Różne są powody, dla których człowiek decyduje się na podejmowanie ryzykownych kroków. Czasem jest to sytuacja, w której nie ma się już nic do stracenia, czasem skutek jakiegoś dramatycznego porywu emocji, a niekiedy tylko brak innego pomysłu na zmianę swojego losu.
Cztery Afrykanki, które Chika Unigwe uczyniła bohaterkami swojej powieści, startują w nieznane z zupełnie innych punktów wyjścia... a właściwie z jednego punktu, do którego dotarły zgoła różnymi drogami i z cokolwiek odmiennymi motywacjami.
Joyce traci całą rodzinę w ogarniętym wojną domową Sudanie. Zakochany nigeryjski żołnierz zabiera ją do swojej ojczyzny, lecz wkrótce staje się jasne, że ich związek nigdy nie doczeka się aprobaty rodziców Polycarpa. Co ma począć dziewczyna, która nie może zostać z kochankiem, a prócz niego nie ma nikogo bliskiego? Gdzie szukać dachu nad głową i pracy, skoro brak ich dla lepiej wykształconych tubylców? Chyba tylko za granicą, gdzie znajomy Polycarpa ma załatwić jej pracę...
Ama musi opuścić dom po tym, jak ujawnia matce, że w dzieciństwie była molestowana. Odkrycie, że sprawca nie jest jej prawdziwym ojcem, i tak nie zmienia sytuacji; mężczyzna wypiera się wszystkiego, a nie dość tego, bez zahamowań wyjawia swoje zdanie na temat niepożądanego przychówku małżonki. Dziewczyna na jakiś czas może zatrzymać się u ciotki, lecz to tylko tymczasowe rozwiązanie. Ale przecież jest ktoś, kto pośredniczy w znajdowaniu posady w odległej Belgii; tam będzie mogła o wszystkim zapomnieć...
Efe, jak każda nastolatka, marzy o tym, by się ładnie ubrać. Na wsparcie ojca nie może liczyć, a matka – nawet gdyby żyła – też pewnie nie wymyśliłaby sposobu na załatanie dziur w rodzinnym budżecie. Więc najprostsze wydaje się znalezienie bogatego kochanka. Tylko że jego zainteresowanie się kończy z chwilą spłodzenia dziecka, na które – rzecz jasna – łożyć nie zamierza. Kto utrzyma malca? Chyba tylko matka pracująca w bogatszym kraju i przysyłająca pieniądze na jego wychowanie...
Sisi wiedzie się najlepiej; mieszka z rodzicami, ma co jeść i w co się ubrać, ma wykształconego (tak samo jak ona) chłopaka, który pragnie ją poślubić. Tylko że jej ambicje sięgają wyżej – ma już dość wiecznego braku prądu lub wody, obskurnego mieszkania ze wspólną kuchnią i toaletą ... a jeszcze bardziej bezskutecznego poszukiwania pracy. Ale przecież w Europie ludzie po studiach są doceniani, nieprawdaż?...
Nie musimy specjalnie wytężać wyobraźni, by zgadnąć, że rzeczywistość okaże się mocno odległa od tego, o czym marzą bohaterki. Już samo spotkanie z pośrednikiem (cóż to za obłudne słowo na określenie tej ohydnej kreatury!) rozwiewa ewentualne wątpliwości trzech spośród nich; jeszcze mogłyby się cofnąć, jeszcze zrobić bilans ewentualnych strat i zysków – ale przecież są zdecydowane zmienić swoje życie, do tego stopnia, że dwie zmieniają również imię! Spotykają się w Antwerpii w wiadomego rodzaju przybytku, wspierając się wzajemnie jak siostry i sądząc, że przecież w każdej chwili mogą zrezygnować z pracy. Lecz przypadek tej, która pierwsza spróbuje zniknąć spod opieki Madame, przekona je, jak bardzo się myliły...
Fatamorgana porusza dobrze już spopularyzowany przez media temat rekrutacji kobiet z biedniejszych krajów do domów publicznych na zachodzie Europy. Jeśli nawet większość z nich – tak jak tutaj – zdaje sobie sprawę z charakteru pracy, do której są werbowane, mało która jest zorientowana, jak długo potrwa spłacanie zaciągniętego długu (co wcale nie jest tożsame ze zwrotem kosztów podróży i wstępnego wyposażenia – przecież ktoś musi finansować luksusowy byt sutenera, burdelmamy i wszystkich ich pomagierów!). A prawie żadna – że jeśli już trafi w szpony tego „biznesu”, niełatwo się z nich będzie wyrwać. Przerażający jest ten obraz kobiet, które handlują swoim ciałem nie z zamiłowania do seksu i nie z niechęci do „prawdziwej” pracy, lecz dlatego, że tam, gdzie się urodziły, niewiasta niezamożna i niezamężna ma mało lub zgoła zero szans na godne życie. Ale jeszcze bardziej przerażające jest, że są ludzie, którzy bezkarnie i cynicznie to wykorzystują, dorabiając się pokaźnych majątków.
Autorka doskonale sobie radzi z opowiadaniem tej historii, rozpoczynając ją od tragicznego finału, a potem rozbijając ją na drobne fragmenty, stopniowo odkrywające karty biografii poszczególnych postaci i relacjonujące przebieg ich wspólnej niedoli. Nie ma w tej powieści dłużyzn, nie ma epatowania okrucieństwem i erotyzmem (co, zważywszy tematykę, wcale nie musiałoby być takie oczywiste), nie można się też przyczepić ani do konstrukcji fabuły, ani do stylu i języka (nieco irytująca może być jedynie decyzja tłumaczki o odmienianiu przez przypadki nazwy nigeryjskiej metropolii, którą to nazwę przez lata przywykliśmy uważać za nieodmienną; to, że jakiś wariant jest zdaniem językoznawców dopuszczalny, nie musi oznaczać, że ma on wyprzeć drugi, również dopuszczalny, a ponadto uświęcony wieloletnią tradycją). Może jedynie tylko trochę napięcia zabrakło w końcowej partii, we fragmencie opowiadającym dalsze losy ocalałych bohaterek. Ale i bez tego powieść robi mocne wrażenie.