„(...) kto by się domyślił, jakie upokorzenia, wspomnienia upokorzeń i przewidywania krążą po jej głowie? Najbardziej upokarzająca była po prostu nadzieja, która tak zwodniczo najpierw ukrywa się niczym mysz w norze, maskuje się podstępnie, ale nie na długo. Po tygodniu potrafi znów się pojawić, wywodząc trele, świergocząc i śpiewając hymny u bram nieba”. Rose usiłuje być szczęśliwa – jako mała dziewczynka, jako nastolatka, jako dojrzała kobieta. Szczęście okazuje się jednak dziwnym bytem, który niepostrzeżenie zmienia postać, gdy tylko się do niego zbliża. Trudno przecież spełnić marzenia, których nie umiemy wyartykułować, trudno osiągnąć cele, których nie potrafimy sobie wytyczyć. Za kogo ty się uważasz autorstwa Alice Munro to dziesięć historii o szczęściu oraz metodach jego interpretacji. Choć wszystkie opowiadania są ze sobą powiązane, każde tworzy osobną i samodzielną całość, każdy rozdział życia głównej bohaterki zamyka się we własnej fabule – ma swój początek, rozwinięcie i zakończenie. Z
drugiej strony, Alice Munro przedstawia życie Rose jako ciąg przyczynowo-skutkowy; jako motywy i konsekwencje. Przeszłość uzasadnia (a czasem usprawiedliwia) przyszłość. Poznajemy Rose jako córkę, żonę, matkę i rozwódkę; jako uczennicę, utrzymankę i kobietę sukcesu. Wszystkie te role wzajemnie się przenikają i dookreślają. Staniowią części składowe wyjątkowo kompletnej biografii.
Powieść Alice Munro przywodzi mi na myśl książki Richarda Yatesa . Oboje posiadają zdolność uchwycenia i dokładnego opisania stanu między szczęściem a smutkiem. Gdy inni autorzy opisują małżeństwo w kategoriach celu lub przyczyny, Munro i Yates zdają się mówić „pobrali się – i co z tego?”. Życie nie składa się z niespodziewanych zwrotów akcji, gwałtwonych przemian i tragedii, po których nic nie jest takie, jak wcześniej. Istnieje coś pomiędzy; osłupiająca monotonia i pewna bierność, która całkowicie podporządkowuje nas codzienności. Czasem przypominamy sobie, że nie tak miało być, że przecież nie tak miało to wyglądać. Zaraz po tym wracamy jednak do smażenia kotletów, wstawiamy pranie i umawiamy się na wizytę do dentysty.
Zarówno Munro, jak i Yates potrafią użyć w swoich tekstach codzienności – proza życia wystarcza im do zbudowania dobej narracji. Jak zauważyła Joyce Carol Oates , Alice Munro posiada niezwykły dar przemieniania rzeczy pozornie pozbawionych wartości – „anegdotycznych” – w literaturę. Munro umie pisać o posadzce w sklepie, chińskich figurkach i kwadratowych kanapkach z serem. Pisarka nie musi stosować skrajności, by uczynić swoją prozę jakkolwiek ciekawszą. Mam zresztą wrażenie, że byłaby w stanie napisać opowiadanie o dowolnie wybranym dniu dowolnie wybranego człowieka. Więcej: to opowiadanie z pewnością byłoby dobre.
Za kogo ty się uważasz jest książką, którą z pewnością warto przeczytać. Dobrze jest czasem zastanowić się nad prywatną definicją szczęścia i szansą na jego osiągnięcie. Zwolnić, pomyśleć, odpocząć – nawet między smażeniem kotletów a wizytą u dentysty.