Bo oni też są „inni”. Oni też są na straconej pozycji.”
A więc jak to jest być kobietą? Trudno. I piszę to z własnej perspektywy. Bo seksizm, bo depilacja, bo wysokie obcasy, bo stereotypy. Stop. O tym wszystkim pisze Caitlin Moran, jednak nie będzie to wywód filozoficzno-moralizatorski, ponieważ autorka pisze o sobie i od siebie, jednocześnie podkreślając, że feminizmu nauczył ją jej mąż. Wnioski czytelnik wyciągnie dla siebie.
Zanim dojdziemy do „fundamentalnych” tematów (w oczach opinii publicznej), czyli ciąż i aborcji albo prawa do własnego brzucha w przypadku kobiet, będzie o kilkunastu innych, „prostszych”, „banalniejszych” tematach. Będzie o nieustannym dążeniu kobiet do wzorców, narzucanych przez różnego rodzaju kanony – telewizyjne, internetowe, modowe... I nie będzie tylko o modzie w sensie ubrań, bo na przykład depilacja, która aktualnie dla kobiet oznacza dokładną depilację całego ciała, to moda, wymóg, wariactwo i kilkanaście innych powodów, a każdy z tych powodów tak naprawdę wynika z czyjejś próżności. Mało tego – dopiero na którymś miejscu jest zapisana potrzeba kobiety, jej fizyczna potrzeba doskonale gładkiego ciała, którym będzie się zachwycać. Ona, ona sama. Bo my przecież nawet nie ubieramy się dla siebie i nie będę nikogo przekonywać, że bolesne doznania z gorącym woskiem albo depilatorem w roli głównej to coś, co robimy tylko i wyłącznie dla siebie.
Pojawia się jedna kwestia, która mnie uszczęśliwiła: absolutnie żadna kobieta nie jest w stanie chodzić na wysokich szpilkach cały dzień, a to, co widzimy, czyli celebrytki albo modelki, to efekty kilkunastu minut poświęcenia dla zrobienia zdjęć. Krótko i dosadnie. Zatem szpilki mogę wyrzucić w kąt i robić to, co wszystkie cywilizowane kobiety na weselach: po paru minutach niewygodne buty lądują pod ścianą. A przy najbliższej okazji, gdy będziecie w butach na wysokim obcasie chwiejnie iść po chodniku, pamiętajcie: nawet modelki się w nich przewracają.
W książce pojawią się także zachowania, związane z kobiecą logiką czy stylem bycia. Historie są wynikiem przemyślenia pewnych zachowań z życia prawdziwej Caitlin Moran, posiadającej rodzeństwo, śpiącej z młodszą siostrą w łóżku po zmarłej babci, która właściwie potrafi jedynie pisać i na dziennikarstwo jako przyszły zawód stawia. Po drodze jest seksizm w pracy, uzależnienie od partnera w toksycznym związku, niedopasowanie do kobiecych kanonów piękności. Całość kończy się na małżeństwie i dwójce dzieci, ale pojawi się też temat, który jest niezmiennie wiązany z feministkami. Aborcja. Bo Moran napisała w felietonie (a jest brytyjską dziennikarką), że usunęła ciążę.
Spodziewam się, co za chwilę będzie: że jak zwykle jest promocja usuwania ciąży, że książka o feminizmie musiała tego dotyczyć. Nie, nie musiała, po drodze zahacza o mniej i bardziej ważne sprawy. O to, że pierwsza menstruacja nie jest powodem do dumy, a bycie kobietą boli, dosłownie i w przenośni. Oczywiście Moran mogła nie pisać o aborcji, ale chciała wywołać dyskusję. Mogła nie pisać o ciążach, ale napisała, podobnie jak wspomniała o trudnych układach rodzinnych, toksycznych związkach, zazdrosnych koleżankach.
Czemu warto to przeczytać? Bo to taki osobisty pamiętnik feministyczny. Zrozumiały dla każdej kobiety. Zrozumiały także dla mężczyzn, pod warunkiem, że będą oni pamiętać, iż „Feminizm to nic innego jak przekonanie, że kobiety powinny cieszyć się taką samą wolnością jak mężczyźni, bez względu na to, jak bardzo są stuknięte, tępe, naiwne, źle ubrane, grube, łysiejące, leniwe i zadowolone z siebie.”