Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:06

Nie każde złoto jasno błyszczy, nie każdy błądzi, kto wędruje...

Nie każde złoto jasno błyszczy, nie każdy błądzi, kto wędruje...Źródło: Inne
d1pom6i
d1pom6i

I nie zawsze intuicja się sprawdza. Bardzo dobrze, lubię pozytywne zaskoczenia, a właśnie takim, co więcej, wcale sporym, okazał się pierwszy tom powieści Mai Lidii Kossakowskiej Zakon krańca świata. Co prawda, po Siewcy wiatru mocno zaniżyłam poprzeczkę oczekiwań. Nie zmienia to jednak faktu, że historia Larsa Bergersona, Grabieżcy o uroczym aliasie Końska Czaszka, Wybrańca tajemniczego Drzewa oraz jego niechcianej podopiecznej Miriam z Czajnika zostawiła ową poprzeczkę daleko w dole. Bo to dobra historia jest. A jaka musi być dobra historia? Ciekawa, wciągająca, zaskakująca. Osadzona w intrygującym, dopracowanym świecie. Właśnie idea świata, choć najprawdopodobniej nie do końca będąca dziełem autorki (dopatrzyłam się inspiracji Stalkerem, a to pewnie nie wszystko), to jeden z największych atutów Zakonu. Oto świat po końcu świata, mitycznej Apokalipsie w dwunastu różnych odmianach (dla wyznawców każdego z dwunastu Mistrzów Blasku coś miłego). Po odsianiu ziarna od plew. Na Ziemi zostały plewy,
czyli grzesznicy, próbujący jakoś ułożyć sobie życie po życiu na gruzach cywilizacji. Ziarno, czyli Wybrańcy, zostali przez Mistrzów nagrodzeni przeniesieniem do innego, lepszego wymiaru, poniekąd z dawna zapowiadanego raju.

Jednak, jak to zwykle bywa, żadna granica nie jest zupełnie szczelna. Niektóre „plewy” mają talent, mogą przenikać „na drugą stronę”, do raju. I czynią z tego talentu pożytek. Zebrawszy się pod szyldem Gildii Grabieżców, gromadzą co cenniejsze łupy z abordaży (tak nazywają przejścia na drugą stronę). Pryzy, osiągnięcia techniki mające podźwignąć ludzkość na wyższy poziom cywilizacyjny i umożliwić ponowne połączenie sztucznie podzielonej rzeczywistości. Jak łatwo się domyślić, Mistrzowie Blasku nie po to się napracowali, żeby teraz ktoś to odkręcił, toteż działalność Grabieżców jest im wybitnie nie na rękę. Schwytanym skutecznie uniemożliwiają dalszą działalność. Ale dobry pozyskiwacz nie daje się schwytać. A Końska Czaszka ma szczególnie silny dar, toteż uchodzi za jednego z najlepszych. Aż do dnia, kiedy na jego drodze staje Miriam, wychowana w sekcie, ale wyklęta przez społeczność jako czarownica, bo urodzona z darem pozyskiwaczy. Nieokiełznanym przez szkolenie, ale wyjątkowo silnym, umożliwiającym
spontaniczne "przejścia" w snach. Niweczy jeden z najlepszych abordaży Larsa. Nic dziwnego, że trudno mu ją polubić. Jednak dziewczyna odegra niebagatelną rolę w jego dalszej karierze. Czy tego chce, czy nie.
Świat pozyskiwaczy to nie idylla. Za dar trzeba drogo płacić. Z czasem coraz trudniej nad nim zapanować. Trzeba łykać coraz większe dawki coraz to mocniejszych leków, powstrzymujących mimowolne przejścia. A i tak w końcu przychodzi moment, kiedy rozsądek nakazuje się wycofać. Jeśli się go przegapi, trzeba się pożegnać ze zdrowymi zmysłami. A przegapić łatwo, bo pozyskiwanie to powołanie, ale także niszczący nałóg, uzależnienie od ryzyka, skoków adrenaliny związanych z abordażami. Z czasem coraz trudniej wyobrazić sobie życie bez tego. Lars to wie, ale nie chce tego zrozumieć Miriam, domagająca się szkolenia. Zakon jest zupełnie inny niż Siewca. Przede wszystkim stanowi zwartą całość, a nie zbiór chaotycznych quasi-opowiadaniowych ujęć. Świadczy to o tym, że autorce udało się oswoić formę powieści i pojąć rządzące nią reguły. Precyzyjna konstrukcja, planowy rozwój wątków, dobrze rozłożone napięcie, wszystko na swoim miejscu. Bohater o złożonej osobowości i trudnym charakterze początkowo
niepokojąco wpisuje się w galerię postaci takich jak Leon Zawodowiec czy wiedźmin Geralt, jednak szczęśliwie udało się uratować wątek jego relacji z podopieczną (Ciri, Matyldą...?) w utarte koleiny. Przynajmniej na razie. Lars nie dominuje też aż tak jak czynił to Daimon w Siewcy. Są i inne intrygujące postacie: Miriam, Jaszczur, Angelus, doktor Tertius, Alois, Miranda. Jest też nieunikniony wątek wielkiej a utraconej miłości, jednak na razie wszystko wskazuje na to, że cukierkowego happy-endu nie będzie. Oby, bo po tym, co dostałam, z zakończeniem (i nie tylko ) drugiego tomu wiążę już o wiele większe oczekiwania.

d1pom6i
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1pom6i

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj