Stracona szansa
Po "pomarańczowej rewolucji" w 2005 roku Ukraina była na ustach całego świata. Zwycięski prezydent Juszczenko obiecywał rodakom zmianę: koniec rządów skorumpowanych, zorientowanych na Rosję polityków. Zapowiedzi te wzmacniała sama twarz prezydenta, naznaczona śladami po truciźnie, jaką aplikowali mu potajemnie polityczni przeciwnicy. Juszczenko bezwiednie przyjmował najbardziej toksyczny typ dioksyn, które według ustaleń ekspertów musiały powstać w warunkach laboratoryjnych. Zamach na jego życie nie był więc wynikiem działań amatorów.
W kraju zapanowała radosna atmosfera, prawdziwy rewolucyjny karnawał. Na czele nowego rządu stanęła Julia Tymoszenko, zapowiadając naprawę państwa. Stało się jednak inaczej. Po nieco ponad roku prezydent był już skłócony z Tymoszenko i rozpaczliwie poszukiwał sojuszników - podpisał umowę o współpracę ze swoim kontrkandydatem z 2005 roku, Wiktorem Janukowyczem. Ten wygrał wybory parlamentarne, w wyniku czego Tymoszenko wyprowadziła ludzi na ulicę. Prezydent zarzucił nowemu premierowi szykowanie rewolucji; tymczasem wzmocniono system represji, a Tymoszenko została skazana na 7 lat kolonii karnej. Ukraińcom zaś wciąż żyło się "po staremu".