzony już we wstępie). I tylko oddane za pomocą niepotrzebnych chyba jednak hiperbol elementy fantastyczne, przynależne bardziej do kolejnego Terminatora niż do dramatu psychologicznego w westernowych realiach, stanowią wyraźny stylistyczny zgrzyt.
Drugi z Upiorów Południa, choć jeszcze krótszy od pierwszego, niesie nieproporcjonalny do objętości ładunek autentycznych emocji i prosty, ale optymistyczny morał o wartości teoretycznie odruchowych, ludzkich gestów, płynących z elementarnej przyzwoitości – wartości, która jest tym większa, im bardziej przyzwoitość z reguły staje się wyjątkiem. Jest to jedna z tych opowieści, których miło posłuchać, z irracjonalną nadzieją, że baśń, powtórzona dostatecznie wiele razy, przemieni się w prawdę i przywróci w brzydkiej rzeczywistości elementarną sprawiedliwość.