Manga wydaje się być obecnie najważniejszą częścią wkładu Kraju Kwitnącej Wiśni w kulturę popularną Kraju Płaczącej Wierzby (jak naszą ojczyznę określił Jacek Fedorowicz przy innej okazji). Stopniowo też do polskiego odbiorcy zaczęła docierać niezwykła różnorodność gatunkowa i tematyczna japońskiego komiksu. Suppli to seria opowiadająca o pracy w agencji reklamowej i związkach uczuciowych pomiędzy osobami tam zatrudnionymi. Czy ten obraz życia współczesnych potomków samurajów może być równie pasjonujący, jak przygody legendarnego mistrza miecza Minamoto Musashiego? Jeśli nawet nie dla wszystkich, to na pewno opowieść Mari Okazaki niesie w sobie inne wartości, które są ważne w dzisiejszym świecie. Przewodnim tematem siódmego tomu Suppli jest miłość. Jej rozkwit, a czasem jej uwiąd. No i czasem jeszcze jej brak. Dynamiczną naturę tego uczucia doskonale oddaje cytat na początku jednego z rozdziałów albumu: „Kwiaty zmieniają się w owoce. Kwiaty, jeśli nie opadną, nie staną się owocami. Kwiaty kwitną, nie
wiedząc o tym. Aby stać się owocem, aby opaść.” Miłość, jeśli tylko trwa, to ulega zmianom. Dojrzewa, owocuje, albo bezowocnie przekwita. To proces tyleż naturalny, co nieunikniony.
Wszystkie opisywane związki bohaterów, podporządkowane są reżimowi ich pracy. A jest to reżim bezduszny i bezlitosny. Spotkanie z klientem o 20.00 na drugim końcu miasta. Narada ze współpracownikami o północy. Ślęczenie nad projektem w biurze od rana do wieczora. Praca w nocy w domu, aby na rano był gotowy zestaw propozycji dla wymagającego kontrahenta. Wyjazd na tydzień na plan zdjęciowy. Szkolenie, zebranie, odprawa, konferencja, konsultacje. Nie ma czasu, żeby porozmawiać, żeby okazać uczucie, żeby snuć wspólne plany, a co dopiero je realizować. Nic dziwnego, że w takich warunkach każdy bliższy związek staje się wyzwaniem. Pomimo niesprzyjających okoliczności – oboje są już cenionymi i rozchwytywanymi profesjonalistami w swoich branżach – miłość pomiędzy Fujii a Saharą zdaje się rozkwitać. Bohaterce dodaje ona skrzydeł, a w pracy pomaga w swobodnym podejmowaniu coraz bardziej wymagających wyzwań. Koleżanki popatrują na Fujii z pewną zazdrością, bo niestety nie każdej z nich się tak dobrze układa.
Najbliższym przykładem może tu być Miyauchi, wcześniejsza partnerka Sahary. Dziewczyna, aby uciec od cierpienia, poświęca się bez reszty pracy. Z kolei Tanaka przeżywa sezonowe wahania nastroju. Niespodziewane dla niej samej emocje zbliżają ja niebezpiecznie do... byłego partnera Fujii. W końcu Yugi, copywriterka po trzydziestce, zauważa u siebie narastające zmęczenie pracą i zniechęcenie do dotychczasowego trybu życia. Ale czy rozstanie z Kodą będzie lekiem na całe to zło?
Przegląd sytuacji życiowych, postaw, charakterów poszczególnych postaci, ukazuje nam różne oblicza i etapy miłości. I staje się dobrą ilustracją refleksji Yugi: „Zaczynać można z zapałem. Kończyć jest prosto. Ale to kontynuowanie jest najtrudniejsze”. Codzienna rutyna, przeciążenie pracą, brak czasu, zmęczenie – to wszystko są współcześni, niezwykle skuteczni zabójcy romantycznej miłości. Mari Okazaki opowiada o ich działaniach i o walce z nimi z dużym wyczuciem, wrażliwością i sympatią dla swoich bohaterów. Ich rozterki nie są bowiem jej obce – przez wiele lat sama pracowała w reklamowym koncernie, nie mając własnego życia. Dlatego wielu z czytelników w jej mandze może odnaleźć jakąś cząstkę swojej historii, swoich problemów, swoich trudnych wyborów. Dzięki czemu łatwo nawiąże emocjonalny kontakt z Fujii i jej koleżankami, które jako postacie w tej komiksowej historii zdecydowanie dominują nad męskimi bohaterami.