To pierwszy dzień, gdy wyjęła palto z szafy. I poszła na spacer. Była niewidzialna, bo mimo że skończyła dopiero 51 lat, siwe, niemal białe włosy na głowie sprawiały, że ludzie brali ją za staruszkę, a starszych ludzi się nie widzi, nawet, gdy się na nich patrzy. Z łatwością więc mogła śledzić pewnego młodego mężczyznę, który pod pachą niósł kilka książek. Kobieta uwielbiała czytać i to książki przykuły jej uwagę, ale podąża za mężczyzną, bo nie może się powstrzymać, bo to proste, bo to zabawne, bo chce wiedzieć, dokąd zmierza.
Okazuje się, że jest właścicielem małego antykwariatu, w którym, by przeżyć, sprzedaje też gumki do ścierania i atrament. Ma żonę-nieżonę, antykwariat z trudem utrzymuje się na powierzchni świata, ale miłość dwóch osób – Matiasa i jego partnerki Loli do słowa pisanego, każe im wciąż, co rano, odsłaniać okiennice, układać w witrynie piękne książki i wymieniać licealistkom jedne książki o miłości na drugie. Nie wiedzą po prostu innego sensu w życiu, niż czytać. Kiedyś obydwoje pracowali w wydawnictwach, zresztą tak się poznali, ale teraz musieliby ugiąć karki i na pewno nie mogli by wydawać takiej literatury, jaką sami czytają – światłej, mądrej i wartościowej.
Alice, „staruszka”, która podążała za Matiasem, od razu po przekroczeniu progu antykwariatu i spojrzeniu w oczy mężczyzny, czuje z nim jakąś więź, to mistyczne porozumienie literaturo-holików – to dlatego podrzuca w jego sklepie książkę „Dziewczyna o włosach jak len” – to wspomnienia nieślubnej córki księcia Ashford. To książka, która już wkrótce ma zmienić życie trzech osób, ale w chwili, gdy trafia na wystawę, żadna z nich nie zdaje sobie jeszcze sprawy, w jak wielkim zakresie.
Ta historia spodobała mi się, bo niosą ją na barkach trzy kobiety – opowiadają o sobie, swoich wnętrzach. Każda za tło ma inny czas, inny świat – Alice to kobieta po stracie, cudzoziemka, która błąka się ulicami Madrytu, czyta książki, nie do końca radzi sobie z językiem, a dwa razy w tygodniu odwiedza antykwariat, by razem z właścicielką czytać „Dziewczynę o włosach jak len”. Jest też owa dziewczyna, Rose Tomlin, na tle Anglii i Paryża lat 20-tych. Początkowo bez domu, rodziny, błąka się po szkołach z internatem i wiejskich rodzinach zastępczych. I nagle ktoś po nią przyjeżdża, zabiera do pięknej, bogatej rezydencji, ubiera w szykowne suknie, każe odchylać mały palec przy piciu herbatki i nauczyć się jeździć konno i grać w tenisa. Dopiero później dociera do niej jakiś szept, ledwo słyszalny, że jest bękartem samego księcia. I choć początkowo nie widzi siebie w tym świecie, to stopniowo, jak zaczarowana, coraz zgrabniej odgina palec i coraz lepsze stają się jej backhandy. Jej losy to książka w książce, bo
jest jedynie czytana, przytaczana, cytowana, ale jest pełnoprawną bohaterką, może najważniejszą z całej trójki.
Lektorką, głosem Rose Tomlin, której przysłuchuje się Alice, jest Lola – młoda kobieta, która pragnie powrotu do przeszłości, do tego, gdy była panią samej siebie. Po wojnie domowej niestety nic już nie wygląda tak samo. Po wojnie i po miłości – bo miłość do Matisa wcale nie jest taka prosta, na jaką wygląda – nie wystarczy go kochać, trzeba się jeszcze dla niego wyrzekać.
To także powieść zupełnie niewymagająca – nie trzeba znać żadnego kontekstu – mimo że jest mowa o hiszpańskiej wojnie domowej, to nie trzeba znać historii, żeby zrozumieć książkę – wystarczy konotować ze słowem wojna „ból, żal, niewolę, konsekwencje”. Oczywiście można kopać głębiej i dokopać się innych psychologicznych prawd, bohaterów obejrzeć nie tylko en face ale też z profilu, może nawet zerknąć na ich plecy (zbadać ich motywacje, zgłębić psychologiczną wiarygodność); osadzić ich w prawdziwej rzeczywistości i sprawdzać, czy istniała kiedyś nieślubna córka księcia, czy był w ogóle książę. Można też czytać na powierzchni i dostać kawałek literatury o książkach, kawałek historii miłosnej, kawałek powieści o powtarzalności losu, który jest przebiegły i lubi płatać figle. Co prawda dostaniemy też powieść – zagadkę, której rozwiązanie nie nastręcza problemów, ale nie jestem do końca przekonana, czy czyta się przez to lepiej, czy gorzej. Wiem, że to lektura, do której można zasiąść, mając w głowie jedynie
miłość do dobrej literatury.