Nie żyje Jerzy Pilch. Od kilku lat zmagał się z nieuleczalną chorobą
W wieku 67 lat odszedł Jerzy Pilch. Wybitny publicysta, dramaturg, prozaik, autor scenariuszy filmowych. Od kilku lat zmagał się z chorobą Parkinsona i poruszał się na wózku.
Informację o śmierci pisarza podała "Gazeta Wyborcza", powołując się na jego żonę Kingę.
Jerzy Pilch urodził się 10 sierpnia 1952 r. w Wiśle, która wielokrotnie pojawiała się na kartach jego książek i felietonów. Przez krytykę i czytelników był uznawany za jednego z najważniejszych, ale i najwybitniejszych, współczesnych twórców literatury. Znany z niezwykłej otwartości w mówieniu o najbardziej intymnych sprawach ze swojego życia.
- Wypiłem w życiu cysternę spirytusu - mówił Pilch.
Jego powieść z wątkami autobiograficznymi "Pod Mocnym Aniołem", w której opisał zmagania z alkoholizmem, próby wyjścia z nałogu, powroty na oddział deliryków, liczne pijaństwa i trzeźwienia, przyniosła mu w 2001 r. Nagrodę Literacką Nike. Do nagrody był nominowany w sumie siedem razy.
Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1989 r. otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich za tom "Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej".
Do najbardziej znanych książek Jerzego Pilcha należą m.in. "Tezy o głupocie, piciu i umieraniu" (1997), "Bezpowrotnie utracona leworęczność" (Paszport "Polityki", 1998 r.), "Pod Mocnym Aniołem" (2001), "Miasto utrapienia" (2005), "Wiele demonów" (2013) czy "Widok z mojego boksu" (2019).
W 2014 r. Wojciech Smarzowski przeniósł na ekran "Pod Mocnym Aniołem". Ale nie była to pierwsza ekranizacja jego prozy. W 1994 r. jego powieść "Spis cudzołożnic. Proza podróżna" trafiła na ekran za sprawą Jerzego Stuhra, który napisał scenariusz do filmu "Spis cudzołożnic", wyreżyserował go i wcielił się w główną rolę. Pilch był współtwórcą dialogów do adaptacji, pojawił się też w epizodycznej roli.
Pilch był wieloletnim członkiem zespołu redakcyjnego "Tygodnika Powszechnego", następnie publikował na łamach "Hustlera", "Polityki", "Dziennika" i "Przekroju".
W 2012 r. ujawnił, że cierpi na chorobę Parkinsona, którą opisał m.in. w "Drugim dzienniku". Była to, jak tłumaczył autor, "spowiedź ekstremalna".
Na łamach książki opisywał m.in. walkę z chorobą, smutną prozę codzienności czy zażywanie kolejnych lekarstw. Nawet w tak zwykłych czynnościach krył się temat do rozważań, który fascynująco dał się opisać.
"Zjadłem, zażyłem number one, położyłem się z powrotem [...]; gdy godzina minęła, zażyłem number two - teraz będzie trochę gorzej, number two ma silne działanie uboczne, łącznie z halucynacjami i nieoczekiwanymi utratami przytomności, z drugiej strony będzie trochę lepiej, w swoistej omdlewczości całego ciała i na pewno części duszy wyostrzają się władze poznawcze".
W ostatnich latach życia poruszał się na wózku inwalidzkim. W grudniu 2019 r. na łamach "Polityki" ukazał się jego gorzki apel "Uwolnijmy niepełnosprawnych!”, w którym opisywał swoją codzienność jako osoby niepełnosprawnej.
"Niepełnosprawność nie jest prosta; nawet w centrum Warszawy niepełnosprawny musi dopasować się do miasta. Miasto do niego? Miasto nic nie musi. A on musi. On jest jak kot w wojsku – kot nie ma żadnych praw" – pisał Pilch.
Również w grudniu 2019 r. przeprowadził się wraz z żoną do Kielc. Tam zmarł w piątek 29 maja.
- Do ostatnich chwil życia był świadomy. Był ciepłym, czułym człowiekiem. Kochał życie, nie był samotnikiem, jak próbowano go przedstawiać. Tak bardzo lubił rozmawiać z ludźmi, tak bardzo wciąż był ciekawy świata - mówiła na łamach "Gazety Wyborczej" żona pisarza.