Nagle w głębi lasu nie jest baśnią, w której można rozdzielić dobro od zła. Jest przypowieścią, drogą, biegnącą przez zachwyt, tajemnicę, prostotę. Książka kilkakrotnego kandydata do nagrody Nobla fabularnie przypomina nieco film „Osada” w reżyserii Nighta Shyamalana: tajemnicza, odcięta od świata wioska – wzorcowa przestrzeń zamknięta – nawiedzana przez demona Nehi („zawodzenie”), w której starsze pokolenie próbuje zataić przed młodym wydarzenia z przeszłości. Ale o ile „Osada” w finale serwuje nam nowoczesne głośniki i betonowy płot, o tyle Oz sięga głębiej, opowiadając historię uwikłaną w społeczne mechanizmy, prowadzące do izolacji i wpędzające w sieć kłamstwa. Izraelski pisarz z niezaprzeczalnym wdziękiem dotyka problemu inności, stygmatyzacji. Fabularny motyw odejścia zwierząt (czyżby daleki pogłos melodii Szczurołapa braci Grimm?) nie tylko przenika język opowieści, ale też aktualizuje schemat łowcy i ofiary oraz motyw życia w stadzie i poza nim. Imię Naaman, które nosi jeden z bohaterów,
nawiązuje do biblijnej postaci, która ze względu na swoją chorobę, trąd symbolizujący nieczystość (łączy się ona z tabu i ze złamaniem reguł obowiązujących w danej społeczności), doznaje poniżenia przez izolację, zostaje skazana na samotność. Trądem w opowieści Oza jest rżyca, nieistniejąca choroba obrazująca ostatnie stadium wykluczenia. Strach przed nią każe mieszkańcom wioski ukrywać swoje tęsknoty, a pragnienia przyoblekać w kostium zmyślenia. Jednak zaprzeczanie naturze prowadzi do samotności, odbiera światu barwy i dźwięki.
Nagle w głębi lasu (rewelacyjny tytuł) to nie tylko kopalnia motywów i przesłanie humanizmu – to także niezwykłe doznanie czytelnicze. Pieczołowite wydanie zachęca do niespiesznej lektury, zetknięcia z chropowatą powierzchnią stron. Urzeka również narracja, przez nurt której raz po raz pojawia się przebłysku innego dyskursu. Czytanie przypomina zbieranie nadmorskich muszli, niepowtarzalnych w swej formie i barwie, przepojonych nieodgadnionym szumem.
Choć momentami opowieść balansuje na granicy banału, to nigdy jej nie przekracza, gdyż proste prawdy nie są tu równoznaczne z czarno-białym wartościowaniem. Oz pokazuje, że nawet na rajskim ogrodzie kładą się cienie, a naprawę świata ludzie zwykli odkładać na jutro. I to właśnie decyduje o wartości książki.