Hebanowa wieża została po raz pierwszy wydana w 1974 roku. Wydaje się jednak, że od tego czasu wcale się nie zestarzała. To zbiór opowiadań, wariacji na pewne, nurtujące pisarza tematy. Połączonych poszukiwaniami i przemyśleniami autora, obsesjami dość zresztą popularnymi w literaturze i sztuce. Opowieści napisanych wyjątkowo sprawnie, rozbudowanych, zaskakujących bogactwem i formą języka. Pisarz szuka granic między rzeczywistością, a fikcją, między realizmem, a fantazją. Zgłębia ludzkie umysły i serca. Przygląda się starciu racjonalnego myślenia z gorącymi emocjami, chłodnego umysłu z klimatem konkretnej sytuacji. Stawia bohaterów swoich opowiadań w sytuacjach emocjonalnie skrajnych, dwuznacznych, naruszających różnymi metodami ich system wartości, przekonań i norm. Nieomal obsesyjnie porusza temat ludzkiej seksualności, pierwotnych instynktów dla których moralność zdaje się nie istnieć. Wszystko to jest zanurzone w gęstym sosie intelektualnych rozważań, prowokacyjnych tez, paradoksalnych spostrzeżeń,
niejednoznacznych sytuacji.
Fowles bardzo zwraca uwagę na atmosferę swoich opowieści. Buduje ją z bogatych opisów świata zewnętrznego i wewnętrznego. Z rozbudowanych analiz danej sytuacji. Ten klimat potrafi wciągać, otaczać jak unosząca się nad łąkami słów niepokojąca mgła myśli. Duszna, napięta atmosfera potrafi wypełnić płuca i umysł. Choć jest w niej chyba zawarte jakieś intelektualne oszustwo, niezbyt czysta gra wyrafinowanego twórcy ze zbyt łatwo dającym się skołować odbiorcą. Fowles pokazuje jak literatura może manipulować emocjami, jak może stwarzać sytuacje wyraziste i pełne wewnętrznego ognia, a jednocześnie - po bliższym się im przyjrzeniu - nienaturalne, sztuczne. Fascynujące jak nierzeczywisty świat narkotykowych odlotów.
Czy literatura opisuje życie? I tak, i nie. W jednym momencie tak, w innym nie. Granice między tymi opisami są płynne i trudne do zdefiniowania. Literatura, jak uczucia i emocje, z natury swojej jest subiektywna. Subiektywne są myśli pisarza i to co chce wyrazić w swojej twórczości, subiektywne są odczucia jej odbiorców. Każdy może w książce znaleźć to, co chce. Coś własnego. Decyduje o tym to, kim sam jest, zbiór doświadczeń, wiedzy, pamięć, dotychczasowe przeżycia. Te same słowa, ten sam obraz, ten sam dźwięk dla każdego z nas znaczyć mogą co innego. Życia, takiego jakim jest, nie da się wprost opisać. Trzeba je przeżyć. Nie da się go w pełni zobaczyć, uwiecznić. W momencie zamykania w słowa, barwy, obraz coś bezpowrotnie znika. Widzimy już nie tyle chwilę która minęła, co jakąś jej interpretację, wizję. "Żadna lektura i inteligentne rozumowanie nie zastąpi bezpośredniego doświadczenia."
Fikcja potrafi błyszczeć i pociągać. Fikcja potrafi być bardziej atrakcyjna niż życie. Opisy seksualnych uniesień potrafią zaskakiwać mocą i możliwościami. Kochankowie mogą przeczyć prawom fizyki i fizjologii. Fikcja chroni nas od ponoszenia skutków naszych decyzji, gwarantuje fizyczne bezpieczna. Nie każe ponosić konsekwencji chwil zapomnienia. Ale nawet w takim fikcyjnym świecie odpowiedzialność i zasady porządkujące łamie się osłabiającymi rolę umysłu używkami: alkoholem, narkotykami. Usypia się te części mózgu, które czynią nas ludźmi, aby wydobyć z nas zwierzęce instynkty. Fowles też sięga po opisy zachowań ludzi zmienione alkoholem. Przygląda się ich przemianom, wychodzącej z nich wtedy dzikości, niefrasobliwości, brakowi ograniczeń. Wydobywającym się z głębi, pod wpływem mocy chwili atawistycznym zachowaniom.
Najciekawszym zawartym w zbiorze opowiadaniem jest tytułowa Hebanowa wieża. Wielowarstwowa historia spotkania starego malarza z młodym krytykiem o nim piszącym. Kontrast młodości i starości, rozpaczliwe próby przedłużania tej pierwszej, ukryty za maską obojętności lęk przed zniedołężnieniem i śmiercią. Rozmowy o sztuce i jej celach, o środkach, granicach, sposobach wyrażania siebie i opisywania świata. Starcie rzeczywistości i siły tkwiącej w nastroju, w uroku chwili. Gry pozorów, gry uczuciami. Intelektualne badanie granic moralności i jej braku. Trochę to wszystko widziane z męskiego punktu widzenia, z jakże typowej dla mężczyzn umiejętności zrzucania z siebie odpowiedzialności i bycia wolnym na koszt innych.
Pozostałe opowiadania nie są już aż tak ciekawe, ale wszystkie pod względem formalnym są bardzo dobrze napisane. Niedobry Koko, podobnie jak Enigma, korzysta z konwencji powieści kryminalnej. Ekscentryczny włamywacz-filozof spotyka się w czasie złodziejskiego skoku na pewien dom z chwilowo zamieszkałym tam pisarzem. Jest to między innymi pretekst do rozważań o tajemnicy, o znaczeniu gestów, o trudnościach we wzajemnym porozumieniu się. Złożone zdania, nieustanne dygresje, odejścia od podstawowego tematu. Pokaz sztuki tworzenia czegoś z niczego. W Enigmie policjant zajmuje się tajemniczą sprawą zniknięcia znanego polityka. Autor plącze tropy, bawi się z czytelnikiem ślepymi ścieżkami, kreuje złudny, rzeczywistopodobny świat. Pokazuje jak literatura może przechodzić w życie i na odwrót, choć jest to w gruncie rzeczy tylko kolejny pokaz możliwości słowa pisanego. Fikcja potrafi naśladować rzeczywistość, ale nigdy nią nie jest. Istnieje tylko w naszych umysłach, związana jest z ich kreatywnością.
Elidue jest przykładem poszukiwania korzeni w literaturze. Dawną opowieścią, w której Fowles zachwyca się precyzją w opisie stanów emocjonalnych. Jak jednak zauważa w innym miejscu książki, czym innym jest czytać o miłości, czym innym jej doświadczać. A doświadczenie jest zawsze osobiste, osobowe, bardzo subiektywne i w gruncie rzeczy nieuchwytne. Literackie opisy stanów emocjonalnych potrafią być piękne, ale nie mają wiele wspólnego z autentycznymi przeżyciami. Są zawsze tylko próbą, próbą dotknięcia, uchwycenia w dłonie czegoś niezmiernie ulotnego.
Najmniej do gustu przypadła mi Chmura. Historia o dziwnej, niepokojącej narracji. Dominuje tu napięcie, także erotyczne, gęsta i burząca spokój atmosfera. Nieporozumienia, pragnienia, namiętne żądze wyzwolone pod wpływem chwili i towarzyszących jej bodźców. Zmieniające się stany emocjonalne, kontrastujące ze sobą myśli i wypowiadane słowa, gry pozorów i ukrywanie się za maskami. Momentami mocno przeintelektualizowana i nierzeczywista opowieść. Produkt rozważań w męczących, skwarnych letnim powietrzu.
Proza Fowlesa potrafi zachwycić, a przynajmniej zaintrygować. Jest niebanalna. Nie jest zbyt łatwa w odbiorze, choć miła pod względem formalnym. Zdumiewa niesamowitą biegłością w posługiwaniu się słowem, w tworzeniu nastroju, w poruszaniu się po wielu zagadnieniach. Jest to smutna proza, bardzo w sumie pesymistyczna. Ludzie nie potrafią tu porozumieć się, żyją w swoich światach, na rozłącznych wyspach, które z rzadka możemy zobaczyć przez na chwilę uchylone drzwi. Liczy się tylko chwila obecna, a przytłacza świadomość, że chwile bezwarunkowo uciekają przed nami w niebyt, w przeszłość. Że już są, jeszcze zanim się pojawią, skazane na zapomnienie. "Wszystko jest przeszłością jeszcze zanim się wydarzy. Wszystko jest słowami, okruchami, kłamstwami, pustką."