O tym, że autorka Angie Sage wyobraźnię ma, przekonali się przede wszystkim wielbiciele Septimusa Heapa. Posiada ona nie tylko dar opowiadania, ale też konsekwencję, której często brakuje innym pisarzom. Cykl Araminta Spookie skierowany jest do młodszych czytelników. To niewielkie książeczki, świetnie zilustrowane przez Jimmy’ego Pickeringa, dyskretnymi pociągnięciami czarnej kreski i głębią szarości. Opowieści, które śmiało można umieścić w szufladce, w której obok siebie spoczywają te opatrzone mianem „gotyckich”, czy też luźne wariacje z nutą kultowej Rodziny Addamsów. Bo Araminta jest niezwyczajna i w takiej też rodzinie się wychowuje. Mieszka w Nawiedzonym Domu pośród guana nietoperzy – które ostatnio ma raczej mniej wielbicieli niż zwykle – z żabami, pająkami i duchem. Jej rodzina też nie należy do zwyczajnych, ale raczej nikt się nie definiuje gatunkowo. To właśnie dlatego, dzięki niedopowiedzeniom, zwyczajnej przyjaźni i ciągłym odkryciom, Araminta wciąga. Tutaj nie można się nudzić. Jak się
okazuje szperającym małym rączkom dziewczynki umknęły piwniczne czeluście, gdzie COŚ się czai. Choć może tylko mieszka? Na dodatek, jakby tego było mało, do Nawiedzonego Domu zawitali goście. I to nie byle jacy. Któż by się spodziewał, że dorośli, jak jej wujek Draco, mogą aż tak bać się własnej mamy?
Czwarty tom serii jak zwykle zabiera nas w specyficzne środowisko, dowcipne, choć dla jego mieszkańców nad podziw zwyczajne. Na tyle pojemne, że mieści w sobie Brendę i Barry’ego, oraz ich sympatyczną córeczkę Wandę, samą Aramintę, jej wujka Draco i ciotkę Tabby. Ale jakby tego było mało, jest tu miejsce na skrzynie ze skarbami, pokłady nie sprzedanego guana, żaby, pająki i koty. Sage tym razem nie tylko ofiaruje kolejną zagadkę dla przesączonego pragnieniem sensacji umysłu Araminty, ale też tłumaczy, dlaczego czasem dorośli tak boją się własnych rodziców. W ramach bajki, spisanej oczywiście w dość nowoczesny sposób, akceptującej normy opowieści dla dzieci, wtłacza też sporą dawkę myśli, które pozwalają zrozumieć dziwaczne postępowanie dorosłych. Jest jak zwykle inteligentna, zabawna i specyficznie mroczna, ale nie traktuje swojej fabuły jako sztywnych ram. Jej postacie są żywe, dialogi śmiałe, a cały cykl sprawia wrażenie zarazem czegoś nowatorskiego, jak i dobrze znanego, a co za tym idzie
bezpiecznego.
Araminta Spookie to przykład książeczki, którą kryje się pod poduszką, by torturować rodziców czytaniem co wieczór. I to z odpowiednimi odgłosami! W końcu dzieciństwo to tak krótki okres czasu, że czasem warto go sobie przedłużyć. Dlatego czytać może ją każdy, kto wciąż, choć raz na jakiś czas, znowu chce się poczuć jak dziecko. Może i naiwne, ale za to jakie bezpośrednie.