Nastolatki chciały być takie jak ona. Za zamkniętymi drzwiami rozgrywało się piekło
Jennette McCurdy była ulubienicą widzów kanału Nickelodeon. Po latach castingów zdobyła wymarzoną główną rolę. Sęk w tym, że najbardziej pragnęła tego jej mama, która dla sukcesu córki była w stanie posunąć się za daleko i zafundowała jej traumę.
Mogłoby się wydawać, że występowanie na scenie, bycie podziwianą i oklaskiwaną, jest marzeniem każdej małej dziewczynki. Ale nie Jennette. Dopiero za namową mamy sześciolatka bierze udział w pierwszym castingu do reklamy żelek. Robi wszystko tak, jak każe jej rodzicielka: wystudiowane komendy, uśmiech i potrząsanie głową szybko zbierają swoje żniwa - Jennette zdobywa kolejne kontrakty. Tak naprawdę najlepiej gra przed swoją mamą, udając, że aktorstwo sprawia jej frajdę. Obecność mamy na castingach i planie wcale nie działa na dziewczynkę wspierająco, wręcz przeciwnie - wywołuje najsilniejszy stres i ból brzucha.
Marzenia o sławie
Oczywiście Debra sama kiedyś chciała być aktorką, ale rodzice nie pomogli jej w spełnieniu dziecięcego marzenia. Dlatego postanowiła, że ona będzie inna. Nie zmarnuje takiego potencjału. Motyw niespełnionych ambicji dorosłych wydaje się być do bólu oklepany, jednak odsłuchując audiobooka "Cieszę się, że moja matka umarła", dostajemy szczegółowy obraz samonakręcającej się spirali: wiecznie nieusatysfakcjonowana matka wciąż wymaga od córki więcej, nie dostrzegając jej bólu i potrzeb.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zaczynały karierę, kiedy były dziećmi. Teraz same mają już dzieci
Karta "choroba"
Mimo to Jennette latami wypiera swoje cierpienie. Przyzwyczaja się do tego, że matka co niedzielę powracając do kasety video z czasów choroby nowotworowej, okrutnie wypomina córce, że na wieść o jej diagnozie nie przejęła się i dalej śpiewała świąteczną piosenkę. Nie zważając na to, że miała wtedy dwa lata i nie rozumiała tego, co spotkało jej matkę.
Zresztą choroba matki wielokrotnie bywa cynicznie wykorzystywana jako karta przetargowa na castingach, gdy trzeba popisać się umiejętnością płakania. Motyw "na chorą matkę" zawsze sprawdza się też przy epizodach w serialach medycznych.
Dorastająca Jennette coraz częściej dostrzega swoje zawstydzenie zachowaniem matki. Na przykład tym, że nie pozwala jej się samej kąpać i wyręcza ją w tym do 16 roku życia. Albo tym, jak nastawia córkę negatywnie wobec innych kobiet, widząc w nich zawsze rywalki i zdrajczynie.
Długa terapia
Nic więc dziwnego, że kontrowersyjny tytuł wspomnień Jennette McCurdy, z którymi można zapoznać się dzięki Audiotece, można zrozumieć dopiero w drugiej połowie lektury, gdy autorka uwalnia się z matczynych więzów. Mierzy się bowiem nie tylko z żałobą, ale upadkiem całego jej świata. Na nowo musi zadać sobie pytania, kim jest i co chce zrobić ze swoim życiem, cały czas podświadomie zastanawiając się, czy Debra by na to pozwoliła.
Gdy głowa blokuje ją przed zmianą, do głosu dochodzi wyczerpane ciało, od lat katowane na przemian głodówkami i atakami obżarstwa, neutralizowanymi wyczerpującymi biegami. Terapia zaburzeń odżywiania początkowo wcale nie przynosi jej ukojenia - wręcz przeciwnie, opór przed dostrzeżeniem źródła problemu prowadzi ją do kolejnego nałogu. Topiąc smutki w alkoholu, Jennette odwleka moment zrozumienia, jak wielką krzywdę wyrządziła jej matka.
McCurdy zdobyła się na niebywałą szczerość, spisując swoje przeżycia na przestrzeni lat. Dzięki lekturze "Cieszę się, że moja matka umarła" można prześledzić niuanse kształtującej się osobowości w toksycznym środowisku, jak i proces budowania jej na nowo, po wyleczeniu z traum i nałogów.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski