Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:19

Nie tak znowu anielsko

Nie tak znowu anielskoŹródło: Inne
d1zsdt6
d1zsdt6

Szalenie lubię ten dziecinny podział książek na dobre i złe, na te, które nam się podobają i na te, których uparcie nie znosimy. I byłabym po stokroć szczęśliwsza, gdyby Aniołowie dnia powszedniego do jednej z tych kategorii się zaliczali. Tymczasem Viewegh nie był dla swoich czytelników aż tak łaskawy – stworzył książkę trudną do sklasyfikowania, fabularnie niedookreśloną, w której absolutnie wszystko – od bohaterów zaczynając, a na stylu pisarza kończąc – zostało opatrzone wartością polemiczną. Zacznijmy może od tytułowych bohaterów, którzy ze stereotypowymi aniołami niewiele mają wspólnego. Okazuje się, że wyglądem przypominają przeciętnych śmiertelników, a słynne aureole i wielkie skrzydła dawno już przeszły do lamusa. Także emocjonalnie są to osoby raczej nie ustabilizowane, które o istnieniu Boga wiedzą mniej więcej tyle, co my. Nieustannie skarżą się jednak na warunki swej pracy, bo – jak się okazuje – większość ich misji kończy się niepowodzeniem. Drażniący jest także fakt, że cudów dokonują w
sposób przypadkowy, nie wiedząc tak naprawdę, kto i dlaczego został daną łaską obdarzony. Przy pracy obserwujemy ich jednego tylko dnia, a mianowicie piątego września dwa tysiące szóstego roku. Data ta jest nieprzypadkowa, bowiem wtedy właśnie umiera Karel – pięćdziesięcioletni instruktor jazdy, którego ambicja zdaniem autora wydaje się szalenie mała, zaś apetyt seksualny – nieprzyjemnie duży. Dlatego też cud, jaki przydarzy mu się tuż przed śmiercią, będzie nie tylko oryginalny, ale i wręcz szokujący.

Ostatnie chwile przyjdzie Karelowi spędzić z Esterą – świeżą wdową, która wciąż nie może pogodzić się z odejściem ukochanego męża, notabene swojego dentysty, którego poznała dzięki nie dającej jej spokoju torbieli. Kolejne wizyty zbliżyły ich do siebie, zaś Estera niewinnie tłumaczyła koleżankom, że zapalenie dziąseł może być psychosomatycznym przejawem miłości. Jeśli dodać do tego Zdenka, przygotowującego się aktualnie do popełnienia samobójstwa, no i czterech aniołów, których irytuje boża anonimowość i niekonsekwencja w rozdzielaniu dóbr między ludźmi, to efekt będzie naprawdę ciekawy. Tym bardziej, że aniołowie wcale nie popisują się niebiańską retoryką, a ich stosunek do wykonywanej pracy jest mocno niesprecyzowany.

Mimo wszystko odnoszę jednak wrażenie, że fabuła nie została dobrze przemyślana, a ograniczenie książki do tak niewielkiej objętości wcale nie wyszło jej na dobre. Aniołowie dnia powszedniego przypominają raczej pewien wycinek historii, niespecjalnie nadając się przy tym na byt samoistny. Może gdyby znalazły się jako opowiadanie w obszerniejszej antologii, albo doczekały ze strony twórcy większego wkładu pracy i znacznego rozbudowania, byłyby pozycją ciekawszą. Na tym jednak etapie nie opuszcza mnie przeczucie, że zbyt wiele rzeczy zostało niedopowiedzianych, zbyt wiele po prostu przemilczano. Viewegh wprowadził wiele interesujących wątków, które albo zostały przez niego rozwiązane w błyskawicznym tempie, albo nijak się nie sfinalizowały. I tak pojęta fragmentaryczność nie może być dla mnie atutem. Ta pozycja nie tłumaczy się sama przez się. Oczywiście zawężenie akcji do jednego tylko dnia nie jest tu żadnym zarzutem – nawet w ciągu jednego dnia mogło przecież wydarzyć się znacznie więcej. Ponadto autor
mógł spotęgować napięcie za pomocą dialogów, retrospekcji lub retardacji.
Sposobów rozwiązania tego niefortunnego fabularnego niedociągnięcia jest przecież wiele. I ciężko stwierdzić, dlaczego Viewegh z żadnego nie skorzystał. I tak też trzeba przyznać, że książkę czyta się przyjemnie – tym bardziej, że w mistrzowski sposób oswaja tak trudną tematykę śmierci i w pobłażliwy sposób ukazuje ostatnie chwile ludzi, którzy lada moment odejdą z tego świata. Michal Viewegh, ze swoim zgrabnym językiem i zdolnością swobodnego przedstawiania skomplikowanych treści spisał się naprawdę nieźle. Niestety, nie zabrakło tu też słabszych momentów, które czytają się dość opornie i stawiają pod znakiem zapytania autorskie intencje. „Aniołowie dnia powszedniego” są bowiem książką lekką i przyjemną, tylko czy tego właśnie od niej oczekiwaliśmy?

d1zsdt6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1zsdt6

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj