Choć rokiem wydania tej książki jest rok 2009, nie jest to bynajmniej najnowsza pozycja autorstwa Deana Koontza. Wprost przeciwnie. Jest to jedna ze starszych powieści autora, wydawana jeszcze pod pseudonimem, która teraz ponownie ma okazję ujrzeć światło dzienne. Ta książka była próbą, jak twierdzi sam autor, stworzenia stylu, który jest charakterystyczny dla Koontza – tego specyficznego połączenia horroru, thrillera, kryminału, powieści z elementami science-fiction oraz romansu. Nie jest to, przynajmniej dla mnie, próba tak udana, jak chociażby powieść Opiekunowie, ale nie oznacza to wcale, że nie warto po nią sięgać.
Fanom Koontza żadnej z jego pozycji polecać nie trzeba, a jeśli jeszcze ktoś nie miał okazji z jego twórczością się zapoznać, też nie będzie rozczarowany zetknąwszy się z Oczami ciemności. To historia matki, która nie może pogodzić się ze śmiercią dwunastoletniego syna, który zginął rok wcześniej w wypadku autobusowym. Wciąż w spotykanych dzieciach widzi ukochanego syna i liczy na to, że wydarzy się cud, dziki któremu on powróci do jej życia. I jakby zgodnie z jej życzeniem zaczynają dziać się dziwne i niesamowite rzeczy – najpierw na tablicy w dawnym pokoju chłopca pojawia się niepokojący napis: NIE UMARŁ. Następnie zaczynają poruszać się przedmioty, a cały świat zdaje się potwierdzać jej przeczucie – że Danny żyje i potrzebuje jej pomocy. Zdesperowana matka zaczyna poszukiwać przyczyn niewyjaśnionych zjawisk, wraz z przyjacielem adwokatem, co z kolei wzbudza zainteresowanie tajnej agencji rządowej, zaś na Tinę i jej partnera zaczynają polować bezwzględni zabójcy.
Dalej wszystko toczy się tak, jak u autora zwykło – w szalonym, niesłabnącym tempie, z elementem napięcia, zaskoczenia, tajemnicy. Akcja intryguje, ciekawi, przeraża, a wszystkie nadprzyrodzone elementy, często wplatane przez Koontza do treści książek o dziwo mają bardzo realny i realistyczny wydźwięk, co powoduje, że podawana czytelnikom pozycja nie nosi cech absurdu, a czytelnikowi przechodzi zapewne nieraz podczas lektury myśl „A dlaczego właściwie taka historia nie mogłaby się wydarzyć?”.