"Niech nam żyje Edward Gierek". Jego mit jest ciągle żywy
Politykę Edwarda Gierka można oceniać na różne sposoby, a jego postać będzie budzić skrajne emocje w zależności od respondenta. Nie zmienia to faktu, że już w latach 80. narodził się "mit Edwarda Gierka", który nie został zauważony i wykorzystany przez późniejsze elity polityczne. Władze III RP nie zdawały sobie sprawy, jak wielką siłę ma sentyment do czasów Gierka.
Od piątku 21 stycznia w polskich kinach można obejrzeć film "Gierek". Długo oczekiwany film z Michałem Koterskim w roli Edwarda Gierka i Małgorzatą Kożuchowską, która wcieliła się w jego żonę Stanisławę. Nazwisko Gierek było w latach 70. o 80. odmieniane w Polsce Ludowej przez wszystkie przypadki. A i później, kiedy został odsunięty od władzy, budził wielkie emocje.
- Przez jednych pamiętany jako barbarzyńca komunistyczny. A przez drugich jako zbawca narodu – ten, który sprowadził Coca-Colę i dał posmakować ludziom PRL-u troszkę tego zachodniego stylu – mówił o Gierku w rozmowie z WP Michał Koterski. Film z jego udziałem przedstawia okres rządów Gierka (1970-1980), które rozpoczęły się nagłym rozwojem gospodarczym i symbolicznym otwarciem się na Zachód (otwarcie Pewexów, koncert ABBA w 1976 r. itp.). A skończyły wielkim kryzysem i falą strajków. Ale co było dalej?
Po wprowadzeniu stanu wojennego był internowany na polecenie gen. Jaruzelskiego. Przez kilka lat toczyło się wobec niego postępowanie karne. W 1981 r. stanął przed komisją, która miała zbadać nadużycia wysokich funkcjonariuszy partyjnych PZPR związanych z nieprawidłowym wykorzystaniem pożyczek zagranicznych z lat 70.
Po odsunięciu od władzy w 1980 r. Edward Gierek żył jeszcze 21 lat. Nie wyjechał do NRD na zaproszenie Ericha Honeckera, który zaproponował to ("My go przyjmiemy") Jaruzelskiemu. Miał willę w Katowicach, a ostatnie lata starości spędził w Ustroniu.
"Stan zdrowia Gierka systematycznie się pogarszał. Doskwierały mu problemy z kręgosłupem; nasilała się, nabyta podczas pracy w kopalniach, pylica. Gierek był też w nie najlepszej kondycji psychicznej, co zawsze jest przypadłością ludzi, których pozbawiono władzy" – pisał w książce "Gierek. Człowiek z węgla" Piotr Gajdziński. (w styczniu 2022 r. nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazało się drugie wydanie).
"Bał się. Przede wszystkim Jaruzelskiego, a po przełomie 1989 r., także 'Solidarności'. Wielkie wrażenie wywarła na nim śmierć Nicolae Ceauşescu i jego żony Eleny, których rozstrzelano 25 grudnia 1989 r." – dodał Gajdziński.
Biograf zauważył, że Edward Gierek był "pierwszym peerelowskim przywódcą, który zmarł w III Rzeczpospolitej. I sprawił tym władzom państwowym oraz lewicy niemały kłopot". Gierek zmarł 29 lipca 2001 r. w Cieszynie, dożywając sędziwego wieku 88 lat. W owym czasie Polską rządził opozycjonista z czasów PRL Jerzy Buzek i były działacz PZPR Aleksander Kwaśniewski. Żaden z nich nie pojechał na pogrzeb I sekretarza KC PZPR i Członka Rady Państwa. "Protokołowi nie uchybili — formalnie Gierek nie pełnił w PRL żadnej istotnej funkcji państwowej — ale stracili okazję, aby niemało wygrać" — pisze w swojej książce Gajdziński.
Gierka pochowano w sierpniu na cmentarzu w Sosnowcu-Zagórzu. Szacuje się, że w ostatnim pożegnaniu wzięło udział ok. 10 tys. osób. Nieobecność premiera Buzka, byłego solidarnościowca i prezydenta Kwaśniewskiego, który w epoce Gierka nic jeszcze nie znaczył w PZPR, nie dziwi Gajdzińskiego. "Najbardziej jednak widoczna była nieobecność na sosnowieckim cmentarzu Leszka Millera, przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, partii wyrosłej z PZPR i nawiązującej do jej tradycji. To była dziwna absencja". Autor książki nie pisał tego w kontekście ewentualnej sympatii czy uznaniu, którym Miller mógł darzyć Gierka. W grę wchodziła jednak poważna polityczna korzyść.
"Gdyby 29 sierpnia 2001 roku Leszek Miller pojawił się na cmentarzu w Sosnowcu, być może dwa miesiące później Sojusz Lewicy Demokratycznej objąłby samodzielne rządy, bez konieczności tworzenia koalicji z Polskim Stronnictwem Ludowym" – przekonują Gajdziński, zwracając uwagę na niezwykłą popularność i poparcie polskiego społeczeństwa, czyli potencjalnych wyborców, dla dokonań Gierka.
Po jego śmierci CBOS przeprowadził badanie, którego wynik "był szokujących dla elit politycznych". Pytania odnośnie Gierka i jego zasług dla Polski pokazały, że aż połowa respondentów oceniała go pozytywnie. W 2001 r. negatywną ocenę wystawiło mu tylko 6 proc. społeczeństwa, 17 proc. wybrało opcję "bardzo pozytywnie", a prawie co trzeci pytany mówił, że bilans rządów Gierka jest "raczej pozytywny".
Badanie przeprowadzone na Polakach, którzy za Gierka byli pełnoletni, wykazało jeszcze większe poparcie dla jego rządów. 24 proc. pytanych wybrało odpowiedź "bardzo pozytywnie", 39 proc. "raczej pozytywnie", a tylko 6 proc. Polaków powyżej 39. roku życia w 2001 r. oceniło działalność Gierka "raczej negatywnie" i "bardzo negatywnie".
"Badania CBOS-u z 2001 r. wykazały, że największą estymą Gierek cieszył się wśród mieszkańców wsi — zwłaszcza rolników — a także małych i średnich miast. Najlepiej oceniali Gierka Polacy znajdujący się w trudnej sytuacji materialnej i słabo wykształceni" – dodał Gajdziński.
O sentymencie do czasów Gierka świadczył także późniejszy sondaż przeprowadzony na czytelnika, słuchaczach i widzach "Gazety Wyborczej", Radia Zet i TVN. W 2004 r. okazało się, że Polacy jako powojennego przywódcę o wiele bardziej cenią Edwarda Gierka (46 proc.) niż Lecha Wałęsę (39 proc.) czy Kwaśniewskiego, Mazowieckiego, Millera i innych, którzy zostali w wynikach sondażowych daleko w tyle.
Takie pośmiertne uwielbienie dla Gierka nie dziwi Gajdzińskiego, który zauważa, że ten mit przywódcy narodził się już w latach 80. "To, co w poprzedniej epoce było normalnością, za rządów Stanisława Kani i Wojciecha Jaruzelskiego stało się rarytasem". Podczas gdy "za Gierka" można było poczuć smak Zachodu, "symbolem lat osiemdziesiątych w Polsce stał się mężczyzna dumnie kroczący po ulicy z wianuszkiem papieru toaletowego zawieszonym na szyi". Udręki życia codziennego potęgowało zniesienie swobód obywatelskich i przykręcenie kurka w kulturze.
"Kochamy lata 70. przede wszystkim za to, że były" – podsumował Gajdziński. W swojej książce zamieścił krótki wiersz z tamtego okresu, oddający ówczesne nastroje społeczne, które (jak pokazują liczne badania i sondaże) przetrwały w pamięci wielu Polaków:
"Za Bieruta strzelanina,
Za Gomułki suche bułki
Dzisiaj mamy chlebek i serek
Niech nam żyje Edward Gierek".
W artykule wykorzystano fragmenty książki Piotra Gajdzińskiego "Gierek. Człowiek z węgla". Wydawnictwo Poznańskie, wyd. II, 2022.