Trwa ładowanie...
recenzja
10-09-2014 00:38

Nawet jeśli nie wierzysz

Nawet jeśli nie wierzyszŹródło: Inne
dfdkp4o
dfdkp4o

Tego październikowego poranka pastor Ezkiel Freeman wyrusza na codzienny spacer. Patrzy w uśpione okna domów, myśli o tym, co powie na najbliższym kazaniu, medytuje, modli się. To jego tradycja, jego żelazny punkt dnia, gdy jest sam na sam z Bogiem, ze sobą samym. To czas, gdy nikt nic od niego nie chce i może się skupić na przemyśleniach, na wewnętrznym świecie.

Tego dnia jednak jest inaczej niż zwykle, rutyna ulega zaburzeniu, codzienna droga się zmienia, zbacza z obranej ścieżki, bo czuje wewnętrzny przymus i musi się mu poddać, słyszy głos, którego musi usłuchać. Mówi do niego Bóg i Bóg kieruje jego krokami. Ma pewność, że ktoś potrzebuje pomocy. Czuje to każdym zmysłem, choć to tylko przeczucie. Ten przymus prowadzi go na most, a on nie do końca wie, co tam robi. Nagle, pośród szmeru rwącej rzeki, słyszy delikatne, niemal bezgłośne kwilenie. Z trwogą zdaje sobie sprawę, że pod mostem leży noworodek. Błyskawicznie rozsuwa zamek kurtki i chroni dziecko blisko swojego ciała. Nakazuje mu oddychać i pozwala płakać. Ratuje mu życie.

A potem, wbrew zdrowemu rozsądkowi, przyjmuje dziewczynkę pod swój dach. Co prawda ma już syna, ale razem z żoną, Marianne, zawsze pragnęli mieć więcej dzieci. Niestety stan zdrowia jego żony nie pozwalał na donoszenie ciąży i opiekowanie się małym dzieckiem. Ale dziewczynka spod mostu, ma najpiękniejsze oczy na świecie. Zdaje się być odpowiedzią na modlitwy Marianne, na jej sekretne pragnienie, na wołanie serca i ciała. Pastor opiera się, rozsądkiem stojąc na straży zdrowia swojej żony. Ale już w drodze do szpitala nadaje dziewczynce imię – wymyślił, że będzie się nazywać Abra i zamknął uszy na głos Boga, w razie, gdyby mówił, że to nie jest jego wola i droga dla nich.

Zabierają Abrę do domu i cieszą się byciem rodziną. Abra jest cudownym dzieckiem. Wpasowuje się w ich świat doskonale. Co dzień rano pastor otula ją kawałkiem materiału, zasuwa zamek kurtki i idą razem na poranny medytacyjny spacer. Bardzo szybko zostają dla Abry tatą i mamą. Jest tak, jakby była tam od zawsze, jakby to było jej miejsce.

dfdkp4o

Do czasu, aż Marianne zaczyna się czuć coraz gorzej. Najpierw nie ma sił, potem zaczyna brać coraz większe ilości tabletek, w końcu któregoś dnia, kładzie się obok Abry na popołudniową drzemkę. Abra się budzi – Marianne nie.

Pastor Zeke decyduje, że życie, w którym brak Marianne do opieki nad dziewczynką, nie jest tym, co dla niej najlepsze, że potrzebuje pełniejszej i mniej poharatanej rodziny niż jego i oddaje Abrę Peterowi i Priscilli. Abra nie rozumie, co się dzieje, czuje, jakby ktoś wyrwał ją z korzeniami ze znanego świata, jakby ktoś ją za coś ukarał. W jednej chwili bierze na siebie winy całego świata i wraz z poczuciem straty, pielęgnuje w sobie ciężar wyrzutów sumienia – to ona zabiła mamusię i dlatego nikt jej nie chce. Tatuś odchodzący, nie odwracający się nawet, żeby na nią spojrzeć, zostawiający ją w obcym domu, staje się dowodem na to, że Abra jest gorsza, że nie jest nic warta, że powinna zginąć pod tym mostem, że jej przeżycie było pomyłką.

Od tej chwili robi wszystko, by znaleźć na świecie kogoś, dla kogo będzie kimś ważnym. Niestety trafia na Dylana – młodego, przystojnego mężczyznę, który obiecuje coś, czego nigdy nie będzie mógł spełnić. Abra, naiwna swoim odrzuceniem i samotnością, postanawia mu uwierzyć i pewnego dnia ucieka z nim z domu.

To historia o ogromnej potrzebie akceptacji, o tym, że człowiek na każdym kroku potrzebuje zapewnień i potwierdzeń, że jest ważny, że jest jedyny w swoim rodzaju, że ktoś go kocha. O tym, że jeśli kiedyś skrzywdzi się dziecko, nawet nieświadomie, to będzie cierpiał dorosły, który z niego wyrośnie. Że każdy życiowa rana może i się kiedyś zabliźnia, ale zostawia ślad.

dfdkp4o

To też książka o rozmowach – o wszystkich tych, które się nie odbyły, a przez to Abra tak długo krążyła po świecie, by wrócić w końcu do domu, na swoje miejsce. O porozumieniu, którego zabrakło. O tym, że potrzeba komunikacji, bo bez niej można zrozumieć świat zupełnie na opak.

To też książka o tym, jak wielką siłę ma wiara w Boga, jak ogromną jest pomocą w życiu, jak można się na niej oprzeć, zawierzyć jej bez żadnych granic, jak ludzie, którzy wierzą, potrafią we wszystkim znaleźć sens. O tym, że życie z Bogiem jest pełniejsze, niż bez niego, choć nie zawsze jest łatwiejsze. O tym, że jeśli chce się wierzyć, trzeba odrzucić rozumowanie i po prostu rzucić się w boskie ramiona. Że Bóg jest wszędzie i zawsze, nawet jeśli go nie widać. Nawet, jeśli mała, skrzywdzona dziewczynka ucieka z domu, jeśli zmienia kolor włosów i nazwisko, jeśli ze wszystkich sił stara się zapomnieć kim była do tej pory, jeśli uważa, że jej ucieczka przyniosła ulgę wszystkim dookoła i że tak jest lepiej, mimo iż sama cierpi. Że w najmniej oczekiwanym momencie do głowy przychodzą słowa psalmu i to jest psalm o bożej miłości i powrocie do domu.

To książka poruszająca – nawet, jeśli odrzuci się jej aspekt teologiczny, jeśli nie podziela się miłości do Boga. Trafi do każdego wrażliwego człowieka i zostanie na długo pod powiekami, w środku serca.

dfdkp4o
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dfdkp4o