Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:19

(Nie)poradnik zakochanej

Sięgając po "Mały słownik chińsko-angielski dla kochanków" spodziewałam się typowej powieści opatrzonej ekstrawaganckim tytułem wyłącznie po to, by przyciągnąć czytelnicze rzesze. Okazuje się jednak, że nic bardziej mylnego – "Słownik" rzeczywiście słownikiem jest, choćby z racji swojej kompozycji, na którą składają się niespecjalnie powiązane ze sobą tematycznie hasła.

(Nie)poradnik zakochanejŹródło: Inne
d1zsdt6
d1zsdt6

Co prawda, porządek alfabetyczny nie został przez autorkę zachowany, ale sprawa drugorzędna. W żaden sposób nie zakłóca to toku narracji i nie odbija się na sposobie czytania dzieła. Hasła, niby nieuszeregowane, a nawet tworzące chaotyczną mozaikę, składają się na swoisty pamiętnik, systematycznie prowadzony przez młodą Chinkę.

Zhuang poznajemy w momencie, kiedy przybywa do Londynu, by uczyć się języka angielskiego i tym samym polepszyć swoją pozycję na rynku pracy. Za decyzją o przyjeździe opowiadali się przede wszystkim rodzice dziewczyny – ograniczeni mentalnie wieśniacy, którzy dzięki fabryce butów żyją na względnie przyzwoitym poziomie i uważają, że pobyt w obcym kraju jest najlepszym sposobem na naukę języka. Niestety, szkoła dla cudzoziemców długo nie przynosi wymiernych efektów – Zhuang ciężko jest zapanować nad nieznanym jej dotąd systemem reguł i czasów. Początkowe hasła są napisane łamaną angielszczyzną.
Pewnego dnia Zhuang poznaje dwadzieścia lat starszego od niej rzeźbiarza, który staje się przewodnikiem dziewczyny po świecie Zachodu. W wyniku pewnej pomyłki językowej zamieszkują ze sobą zaledwie po tygodniu znajomości, zaś w wyniku pomyłki losu – zakochają się w sobie.

Dzięki kochankowi Zhuang niemal do perfekcji opanowuje angielski, którego rozwój obserwujemy na kolejnych kartach książki. Z czasem udaje jej się wreszcie unikać kłopotliwych, wręcz kompromitujących ją sytuacji. Rola nauczyciela okazuje się dla artysty jednak na tyle trudna, że w pewnym momencie zapragnie on powrotu do dawnej swobody i prywatności, w którą Zhuang wdarła się tak nieoczekiwanie. I tu pod przykrywką niezbyt ambitnego romansidła kryje się prawda stara jak świat – aby zrozumieć człowieka, nie wystarczy opanować jego języka.
Związek tych dwojga przypomina bowiem autentyczne zderzenie dwóch światów – komunistycznych Chin oraz wyzwolonego Zachodu, których kultury są nie do pogodzenia. Zhuang od początku swojego pobytu w Londynie czuje, że jest tu niechcianym barbarzyńcą, analfabetką ze wsi, twarzą trzeciego świata. Nawet po roku spędzonym z ukochanym będzie się czuła wyobcowana.

Podczas jednego z przyjęć, wydawanych dla przyjaciół, powie o sobie i swoich koleżankach ze szkoły językowej: „Twoi przyjaciele patrzą na nas, trzy orientalne, jakby na trzy pandy uciekłe z bambusowego lasu”. W tym zdaniu odzwierciedlającym jej nie do końca przezwyciężoną nieporadność językową, objawia się autentyczne rozdarcie między pragnieniem adaptacji a świadomością nieuniknionej klęski. Okazuje się, że tych dwóch kultur nie sposób ze sobą pogodzić. Słownik, tak skrupulatnie opracowywany przez Zhuang od pierwszego dnia pobytu w Londynie, stanowi namacalny dowód rozrzutu między tymi dwoma nacjami. Chiny, wraz ze wszystkimi swoimi ograniczeniami, nieposzanowaniem praw jednostki i propagowaniem wieloaspektowej kolektywności, nie przystają zupełnie do kultury Zachodu, który dawno ma już za sobą rewolucję seksualną i światopoglądową i dla którego niezależność obywateli i poszanowanie ich wolnej woli stanowią wartości podstawowe.

d1zsdt6

Mały słownik chińsko-angielski dla kochanków nie powinien być odbierany jako banalny romans z wątkiem kulturowym w tle. To interesująco skonstruowana historia dwojga ludzi, których różni znacznie więcej niż rasa czy wiek. To opowieść o naturze ludzkiej, która może okazać się silniejsza od miłości. Jak bowiem połączyć potrzebę niezależności i maksymalnej prywatności z pragnieniem założenia rodziny i dzieleniem się nawet najmniejszymi sekretami?
Najnowsza książka Xiaolu Guo opowiada więc o konflikcie interesów, planów, marzeń i mentalności. Interesujące jest również samo zakończenie, którego autorka jasno nie sprecyzowała – do ostatniej kartki nie wiemy bowiem, czy okazało się ono pomyślne dla obojga bohaterów i czy każde z nich odnalazło szczęście. I nawet jeśli zaczyna nam się wydawać, że tak, to zaraz nasuwa się pytanie – ale czy na pewno?

d1zsdt6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1zsdt6

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj