Trwa ładowanie...
recenzja
10-11-2014 13:01

Nieaktualne, a jednak...

Nieaktualne, a jednak...Źródło: "__wlasne
d38fjz2
d38fjz2

Publicystyka na tematy aktualne – czy to społeczne, czy polityczne, czy kulturalne – jest nakazem chwili, zarówno dla piszącego, jak i dla czytających. Lecz gdy od wydarzeń/ zjawisk, o których mowa, minie trochę czasu, najczęściej zaczyna stopniowo popadać w zapomnienie. Bo cóż nas obchodzi czyjeś zdanie na temat, powiedzmy, ministra jakiegoś resortu, z którym stosunkowo mało miewamy do czynienia, sprzed kilkunastu lat, zwłaszcza jeśli dana osoba już skutecznie zeszła ze sceny politycznej? Albo premiery filmu/ spektaklu/ książki/płyty z gatunku, za jakim nieszczególnie przepadamy, zaś o tym konkretnym tytule już wiemy, że nie spotkał się z powszechnym zainteresowaniem i nic się od tego czasu nie zmieniło? To wszystko prawda.

Jednak z drugiej strony trudno nie zauważyć innej prawdy: trochę inaczej sprawa wygląda, gdy chodzi o teksty z lat, których sami w żaden sposób nie jesteśmy w stanie pamiętać, jako że były to czasy młodości naszych dziadków czy pradziadków. Im dalej w tył, tym bardziej ta nieaktualność staje się swego rodzaju zaletą – demonstracją klimatu epoki (a jeśli zawiera dość szczegółów, to i nie tylko samego klimatu), pomagającą wejrzeć w mentalność i sposób odczuwania ludzi, którzy owe teksty pisali i tych, którzy je czytali.

Do tego właśnie gatunku – rzeczy na tyle nieaktualnych, że zamiast nudzić, zaczynają interesować – należą pełne polemicznej pasji artykuły Stanisława Cata-Mackiewicza, wileńskiego dziennikarza, który, zdoławszy ujść z zaatakowanych przez sowiecką armię ziem wschodnich i, uniknąwszy w ten sposób tragicznego losu tylu przedstawicieli polskiej inteligencji i oficerów rezerwy, dotarł przez Francję do Anglii. Jeszcze „po drodze” został powołany przez prezydenta na uchodźstwie, Władysława Raczkiewicza, do nowo utworzonej Rady Narodowej RP, zaczynając tym samym swoją przygodę z polityką na większą skalę (jak wiemy, kilkanaście lat później pełnił nawet przez pewien czas funkcję premiera rządu londyńskiego). Ale swojej działalności publicystycznej ani myślał zaprzestać. Zwłaszcza wtedy, gdy wraz z częścią członków Rady Narodowej zaprotestował ostro przeciw kształtowi układu Sikorski-Majski i w konsekwencji tego znalazł się poza nawiasem kręgów okołorządowych.

Z tego to okresu – od października 1941 do końca 1942 – pochodzą zebrane w niniejszym tomie broszury, publikowane sukcesywnie w niezależnym londyńskim wydawnictwie emigracyjnym M.I. Kolin (Publishers) Ltd. Jest ich 10; jednej, jak się dowiadujemy z przedmowy, brakuje, bowiem – jako poruszającą niezwykle wówczas niewygodną dla alianckich środowisk kwestię zbrodni katyńskiej – skonfiskowała ją w całym nakładzie cenzura angielska.

d38fjz2

Ale i bez tej jednej damy sobie radę; około setki tekstów, odliczając publikowane na końcu co którejś broszury krótkie listy od czytelników, to dosyć, by wyrobić sobie dość zdecydowany pogląd na orientację polityczną Mackiewicza. Znając jego wcześniejszą biografię, nie można być zaskoczonym faktem, że jego bezwzględnym priorytetem, za którym optował żarliwie i niestrudzenie, było zachowanie (a raczej przywrócenie, bo przecież po 17 września „Lwów, Brześć, Stanisławów i inne miasta” poznała nagle cała Europa jako ‘znajdujące się na terytorium Ukraińskiej SSR i Białoruskiej SSR’ [1] …) przedwojennych granic Polski na wschodzie. Jakżeby mogło być inaczej, skoro połowę swego dzieciństwa i większość dotychczasowego dorosłego życia przemieszkał w mieście, w którym spoczęli na zawsze: (kontrowersyjna czy nie, ale przecież królowa polska) Barbara Radziwiłłówna, Joachim Lelewel, Władysław Syrokomla, a wreszcie i serce Marszałka Józefa Piłsudskiego, męża opatrznościowego odrodzonej Rzeczypospolitej?

Trudno się zatem dziwić, że nie potrafił spokojnie pisać o żadnym porozumieniu, czy to polsko-sowieckim, czy aliancko-sowieckim, które by kwestii powrotu Lwowa i Wilna nie poruszało lub poruszało w sposób okrężny i nieszczery. Można dziś debatować, czy generał Sikorski mógł był zachować w tej sprawie bardziej nieugiętą postawę, czy nie istniały sposoby przekonania aliantów o konieczności wywarcia silniejszego nacisku na nowych sprzymierzeńców – nie można natomiast kwestionować racji Mackiewicza, przemawiającego w tym momencie nie tylko jako publicysta, lecz także – może przede wszystkim – jako człowiek, któremu odebrano dom rodzinny i oddano komuś, kto jeśli raz chwycił, już nie puści, a przynajmniej nie z własnej woli… Jakże wzruszająco wyraża się jego tęsknota za Wileńszczyzną w kończącym pierwszą broszurę Dokumencie ostatnim, gdzie zamieszcza cykl wierszy Stanisława Balińskiego, opiewających z nostalgią i liryzmem czar ziemi nowogródzkiej, a jako dodatek do nich sam kreśli kilka zdań, utrzymanych w zgoła
innej poetyce, niż pozostałych dziewięćdziesiąt kilka artykułów polemicznych – pełnych tym razem nie racji rozumowych, lecz uczuć prosto z serca płynących! Na to odstępstwo od konwencji pozwala sobie tylko ten jeden raz, choć nawiązań do niekorzystnego obrotu wypadków historycznych, odrywających Kresy od Polski, jest w tym tomie co niemiara; wnikliwszy czytelnik zauważy, że niektóre z nich są niemal dosłownym powieleniem wcześniejszych zdań czy akapitów, jednak niekoniecznie trzeba uważać to za wadę – wszak jeśli stajemy się orędownikami jakiejś tezy, bywa, że musimy argumenty na jej rzecz powtarzać wciąż i wciąż od nowa.

Pozostałe teksty można z grubsza przydzielić do kilku obszarów tematycznych, niekiedy zresztą wzajemnie się przenikających i dopełniających (relacje pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi koalicji antyhitlerowskiej, polityka zagraniczna II RP, polityka zagraniczna i wewnętrzna rządu na uchodźstwie, oczekiwania i obawy dotyczące przyszłego kształtu niepodległej Polski) i podzielić, zgodnie z genezą, na dwa rodzaje: pierwotne – wyrażające opinię autora w danej kwestii, i wtórne – stanowiące odpowiedzi na głosy polemistów. W jednych i drugich uderza umiejętność połączenia miażdżącej niejednokrotnie krytyki z kulturą wypowiedzi; dezaprobata dla niemal wszystkich członków aktualnego rządu i Rady Narodowej jest jawna i otwarta, ale zawsze – przynajmniej z punktu widzenia autora – uzasadniona, zawsze ograniczona do kwestii merytorycznych; Mackiewicz nie waha się oddać sprawiedliwości komuś, kogo personalnie nie lubi i nie ceni, jeśli tylko ten ktoś jego zdaniem postąpił słusznie – i nie waha się ostro
wytknąć błędów i niedociągnięć komuś, kogo skądinąd darzy najwyższym szacunkiem. (Jakżeby się chciało, by dzisiejsi publicyści umieli pisać w tym tonie o swoich adwersarzach i sprzymierzeńcach…!).

Nie sposób nie pochylić czoła przed przenikliwością polityczną autora – dziś, z perspektywy czasu, nad wyraz dobrze widać, ile słuszności było w jego obawach dotyczących strategii władz sowieckich względem Polski i aż nader zachowawczego podejścia rządów alianckich do kwestii granic sprzymierzeńca, który nie dość, że się wykrwawił jako pierwszy, dając im czas na zebranie sił, to jeszcze nadal – nawet przy tak okrojonych możliwościach - wspierał ich czynnie w walce z hitlerowskim imperium.

d38fjz2

Nie sposób też oprzeć się pewnej gorzkiej refleksji na temat zdolności się uczenia co poniektórych narodów na własnych błędach, przeczytawszy na przykład takie oto ustępy: „Po co na przykład te 17 samochodów osobowych, luksusowych, ośmio- lub więcej cylindrowych, pożerających 20 do 30 litrów benzyny na 100 km, ma obsługiwać rząd? (…). Przed restauracyjką naprzeciwko znowu limuzyna „C.D.” i znowuż wszyscy wiedzą, że to jakiś Polak się posila i że jego nieekonomiczna maszyna marnuje benzynę na cele nic ani z prowadzeniem wojny, ani ze szczęściem ludu polskiego wspólnego niemające. (…) Wydaje im się, że bez limuzyny nie będą mieli żadnego autorytetu, że gdyby jeździli nie autami, lecz autobusami, to natychmiast przestaliby być ministrami, a staliby się woźnymi”; „czasami się zdaje, że dziennikarze rządowi zatracili poczucie naszego rzemiosła, a stali się kurtyzanami lub pacholętami z mirrą i kadzidłem w rękach”…

Jak to czasem warto zajrzeć do takich nieaktualnych pozycji!


[1] w podwójnym cudzysłowie cytaty z Mackiewicza, w pojedynczym – przytaczany przezeń cytat z innej publikacji [przyp. rec.]

d38fjz2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d38fjz2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj