Sheila O'Flanagan należy do grona autorek (obok Marian Keyes i Cathy Kelly)
, po książki których sięgam nieodmiennie z niekłamaną przyjemnością podszytą pewnością, że czasu poświęconego na lekturę nie będę mogła uznać stracony. A dzieje się tak dlatego, że pisane przez nią powieści mają wszystko, czego od lektury można oczekiwać (jeśli nie więcej). Choć historia jest osadzona w innych niż polskie realiach, wcale nie zmniejsza to jej siły oddziaływania, ponieważ tak naprawdę nie jest ważne, gdzie akcja się rozgrywa, bo bez przeszkód mogłaby toczyć się wszędzie. To ludzie są najważniejsi. Tym razem to Darcey i Nieve, niegdyś największe przyjaciółki, obecnie osoby nie darzące się największą sympatią, oględnie rzecz ujmując (a wszystko przez mężczyznę, jak można się domyślać). Nieve odbiła bowiem Darcey narzeczonego, Aidana. Ta pozostawiona nie może przeboleć straty, mimo iż minęła już prawie dekada od tego traumatycznego przeżycia. A tu w dodatku, po latach dostaje zaproszenie na ślub tej zdradzieckiej dwójki.
Czy to wydarzenie będzie dla niej okazją do rozliczenia z przeszłością? I jak to rozliczenie będzie wyglądać? Czy Darcey wywoła skandal? Pogodzi się z losem? A może w ogóle nie przyjmie zaproszenia? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w trakcie lektury. Powieści, w której kłębi się od uczuć, głębokich, prawdziwych i umiejętnie opisanych. Historii, w której zawarto życie ludzi takich, jak my, którzy bezustannie szukają szczęścia. Jedni odnajdują je w pracy, która staje się sensem ich życia, drudzy w gromadzeniu dóbr doczesnych, jeszcze inni w rodzinie, której są w stanie poświęcić wszystko. Autorka to bystry obserwator ludzkiej natury i rzeczywistości, osoba wrażliwa i taktowna, która umie zainteresować czytelnika. Dzięki temu, że opowiada historię z kilku punktów widzenia, mamy ogląd na całość czytanej historii, tak jakby w jednej książce zawrzeć dwie czy więcej, równie interesujących powieści.