Z Woody Allenem jest tak, że albo się go lubi, albo wprost przeciwnie. Trzeciej opcji chyba nie ma. Wydaje mi się, że zwolenników do lektury przekonywać nie trzeba, a przeciwników, no cóż, przekonać się chyba nie uda. A może jednak? Każdy z nas doświadcza w swym życiu różnych przejawów portretowanego przez autora szaleństwa. Może warto się z nimi zapoznać, żeby nie zwariować?
Humor można pokazywać w rozmaity sposób, poprzez niemal wszystkie dostępne środki wyrazu. Woody Allen swoim specyficznym poczuciem humoru raczy nas nie tylko w filmach, ale też w formie pisemnej, w której uwiecznia swoje z pewnością oryginalne i jedyne w swoim rodzaju oraz wymykające się wszelkim schematom żarty. W Obronie szaleństwa zawarto krótkie historie (jest ich kilkadziesiąt), zabarwione tym swoistym dowcipem i obdarzone błyskotliwą puentą. Tematyka jest różnorodna – seks, filozofia, literatura, seriale, koncerny, wymiar sprawiedliwości, a nawet starożytni Grecy. Woody Allen daje się w tych krótkich historyjkach poznać jako satyryk, karykaturzysta, ale i bystry obserwator rzeczywistości, który niczego i nikogo nie oszczędzi. Można odnieść wrażenie, że nic nie jest w stanie uchować się przed krytycznym ostrzem jego słowa. Język Allena nie jest specjalnie wysublimowany, choć między wierszami da się zauważyć aluzje do rozmaitych poglądów czy dzieł literackich, ale nie są one nachalne i nie
utrudniają odbioru tekstu, a czasem są niezauważalne. Autor często w swoich pracach literackich powraca do już wykorzystywanych motywów, moim zdaniem niepotrzebnie, bo z pewnością nowe, świeże dowcipy byłyby tak samo trafione jak te już sprawdzone. I jeszcze jedno – wydaje mi się, że autor nawet jak się z czegoś wyśmiewa, to nie stara się być przy tym obraźliwy, albo potrafi jakąś uszczypliwośc bardzo zręcznie zakamuflować.
Jest to książka, do której można wiele razy wracać, czytać każde z opowiadań w dowolnej kolejności, któreś opuszczać, by kiedyś do niego powrócić – to jest właśnie niekwestionowana zaleta zbiorków. Każdy z czytelników może tu znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli opowiadania jako całość nie przypadną mu do gustu, to z pewnością któreś wzbudzi jego zainteresowanie, ponieważ każde z nich jest różne, a elementem je łączącym jest jedynie (a może aż) surrealistyczne poczucie humoru autora, którego wyobraźnia i umiejętność wydobywania rozmaitych absurdów na światło dzienne wydaje się nie mieć granic