Okazuje się, że zamiłowanie do starych ksiąg i oryginalnych manuskryptów może bywać zdradliwe. W najnowszej powieści hiszpańskiego pisarza poznajemy bowiem historię zakonnika, którego jedynym grzechem wydawała się niepohamowana pasja czytania. Dzięki zażyłości z jednym z pracowników biblioteki miał on nieograniczony dostęp do wszystkich znajdujących się tam pozycji. Tak natrafił na zbiór skandalicznych listów, pisanych ponoć ręką słynnej śpiewaczki. Wyuzdane i nieprzyzwoite w śmiałości swych wyznań, nie tylko zgorszyły zakonnika, ale i wyzwoliły w nim nieznane mu dotąd uczucia. Z kolei odnalezione w celi trzy tajemnicze zeszyty, będące spuścizną po jej poprzednim mieszkańcu, okazały się ich przykrym uzupełnieniem i mocno wstrząsnęły światem poczciwego braciszka…
Otóż owe trzy zeszyty zawierały w sobie historię niejakiego Ludwiga Schmitta, spisaną ręką jego spowiednika. Ludwig już jako dziecko był osobą wyjątkową – nie przywiązywał wagi do obrazów, jako niemowlę niechętnie otwierał oczy, za to wdzięcznie chłonął wszystkie dobiegające do jego uszu odgłosy. I tak dźwięk stał się dla niego jedynym nośnikiem prawdy i uniwersalnym językiem, za pomocą którego był w stanie dotrzeć do każdego człowieka. Władzę nad dźwiękami udało mu się opanować do tego stopnia, że w wieku zaledwie kilku lat potrafił precyzyjnie zanalizować ich formę i odtwarzać je na własny użytek. Wciąż czuł jednak niedosyt, ponieważ w jego dźwiękowej bibliotece, w tej swoistej wieży Babel, jak nazywał swój umysł, brakowało jednego, jedynego dźwięku, który nie pozwalał mu zaznać spokoju. I choć długie lata musiał czekać na zidentyfikowanie go, to konsekwencje tego osiągnięcia wcale nie przysporzyły mu radości.
Ludwig nigdy nie czuł się dzieckiem specjalnie szczęśliwym. Ojciec – artysta z zawodu i z powołania, niechętnie odnosił się do syna, którego zachowanie znacznie odbiegało od normy. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że dziecko, spożywające wraz z rodziną obiad w sielskiej atmosferze, wśród okrzyków i żartów, jest w stanie usłyszeć śmierć dziadka, przebywającego w bibliotece? I nie chodziło bynajmniej o odgłos przesuwanego krzesła czy osuwającego się na podłogę ciała. Ludwig usłyszał znacznie więcej. To na dobre zaniepokoiło ojca, który w zdolnościach syna bardziej skłonny był dopatrywać się czarnej magii, niż daru. Zamiłowanie Ludwiga do śpiewu i jego niesamowite w tym względzie zdolności pozwoliły mu z czystym sumieniem pozbyć się z domu syna i umieścić go w znanej muzycznej szkole śpiewu.
Co ciekawe, to w sąsiedztwie owej szkoły Ludwig po raz pierwszy usłyszał ciszę i już ten fakt wzbudził w nim pierwsze podejrzenia. Okazało się, że rezydencję wybudował bogaty kupiec bławatny, kawaler zresztą, który dzięki swej słabości do kobiet doczekał się około dwustu dzieci, rozsianych po całej Europie. Obecny dyrektor szkoły od swych uczniów wymaga żelaznej dyscypliny i stuprocentowego posłuszeństwa, za które odwdzięcza się chłopcom bolesną kastracją, mającą jakoby zbawienny wpływ na barwy ich głosów. Nic więc dziwnego, że Ludwig, odkrywszy tajemnicę Herr Direktora, w mgnieniu oka opuścił mury szkoły. Dzięki dobroci swej ciotki zamieszkał wraz z nią w Monachium, by tam zdobywać wykształcenie w jednym z najlepszych konserwatoriów. Chłopiec szybko stał się najsłynniejszym tenorem Niemiec, spełniając tym samym swoje największe marzenie. Jego szczęściu przeszkadzał tylko jeden fakt – każda jego kochanka padała trupem zaraz po miłosnym akcie. Pełen żądz Ludwig w ciągu dwóch lat pozbawił życia ponad
dwieście kobiet, a powtarzające się regularnie incydenty z czasem przestały robić na nim większe wrażenie. Doszło nawet do tego, że stojąc na scenie podczas koncertu rozkoszował się świadomością, że oto publiczność oklaskiwała mordercę swych córek i chwaliła głos, który w każdej chwili mógł ich zniewolić i popchnąć do największych zbrodni. Nie pozbawiony jednak ludzkiego serca Ludwig postanowił odkryć tajemnicę swojego przekleństwa i na dobre położyć kres tym śmiertelnym orgiom. Prawda nie okazała się jednak dla niego łaskawa.
Fernando Trías de Bes po raz kolejny pokazał, że hiszpańskie pisarstwo nie ma sobie równych. Książka aż kipi od zagadek, niewytłumaczalnych konsekwencji zdolności głównego bohatera, jego fascynujących podbojów i przerażających dźwięków, które od maleńkości kolekcjonuje on w swoim ciele. To opowieść, przykuwająca czytelnika do fotela i odbierająca go światu na długie godziny. Zaskakująca fabuła, arcyciekawy pomysł i perfekcyjnie wykorzystany w swej retoryczności język to tylko niektóre z zalet tej znakomitej powieści. A zalet tych jest tu naprawdę wiele.