Przy okazji lektury takiej powieści jak ta nachodzi człowieka refleksja – jak daleko może posunąć się autor w epatowaniu czytelnika okrucieństwem? Czy bez krwawych szczegółów nie da się stworzyć wiarygodnej i mrożącej krew w żyłach opowieści? Z pewnością się da, jednakże Przysięga milczenia do takich książek nie należy. Autorka nie szczędzi czytającym ani obrazów przemocy, ani drastycznych opisów co sprawia, że dla osób wrażliwych lektura może być, delikatnie rzecz ujmując, niełatwa.
W małym amerykańskim miasteczku Painters Mill żyją również Amisze, a łącznikiem między nimi jest komisarz Kate Burkholder, kobieta, która z zamkniętej amiskiej społeczności odeszła wiele lat temu. Zakończona, jak mogłoby się wydawać historia morderstw sprzed kilkunastu lat powraca, kiedy ponownie zostaje znalezione ciało młodej dziewczyny. Komisarz, która sama przed laty została skrzywdzona, chce zrobić wszystko co w jej mocy, by nikt więcej nie zginął. Dysponuje jednak bardzo ograniczonymi siłami i środkami, a w śledztwie nie pomaga jej tajemnica z przeszłości, której ujawnienia obawia się bardziej niż grasującego po jej rodzinnym mieście zabójcy. Atmosfera zagęszcza się ze strony na stronę, kiedy to giną kolejne kobiety, a policja wciąż nie może trafić na ślad przestępcy. Policjantka działa nie tylko pod presją czasu, ale także pod stale rosnącym naciskiem osób rządzących w mieście, które zaczynają powątpiewać w jej umiejętności.
Powieść została napisana z zachowaniem wszelkich wymogów dotyczących kryminalno-sensacyjnej literatury – z odpowiednią dawką napięcia, z umiejętnie dawkowanymi informacjami na temat śledztwa, z zaskakującym zakończeniem i elementami obyczajowymi, a nawet miłosnymi w tle, jednakże ilość przemocy, jaka pojawia się na jej kartach i mnogość drastycznych szczegółów powoduje, że czytający zaczyna się zastanawiać, czy tak naprawdę jest sens brnąć w dalszą lekturę. A szkoda. Opisana przez autorkę historia ma niewątpliwie duży potencjał, który niestety ginie przytłoczony nadmierną ilością makabry.