Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:22

Nie tylko zapach napalmu o poranku

Nie tylko zapach napalmu o porankuŹródło: Inne
dm230m2
dm230m2

Czy zastanawiali się Państwo, ile jest na świecie zapachów?
Ja właściwie też nie, ale zapewniam, że odpowiedź na to pytanie jest równie nieprecyzyjna, co imponująca. Zapachy towarzyszą nam przez całe życie, niektóre subtelne, efemeryczne, znikające chwilę po tym, jak uświadomiliśmy sobie ich istnienie, inne drażnią uporczywie nie chcąc przeminąć, absorbują uwagę i nie dają się skupić. Potrafią nawet otulać lekką mgiełką wspomnienia, cienką warstwą spowijając przeszłość, któż bowiem z nas nie złapał się kiedyś na tym, że, czując dawno zapomnianą woń, nie powrócił myślami do czasów minionych? Zapach pierwszej pomarańczy, kiedy cytrusy były takim samym luksusem, jak obecnie kawior i trufle, woń świeżo zerwanego pomidora w przebrzmiałych czasach, kiedy pomidory i truskawki jeszcze pachniały, a nie tylko wyglądały, wiążą się z naszymi wspomnieniami równie silnie, jak przeżycia, dźwięki czy smaki. Niesamowity świat zapachów jest również polem do popisu dla grafomanów wszelakiej proweniencji, których twórczość można poznać wchodząc na stronę pierwszej lepszej e-perfumerii.
Zawsze urzekają mnie te wszystkie opisy woni dla – cytuję – zdecydowanych, pewnych siebie macho, żywiołowych prowokatorów nie bojących się ekstremalnych wyzwań, lubiących zakładać na siebie nuty żywicy, mchu i kory cedru. Zaiste, od razu człowiekowi lepiej się robi na duszy, gdy sobie pomyśli, że wystarczy pachnieć jak omszałe drzewo, by stać się pewnym siebie, żywiołowym macho.

Abstrahując od powyższych twórców, w tym uniwersum jak ryba w wodzie czują się również niektórzy naukowcy, badający fizjologiczne i psychologiczne aspekty postrzegania tego, co dostaje się do naszych nosów. Jednym z nich jest Avery Gilbert, ekspert zapachowy, psycholog specjalizujący się w tematyce dotyczącej zmysłów. Jak sam o sobie pisze, należy do ludzi, którzy zarabiają na życie wąchaniem najróżniejszych substancji i tworzeniem zapachów: od perfum do żwirku higienicznego dla kotów. Jego pierwsza książka zatytułowana „Co wnosi nos. Nauka o tym, co nam pachnie”, jest finalistką Los Angeles Times Book Prize w kategorii Nauka i Technologia oraz została nominowana do nagrody Royal Society Prize for Science Books. Przetłumaczono ją m.in. na język hiszpański, japoński, chiński, koreański oraz turecki i właśnie ukazuje się na półkach polskich księgarni.

Przyjmując zaproszenie do wszechświata zapachów, tuż po przekroczeniu progu dowiemy się o ich klasyfikacji, do której kluczem jest tajemnicze Koło Aromatyczne. Niebawem poznamy odpowiedź na pytanie, dlaczego tworzenie perfum jest podobne do pisania programów komputerowych oraz prześledzimy zmagania z systematyką zapachów przez takie tuzy nauki, jak Linneusz, który miał manię na punkcie szeregowania wszystkiego, od roślin po kolegów z branży. Od kwestii „jak wiele istnieje zapachów” Gilbert preferuje raczej „ile kategorii zapachów potrzebujemy, aby orientować się w ich przestrzeni?”, zaś próba rozwiązania tej zagadki stanowi znakomity przyczynek do rozważań nad sposobem postrzegania bodźców przez mózg. Innymi słowy, odczytywaniu przez umysł informacji zawartej w otaczających nas cząstkach chemicznych i interpretacji jej jako ten, a nie inny zapach, będący li tylko wyobrażeniem, a nie rzeczywistym bytem. Płonący las wszak nie pachnie, jeśli nie ma nikogo, kto poczułby unoszący się swąd. Arcyciekawy jest to
rozdział o tym, jak nasz mózg transponuje sygnał chemiczny na elektryczny - cząsteczki na impuls. Naukowe rozważania z pogranicza psychologii i neurologii, przechodzą bardzo płynnie w dywagacje na tematy czysto chemiczne, kiedy Gilbert zastanawia się, jaka substancja odpowiada za charakterystyczny zapach „trawki” (THC jest przecież bezwonny) oraz w jaki sposób można stworzyć sztuczną woń kokainy, LSD i ecstasy. Przeczytawszy o dziwakach, maniakach i geniuszach oraz o tym, kto ma dobrego nosa, a kto nie, wejdziemy na pole medycyny klinicznej, by zapoznać się z przypadkami patologii postrzegania zapachu oraz przyczynach utraty węchu – wyborny to rozdział! „Co wnosi nos” zawiera również opowieści na temat przydatności węchu w pracy policjanta oraz te o dawnych doświadczeniach mających na celu odnalezienie miejsca, w którym zachodzi proces wyczuwania zapachu. Zapewniam, że nazwanie tych eksperymentów dość makabrycznymi byłoby grubą deprecjacją określenia „dość makabryczny”; ciężko uwierzyć, że człowiek wpadł na
niektóre z opisanych tu pomysłów. Przybliżywszy czytelnikowi mechanizm postrzegania panoramy zapachów, autor skupia się na sile wonnej sugestii oraz na przesądzie (czy aby na pewno?), jakoby zapach mógł wywoływać choroby. Wstrząsającymi są fragmenty o Nowym Yorku, „mieście, w którym trzeba zacząć się rozkładać, by ktoś zauważył naszą nieobecność”, stające się pretekstem do uroczej gawędy o profilach odorowych każdego ze stadiów rozkładu zwłok. Czmychając od tej, cokolwiek śmierdzącej, tematyki, niebawem przeniesiemy się na grunt sztuki, by, przeczytawszy o literaturze, muzyce i filmie, przekonać się, jak twórcy usiłowali oddać istotę zapachu słowami, nutami czy zamknąć ją w celuloidowych klatkach. Bardzo interesującym jest również rozdział o perswazji stosowanej w sklepach, gdzie koszule otacza woń wypranego płótna lnianego wydobywająca się z systemów wentylacyjnych, a powietrze w dziale dziecięcym nasycone jest zapachem gumy do żucia. W Polsce takie rozwiązania to raczej pieśń przyszłości, przyznam jednak,
że obawiałbym się odwiedzić w takim przybytku dział z papierem toaletowym. Jeden z ostatnich rozdziałów książkiCo wnosi nos jest iście melancholijny i traktuje o próbie ocalenia dzisiejszych woni, zanim nie odejdą w przeszłość, wszak wraz z zanikaniem panoramy zapachowej nasza kultura ponosi niepowetowaną stratę.

Patrick Süskind, w swoim najsłynniejszym dziele o zapachowym nekrofilu, napisał: „Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. (…) Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad sercami ludzi.” Pomimo tego, iż Gilbert nie ma najlepszego zdania o tej książce uważając, że tak się ma ona do robienia perfum, jak Teksańska masakra połą mechaniczną do produkcji kiełbasy, nie da się nie odnaleźć piękna i racji w cytacie z Pachnidła.

dm230m2

Co wnosi nos to książka popularnonaukowa w pełnym tego słowa znaczeniu. Autor bardzo sprawnie porusza się po wielu dziedzinach naszego życia, od neurobiologii, chemii, poprzez medycynę, aż do – bardziej lub mniej masowej – kultury, na każdym z tych pól czując się znakomicie i bez trudu potrafiąc zainteresować czytelnika. Wybornie umie odnaleźć balans pomiędzy mnogością rzeczonych dziedzin, wskutek czego odbiorca nie ma poczucia przesytu czy znużenia. Po lekturze Co wnosi nos, prócz nielichego zaintrygowania i, równie dużego zestawu ciekawych anegdotek i historii, pozostała we mnie dość przykra refleksja. Okazało się bowiem, że wszystkie te wzmiankowane przeze mnie wspomnienia dzieciństwa, te pomarańcze, pomidory, truskawki, stanowiące cienie przeszłości otulone wonnymi aromatami, sprowadzić można brutalnie do kieszonkowego zestawu małego chemika. Cóż, niektóre książki – przy swojej zgubnej subtelności - mają to do siebie, że odzierają nas z najintymniejszych złudzeń, ale żeby aż tak brutalnie?!
Niezależnie od tego smutnego faktu, Co wnosi nos rekomenduję z pełnym przekonaniem, albowiem, jeszcze raz przywołując słowa Süskinda, zapach jest bratem oddechu, czy tego chcemy, czy też nie.

dm230m2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dm230m2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj