Literacki dorobek Zafóna prezentowany jest polskim czytelnikom w sposób ewidentnie niechronologiczny – po wydaniu najgłośniejszych, późniejszych powieści hiszpańskiego autora przyszła kolej na książki z wczesnego etapu jego twórczości. Tym razem wydawca sięgnął po powieściowy debiut Hiszpana – opublikowanego w 1993 r. Księcia mgły. Przypisany książce „młodzieżowy” charakter jest po części trafny, biorąc pod uwagę średnią wieku bohaterów oraz towarzyszącą im aurę niesamowitości rodem z popularnych horrorów. Konwencja fantastycznej powiastki grozą wiejącej pretenduje jednak w odczuciu autora do miana uniwersalnej – i chyba faktycznie wiek odbiorcy ma tu znaczenie drugorzędne. Daleko ważniejsza wydaje się natomiast rozpoznawalność późniejszego stylu Zafóna, który gustuje w tworzeniu demonicznych historii, osnutych mrokiem tajemnicy sprzed lat. Książę mgły stanowi co prawda tylko preludium do jego dojrzałej twórczości, niemniej jednak trzyma w napięciu. Budowana przez autora specyficzna aura niepokoju
udziela się mimowolnie, każdemu i do ostatniej strony.
Sięgając po Księcia mgły, otrzymujemy przedsmak znanego z * Cienia wiatru* stylu – przepełnionego gotyckim nastrojem tajemnicy i obfitującego w nadnaturalne kurioza. Wielbiciele twórczości Zafóna zawiedzeni zatem nie będą – książka stanowi w gruncie rzeczy skrócony prototyp jego późniejszych powieści.Fabuła co prawda nie grzeszy oryginalnością, daleko jej także – ze względu na mniejszą objętość książki – do typowej dla autora drobiazgowości (widocznej zwykle w odtwarzaniu mrocznych historii z przeszłości bohaterów). W Księciu mgły można jednak bez trudu odnaleźć charakterystyczne dla prozy Zafóna elementy, jak choćby scenerię osnutą aurą grozy, nastrój tęsknoty towarzyszący wątkowi niespełnionej miłości czy umiejętnie udramatyzowany wątek fantastyczny. Nie mogło też zabraknąć czynników paranormalnych – szkicową fabułę urozmaica autor obecnością demonicznego wodzireja umarłej trupy cyrkowej, spełniającego najskrytsze
pragnienia w ramach paktu z piekła rodem. Książę mgły epatuje grozą w komercyjnym wydaniu – bardzo plastyczną, tworzoną przez nagromadzenie niepokojących wypadków i mrocznych sekretów, dozowaną czytelnikowi stopniowo w kolejnych rozdziałach. Autor już w początkach swej twórczości pozostawał zatem wierny konwencji powieści grozy, w której duchy straszą, bohaterowie się boją, a niewytłumaczalne zdarzenia zmierzają ku zatrważającemu końcowi. Co ciekawe – motyw szatańskiego paktu i upiornego egzekutora pojawi się także w * Grze anioła*. Poszczególne książki Zafóna, choć jednakowo wciągające, powielają w zasadzie ten sam schemat.
Jeśli natomiast doszukiwać się różnic w kreacji świata przedstawionego, wypada zwrócić uwagę na samą scenerię – w przypadku Księcia mgły gotycka w swej tajemniczości Barcelona ustępuje miejsca odludnej zamorskiej mieścinie, do której nie docierają echa wojny (akcja powieści rozgrywa się latem 1943 r.). Podczas lektury niewątpliwie trudno uwolnić się od czaru barcelońskich ulic, do których przyzwyczaił nas Zafón w swych najsłynniejszych powieściach. Literacki debiut Hiszpana nieznacznie odbiega od jego późniejszych książek także pod względem tematyki, adresowanej w większym (choć nieprzeważającym) stopniu do młodszego odbiorcy. Zmagania trójki nastoletnich bohaterów ze złowrogą mocą czyta się trochę jak klasyczną powiastkę o duchach. Autor wykorzystuje bowiem dość oklepane motywy – pojawia się w fabule widmo zatopionego statku, tajemniczy ogród z przemieszczającymi się posągami czy (bodaj najbardziej prozaiczny) „potwór” z szafy. Mimo tego książka zachowuje charakterystyczny dla Zafóna rys „demonizmu”
– w postaci cmentarnych stworów, pełzających po suficie mauzoleum, czy wodnych cieni, wciągających bohaterów w spienioną morską toń.
I chyba właśnie dlatego Księcia mgły czyta się równie szybko jak * Cień wiatru* (a to już wartość sama w sobie). Otrzymujemy oto przyjemnie niepokojącą historię – pełną nadprzyrodzonych zjawisk, skrywanych od lat tajemnic i wzrastającej strona po stronie grozy. Motyw upiornego cyrku i jego demonicznego hegemona (uściślijmy: szczerzącego kły klowna) jest niewątpliwie przesadzony – Zafón przyzwyczaił nas jednak do takiej konwencji. Podobnie jak do spójnej kompozycji, konsekwentnie realizowanego wątku głównego czy retrospekcyjnych opowieści demaskujących sekrety bohaterów. Powieść o nadmorskim domu, złym czarowniku i istnieniu magii (niekoniecznie tej dobrej) sprzyja zatem porównaniom. Książę mgły na tle późniejszego dorobku Zafóna wypada o tyle ciekawie, że pozwala wychwycić pierwsze oznaki dojrzałego stylu pisarza. Może więc dobrze, że po ten literacki debiut sięgamy dopiero teraz.