Trwa ładowanie...
recenzja
01-08-2011 15:22

Nie ma róży bez kolców

Nie ma róży bez kolcówŹródło: "__wlasne
d4fi281
d4fi281

Oczywiste jest, że policja na całym świecie korzysta z informacji dostarczanych przez „życzliwych ludzi”. Nie dziwi więc nas specjalnie, że w Ściętych głowach komisarz Peter Pascoe postanowił sumiennie zbadać zasadność nieoficjalnego oskarżenia wysuniętego przez Dicka Elgooda przeciwko Patrickowi Aldermannowi. Faktycznie w otoczeniu tego ostatniego było wyjątkowo dużo zgonów - tyle że wszystkie można było wyjaśnić równie dobrze jako nieszczęśliwe wypadki. Wyzwanie, przed którym stanął Peter Pascoe, jest zaś o tyle trudne, że policja nie ma już możliwości ponownego zbadania ciał. W dodatku komisarz często musi sobie powtarzać, że pozory mogą mylić i niezbyt ambitny księgowy, który z autentyczną pasją hoduje róże w swojej rezydencji, naprawdę może być niebezpiecznym i wyrachowanym zabójcą. Na domiar złego sytuację komplikuje też świeżo zawarta przyjaźń Ellie Pascoe z żoną podejrzanego... Trzeba przy tym jeszcze zaznaczyć, że autor dodał dodatkowego smaczku opowieści o dochodzeniu w sprawie domniemanych
morderstw Patricka Aldermanna, gdyż odkrył przed czytelnikami mroczne fakty z jego przeszłości, które nie są znane policji.

Warto podkreślić, że Reginald Hill w trzecim tomie cyklu Dalziel&Pascoe nie tylko nie odcinał kuponów od sukcesu poprzednich części, ale potrafił zgotować swoim fanom kilka naprawdę zaskakujących niespodzianek. Z dużą przyjemnością poznajemy więc zarówno niespodziewany finał sprawy Patricka Aldermanna, jak i spektakularne zakończenie prowadzonego równoległe przez wydział kryminalny dochodzenia w sprawie włamań do okolicznych rezydencji. Co tu dużo mówić - o klasie pisarza decyduje przecież właśnie to, że nie popada w schematyzm przy konstruowaniu fabuły. Oczywiście w Ściętych głowach kontynuowane są motywy znane z poprzednich tomów, ale mają one jednak drugorzędne znaczenie dla samej intrygi kryminalnej. Niewątpliwie tylko zwiększa nasze przywiązanie do cyklu, że podinspektor Andrew Dalziel niemal cały czas sprawia wrażenie, jakby nie nadawał się na swoje stanowisko, ale ja zwykle w końcu „pokazuje kły”, z kolei w przypadku sierżanta Wielda nadal z zainteresowaniem śledzimy jego nietypowe perypetie
uczuciowe oraz obserwujemy, że życie rodzinne Petera Pascoe też nie jest zupełną idyllą.

Na plus Ściętym głowom można również zaliczyć świetnie wkomponowane w fabułę treści propagujących tolerancję. Pod tym względem pierwszoplanową rolę odgrywa nowa postać kadeta Shaheeda Singha, który jako pierwszy przedstawiciel azjatyckiej mniejszości w policji w Yorkshire nie ma wcale łatwego życia. Trzeba jednak zaznaczyć, że w przypadku powieści Reginalda Hilla nie można bynajmniej mówić o podporządkowaniu się „poprawności politycznej”, gdyż autor po prostu realistycznie ukazał traktowanie Singha przez kolegów z pracy i starał się zdobyć dla niego sympatię czytelników.

W przypadku Ściętych głów niewątpliwie największą atrakcją jest jednak znakomicie skonstruowana intryga kryminalna, a ciekawie nakreślone tło społeczno-obyczajowe tylko zwiększa przyjemność płynącą z lektury. W końcu czy można żądać czegoś więcej od dobrego kryminału niż ciekawa zagadka i przykuwające uwagę postacie głównych bohaterów oraz zaskakujące zakończenie? Fanów cyklu Dalziel&Pascoe nie muszę wprawdzie pewnie specjalnie zachęcać do sięgnięcia po tę książkę, ale wszystkim pozostałym gwarantuję, że Ścięte głowy nie zawiodą żadnego prawdziwego wielbiciela tego gatunku.

d4fi281
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4fi281