Trwa ładowanie...
recenzja
25-03-2014 17:38

Nie ma powrotu pod trzepak

Nie ma powrotu pod trzepakŹródło: "__wlasne
dy0amg0
dy0amg0

Książkę, na której okładce widnieje polskie nazwisko oraz informacja, że akcja toczy się (przynajmniej częściowo) w Kielcach, gotowi jesteśmy odruchowo zaliczyć do literatury polskiej – a tu niespodzianka: okazuje się, że została napisana po angielsku! Zapoznanie się z zamieszczoną na tejże okładce biografią autorki wyjaśnia sprawę: komuś, kto wyjechał do USA jako małe dziecko i przebywa tam przez 30 lat, może być łatwiej posługiwać się językiem wyuczonym, niż ojczystym. Zresztą praktycznie wszyscy bohaterowie to Polacy i nawet ci mieszkający w Stanach od wielu lat albo do kraju przynajmniej co jakiś czas wracają, albo (jak rodzice Anny) tkwią w nim mentalnie.

Emigrancka nostalgia nie jest jednak głównym motywem Kołysanki polskich dziewcząt – w gruncie rzeczy najważniejsze okazuje się to, co wydarza się w rodzinnym mieście autorki.

Wszystkie trzy główne bohaterki – Anna, Justyna i Kamila – są rówieśnicami Dagmary Domińczyk (a jedna z nich wykazuje spore do niej podobieństwo pod względem szczegółów biograficznych). W roku 1989, gdy zawiązuje się ich przyjaźń, mają po trzynaście lat. Łączy je to, że wszystkie przyszły na świat nieco zbyt wcześnie, uniemożliwiając swoim matkom kontynuowanie edukacji, i to, że nie mogą liczyć na zbyt wiele wsparcia emocjonalnego ze strony rodziców (choć każda z innego powodu), a dzieli temperament i stopień dojrzałości. Kamila jest psychicznie jeszcze dzieckiem, zakompleksionym, rozpaczliwie poszukującym bliskości; Anna jest trochę od niej doroślejsza, lekko oszołomiona rozdźwiękiem między dwoma światami, w których musi na przemian funkcjonować; Justyna to istne dziecko ulicy, przedwcześnie rozbudzone i nieco zdemoralizowane. Kiedy się spotkają kilkanaście lat później, żadna już nie będzie beztroską dziewczynką ćwiczącą fikołki na trzepaku – jedna będzie leczyć rany po nieudanym małżeństwie, druga nadal
będzie szukać swojego miejsca na ziemi, trzecia przeżyje rodzinną tragedię. Co wydarzyło się w międzyczasie? Dlaczego losy przyjaciółek potoczyły się tak, a nie inaczej?

By odpowiedzieć na te pytania, autorka przeplata sceny współczesne z retrospekcjami, rozpoczynając akcję w kulminacyjnym momencie, który doprowadza do spotkania po latach, a potem cofając się w czasie i znów wybiegając w przód, stopniowo odsłaniając kulisy zdarzeń kształtujących osobowość każdej z bohaterek. Ten schemat konstrukcyjny sprawdził się bardzo dobrze, udały się też sylwetki wszystkich trzech młodych kobiet i paru postaci z dalszego planu, przynajmniej jeśli chodzi o prawdę psychologiczną.

dy0amg0

Czytelnika nieco starszego i/lub bardziej konserwatywnego może szokować swoboda seksualna i wulgarny sposób wysławiania się bohaterek. Po Justynie można się tego spodziewać, ale „k…ami” i innymi ozdobnikami sypią, choć mniej obficie, także jej wykształcone przyjaciółki, a wrażliwa marzycielka Kamila powiada do obiektu swoich wieloletnich westchnień „masz mnie zerżnąć” i następnego dnia chwali się przyjaciółkom: "dymałam się z Emilem!"… Gdy dochodzimy do tej sceny, już wiemy, że ze związku nic nie będzie i wiemy, dlaczego, ale gdyby nie? Gdyby on był takim, jakim ona widziała go w wyobraźni – delikatnym, bojaźliwym chłopcem, dla którego „pierwszy raz” ma wymiar niemal mistycznego przeżycia – albo gdyby, co może nie jest w tym pokoleniu regułą, ale też nie jest jakąś wyjątkową rzadkością, był głęboko religijny i postrzegał miłość fizyczną jako dopełnienie sakramentu – jaka wówczas byłaby szansa, że ta, nie obwijajmy w bawełnę, ordynarna propozycja nie rozerwie subtelnej więzi między obydwojgiem? Może taka
postawa jest wyrazem buntu młodych kobiet przeciw temu, co widzą w związkach swoich rodziców, może braku szacunku dla samych siebie (od kogóż miały się go nauczyć?) … w każdym razie nie jest to obraz budujący. Ale realny. Realne i wiarygodnie przedstawione są również motywy na drugim planie: frustracja emigranta, zachowania członków rodziny osoby nieuleczalnie chorej, przemoc domowa, hodowane przez lata poczucie winy z powodu wypadku, do którego doszło na skutek niedopatrzenia…

Pod względem poprawności językowej – poza jednym niezgrabnym zdaniem („Żadna z sióstr niespecjalnie lubi karmić matkę…”) – też nie ma powodów do krytyki. Miło by było, gdyby wszystkie debiuty trafiające na rynek księgarski reprezentowały podobny poziom!

dy0amg0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dy0amg0