Trwa ładowanie...
recenzja
03-11-2011 10:16

Nie zawsze dobrze być Obdarzonym…

Nie zawsze dobrze być Obdarzonym…Źródło: "__wlasne
d4cj05m
d4cj05m

Nauczona doświadczeniem, z dużą rezerwą podchodzę do książek, na których okładkach autorzy not wydawniczych i cytowani recenzenci – najczęściej anonimowi – przerzucają się superlatywami w rodzaju „olśniewająca”, „rewelacyjna”, „dorównująca najlepszym utworom …” (tu nazwisko jakiegoś światowego klasyka gatunku)”. Ale ponieważ od czasu do czasu jakąś nowość jednak trzeba przeczytać, staram się takie wtręty omijać wzrokiem i zabrać się do lektury bez uprzedzeń. Właśnie tak postąpiłam z pierwszym tomem cyklu powieściowego „Siedem królestw", nie zrażając się nawet tym, że dopiero co czytałam pierwszy tom innego cyklu o bardzo podobnej nazwie (* Trylogia Siedmiu Królestw* Cindy Williams Chimy ). W końcu siódemka jest liczbą magiczną, więc występowanie w literaturze fantasy światów złożonych z siedmiu elementów geopolitycznych jest
poniekąd uzasadnione J.

Wybrańcy to historia dwojga młodych ludzi wysokiego rodu, bardzo urodziwych i do tego obdarzonych ponadprzeciętnymi zdolnościami. Powinni być zadowoleni z życia, prawda? A jednak daleko im do tego stanu, bo tam, gdzie przyszli na świat, wszyscy im podobni – od dzieciństwa naznaczeni widocznym dla wszystkich piętnem niezwykłości i nieco pogardliwie zwani Obdarzeńcami – skazani są albo na dożywotnią służbę u władcy, praktycznie bez prawa dysponowania własną osobą, albo na życie w charakterze wyrzutka, ledwie tolerowanego przez własną rodzinę, a omijanego ze wzgardą przez współobywateli. Katsa, której umiejętności walki nie mają sobie równych, pełni na dworze swego wuja Randy, zasiadającego na tronie Estillu, funkcję pośrednią między katem i egzekutorem długów; tylko czasem przypada jej w udziale misja niewymagająca zadawania komuś śmierci lub bólu – na przykład teraz, gdy wraz z dwoma towarzyszami ma uwolnić nieznanego jeńca z lochów w pałacu króla sąsiedniego państwa...

Greening Grandemalion, zwany przez najbliższych Po, ma trochę więcej szczęścia - królowa Lienidu starannie ukryła przed otoczeniem prawdziwą naturę Daru syna…

Kiedy los zetknie tych dwoje, Katsa będzie trzecią – po matce i dziadku Po – osobą, która pozna jego niezwykłe umiejętności, a sposób, w jaki się o tym dowie, wywoła spore zamieszanie w relacjach między nimi.A potem okaże się, że ich ścieżki przecięły się nie bez przyczyny: zwłaszcza w magicznym świecie wszystko ma swój cel, więc i przed parą młodych Obdarzeńców pojawi się niezwykle trudne zadanie, za którego powodzenie trzeba będzie słono zapłacić…

d4cj05m

Określenie debiutanckiej powieści Kristin Cashore mianem „olśniewającej” przez cytowanego na okładce recenzenta „Publishers Weekly” to lekka przesada, niemniej jednak trzeba autorce przyznać, że całkiem nieźle sobie radzi z prowadzeniem akcji, a kreacja postaci Katsy – ze ścieraniem się kobiecego i męskiego pierwiastka jej osobowości, z wewnętrznymi rozterkami dotyczącymi przymusowo wykonywanego zajęcia – jest na tyle wyrazista, że zapamięta się ją na długo. Troszkę gorzej przedstawia się fantazja słowotwórcza Cashore. Estill, Wester, Nander i Sunder w sposób nazbyt oczywisty kojarzą się z angielskimi nazwami stron świata, a nazwanie ich głównych miast portowych Sunportem, Westportem itp. było może logiczne, lecz z całą pewnością nie finezyjne; ojczysta krainy Katsy, Middlany, budzi jeszcze bardziej oczywiste skojarzenie z Midlandami z „Miecza Prawdy” Goodkinda . Podobnie jak Goodkind , Cashore ma również niejakie trudności ze spójnym językowo ochrzczeniem powieściowych postaci. Jedne imiona sprawiają wrażenie błędnie zapisanych imion anglosaskich (Giddon, Davit, Ellis), inne są rzeczownikami pospolitymi (Bear, Faun, Patch, Red) lub złożeniami rzeczownikowo-przymiotnikowymi (Thigpen, Bitterblue), przy czym nie sposób po nich poznać płci bohatera (wśród wymienionych powyżej w nawiasach są dwa imiona kobiece – kto zgadnie, które?; Randa jest mężczyzną, Hulda kobietą) ani jego pochodzenia.

Pomijając ten miejscami denerwujący mankament, powieść czyta się szybko i z pewną dozą emocji, a jeśli ma się pod ręką tom drugi – będący, jak wieść niesie, nie tyle jej kontynuacją, co swego rodzaju „prequelem” – trudno zwalczyć pokusę natychmiastowego zabrania się za poznawanie dalszych przygód mieszkańców Siedmiu Królestw.

Nie popełnię chyba gafy, przewidując, że cykl znajdzie fanów przede wszystkim wśród czytelników nastoletnich, zwłaszcza płci żeńskiej (ze względu na konsekwentne stawianie na pierwszym planie postaci kobiecych - wiadomo już, że i w tomie drugim, i w dopiero przygotowywanym trzecim główne role również przypadły nastolatkom o wyrazistych charakterach – i solidnie zaakcentowany wątek miłosny). Jeżeli komuś podobała się „Trylogia Czarnego MagaCanavan , najpewniej zadowoli go i „Siedem królestw” (choć ostateczną opinię w tej kwestii będzie można wydać dopiero za parę lat, gdy cykl zostanie ukończony i w całości przetłumaczony na polski).

d4cj05m
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4cj05m