Trwa ładowanie...
recenzja
31-07-2012 10:29

Niesamowite i trochę mniej niesamowite

Niesamowite i trochę mniej niesamowiteŹródło: "__wlasne
dtsouk0
dtsouk0

Nie każdy może pisać bajki/baśnie/opowiastki. To musi być osoba, która potrafi zapukać do Dziecka w sobie. To Dziecko musi otworzyć drzwi, wpuścić na pogawędkę, herbatę z ciastkiem i zabawę na łące wyobraźni. A potem takie Dziecko musi umieć zapukać do Dziecka we mnie, w sąsiadce i - co najważniejsze - do Dziecka w Dziecku.*Niesamowite opowiadania Pana Czereśnie*nie do końca spełniają warunki, jakie stawia się bajkom: żeby były pięknie opowiedziane, żeby miały w sobie dużo magii, dużo dobra, które zwycięża zło i żeby potrafiły oderwać nas od szarej rzeczywistości i ponieść w inną krainę.

Tytułowy Pan Czereśnie to bajkopisarz, który przez przypadek został kronikarzem tajnego Stowarzyszenia (jak do tego doszło opowiada pierwsza z czterech zaprezentowanych w tomie niesamowitych historii). Jest postacią, kojarzącą się z dziwnym, trochę zapomnianym, archaicznym, innym światem – obojętnie, jaka jest pora roku, nosi biały garnitur, biały kapelusz, przepasany czerwoną wstęgą, w jednej dłoni parasol, gdyby nagle złapał go deszcz, a w drugiej oprawiony w czerwoną skórę zeszyt. Ma za zadanie opisywać wszystkie magiczne historie, które zdarzają się ludziom, po to, by ocalić je od zapomnienia. Być może Pan Czereśnie ma talent pisarski, ale nie radzi sobie z wyszukiwaniem magiczności w powietrzu. Dlatego przy jego stopach zawsze maszeruje Maria Antonina, dystyngowana biała kotka, która z kolei na magii zna się jak nikt, za to, jako że jest kotem, nie potrafi pisać. Ale potrafi mówić i posługuje się mową zwykle w celu wydawania poleceń Panu Czereśnie – mówi na przykład, co zjadłaby na śniadanie, a
także z kim ma się skontaktować, żeby opisać jakąś ciekawą historię.

Druga historia to opowieść o smoku Dionizym. Smok ów wykluł się z jajka, zakupionego przez Kasię w supermarkecie, w dziale z zabawkami. Kasia jest starszą siostrą Matyldy i wychowuje ją sama, gdyż ich rodzice nie żyją. Jajo natomiast miało być prezentem na urodziny Matyldy, których Kasia ze względu na pracę do późna, nie mogła spędzić z siostrą w kinie i na obiecanym trocie czekoladowym. Jajko było plastikowe, ale smok, który się z niego wykluł szybko okazał się prawdziwy.

Trzecia niesamowita opowieść to historyjka umiejscowiona w Motylowie. Do wioski, do swojej Babci Adeli i Dziadka Benjamina przyjeżdża Tomasz Misiak – jedenastoletni uczeń, którego rodzice pojechali do Stanów na wakacje i nie chcieli wziąć ze sobą. „Nudziłbyś się” - orzekli. Tomasz, który zazwyczaj bardzo lubi u dziadków przebywać, tym razem nudzi się także w Motylowie. Do czasu, aż wpada na trop niesamowitej afery, która ma miejsce w wiosce – wszyscy jej mieszkańcy są Hodowcami Marzeń i podlegają tajnemu Stowarzyszeniu. Są jednak siły, które nie chcą, aby marzenia rozwijały się jak piękne kwiaty – Tomek musi uratować plantacje w Motylowie przed tymi złymi mocami.

dtsouk0

Przesłanie tych opowiastek jest piękne - „Magii w dzisiejszym świecie jest coraz mniej, a ludzie nawet gdy mają ją przed nosem, nie umieją jej zauważyć”. Ale na tym przesłaniu kończy się piękno. Przede wszystkim opowiadania są lapidarne, skrótowe, jakby pisane w pośpiechu. Czułam się, jakbym jechała rozpędzonym pociągiem, byle szybciej do końca, do następnej historyjki. Nie czułam spokoju, który daje pewność, że zawsze w bajkach dobro wygrywa. Ani niepokoju o losy bohaterów, nie kibicowałam im w żadne sposób, nie przejmowałam się ich losami, bo byli dla mnie sztuczni.

A najbardziej irytował mnie język! Nie wymagam oczywiście, żeby współczesne baśnie posługiwały się zwrotami rodem z Andersena . Nie ten wiek, nie ten odbiorca, nie te czasy. Ale „Kasia przygotowała mi obiad. Chodź, podzielę się nim z tobą. Ostrzegam: szału nie ma, ale da się zjeść.” - naprawdę nie licuje z bajką. Z bajką nie kojarzy się też wyraz „spoko”, ani hotel Four Seasons, czy też big maki, którymi objadają się bohaterowie. W bajce raczej nikt nie powinien nazywać szefa „Mr. Szef” (brzmi to raczej jak ksywka z polskiej komedii romantycznej). Centra handlowe i komórki to nie jest prawdziwy baśniowy świat. Smoki w bajkach, które czytałam do tej pory, naprawdę nie żywią się alkoholem... A Dionizy, mimo że jest jeszcze bardzo małym smokiem – owszem... (a jakieś świętości chyba powinny być zachowane, nawet jeśli jest to bajka współczesna!!!) Zaś Tomasz, który ma 11 lat chyba nie powinien myśleć, że w Motylowie jest inaczej, niż
w rodzinnym Poznaniu, bo w Poznaniu o północy na ulicach można spotkać tłumy... Czy naprawdę współczesny 11-latek tak często eksploruje Poznań późnowieczorną porą?

Nie mogę się spodziewać, że chłopcy i dziewczęta, do których adresowana jest ta książka, nie znają takich słów, nie chodzą do popularnej „restauracji” z czerwono-żółtym szyldem, albo nie korzystają w komórek od najmłodszych lat. Aczkolwiek od książki o magii i marzeniach, spodziewałabym się bardziej wyrafinowanego języka. Skoro nawet baśnie przestają być baśniami, to jak ocalić zaczarowanie w naszym życiu?

Nie wystarczy w jednym miejscu zgromadzić smoka, tajemnicze Stowarzyszenie, magię, nawet gadający kot i bajkopisarz nie wystarczą, aby powstałą bajka!

dtsouk0

Książkę ratują dla mnie dwie rzeczy. Po pierwsze naprawdę niesamowite obrazki Kuby Bogaczyńskiego. Są małymi dziełami sztuki, głaszczą moje oczy, a poprzez oczy wyobraźnię. Wolałabym, żeby rysunków było tyle, co tekstu, a nie na odwrót...

Drugą rzeczą jest ostatnie opowiadanie „Odrodzenie”. To historia dziewczyny, która kupuje na targu pięknie zdobione szachy – niekompletne, ale urzekają ją tak, że nie zwraca na to uwagi. Rozstawia je na stoliku, pomalowanym dla niej przez ojca w szachownicę i gdy chce rozegrać fikcyjną partię sama ze sobą, nagle dostaje się w środek rozgrywki, gdzie będzie musiała wziąć udział w prawdziwej walce. Stawką jest życie białych figur... To opowiadanie odstaje od pozostałych. Jest dojrzalsze, pełniejsze, inkrustowane symbolami, metaforami, nie jest dosłowne i nie jest pisane w pośpiechu. Ale i bohaterka jest dużo starsza – Matylda miała 9 lat, Tomasz 11, Sophie zaś jest piętnastolatką. I tu mam mały dylemat – dla kogo więc jest ta książka? Czy mają ją czytać dziewięciolatki, czy nastoletnie dziewczynki, które same zerkają już tęsknie za kolegą z 7b?

I tak sobie myślę po lekturze tej książki: w dzisiejszym świecie może i jest magia, ale skoro od wieków ją ukrywano, to ciężko sobie z nią poradzić. Chyba szukamy jej na siłę tam, gdzie jej nie ma. Byleby o niej jednak nie pisać...

dtsouk0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dtsouk0