„Przyćmiewało wszystko w tym skromnym pokoiku, jak jakiś goteskowy, groźny potwór, panoszący się pod ścianą i spychający w kąt inne żałosne meble, zbite w kupkę, jakby emanowała z niego jakaś złowieszcza magnetyczna siła. Było zrobione z ciemnego drewna, a nad jego blatem wznosiła się ściana szuflad, szuflad w kompletnie niepraktycznych rozmiarach, jakby przeznaczonych dla jakiegoś średniowiecznego czarownika”. * Stare, zabytkowe biurko staje się motywem skupiającym wszystkie treści najnowszej powieści Nicole Krauss* – Wielki dom.
Krauss pisze o różnych ludziach, różnych miejscach i różnych czasach. O amerykańskiej pisarce, której kariera zdominowała pozostałe aspekty życia i która usiłuje nadać jakikolwiek sens prowadzącym do tego decyzjom. O angielskim małżeństwie, które łączy wielka miłość, zażyłość, oddanie... i dzieli jeszcze większa tajemnica. O dwóch żydowskich ojcach, którzy nie potrafią odpowiednio kochać swoich dzieci (i o dzieciach usiłujących odwzajemnić niezidentyfikowane uczucie, którym zostały obdarzone). Początkowo mamy wrażenie, że historie te funkcjonują na zasadzie lini równoległych – istnieją obok siebie, ale ostatecznie nigdy się nie spotkają. Z czasem poszczególne części literackiej układanki zaczynają do siebie pasować; z treści wyłania się sens – wyrazisty i niezaprzeczalny. I kolejny zwrot: gdy z satysfakcją stwierdzimy, że odpowiednio połączyliśmy wszystkie elementy tekstu, okazuje się, że brakuje kilku puzzli; że kilka istotnych fragmentów swojej historii, Krauss postanowiła zatyrzymać tylko dla siebie.
Relacje czytelnika z sednem powieści przypominają nieco życie dwóch przedstawionych w książce postaci. „Poruszamy się jak dwie wskazówki zegara: czasami się spotykamy, znów rozstajemy i ruszamy w samotną drogę”. Ostatecznie pozostajemy niezaspokojeni i syci; zdezorientowani i zachwyceni.
W opisie autorów staram się unikać określeń takich jak „niezwykły” bądź „zdumiewający”, ale talent Nicole Krauss niezaprzeczalnie wpisuje się w te kategorie. Pisarka zdaje się być genialną obserwatorką; wrażliwą na wszystkie zmienne tego świata, na każdy detal otaczającej ją rzeczywistości. Przyznaję, że nie przeczytałam wcześniejszych powieści Krauss – * Kiedy wchodziłem do pokoju* oraz * Historii miłości*. Obecnie wydają mi się jednak lekturą obowiązkową.