Czy budząc się rano, macie czasem wrażenie, że z życia umknął wam poprzedni dzień? A może dwa dni albo jeszcze więcej? Jeśli zdarza wam się coś takiego, to zrozumiecie problemy Sopla vel Śliskiego, bohatera powieści Pawła Kornewa. W dwóch częściach książki Sopel poznaliśmy nie tylko tytułową postać, ale także gromadę innych oraz świat, w którym przyszło im wszystkim żyć. Świat to jest nieprosty, zaś życie w nim – niełatwe. Kraina zwana Przygraniczem przypomina Syberię. Niemal przez cały rok panuje w niej zima, a nieliczni ludzie kryją się w dobrze zabezpieczonych miastach i chutorach. Od znanej nam (przynajmniej z opowieści) prawdziwej Syberii różni się ona tym, że wielu gatunków jej flory i fauny na próżno szukalibyśmy w naszych atlasach botanicznych i zoologicznych. Wilkołaki, kikimory, utopce, trujący wężobluszcz, drapieżny jeżownik – to tylko niektóre z atrakcji, które można spotkać tuż za granicą ludzkich osad. Tym, co trzyma krwiożercze przejawy życia z dala od ludzi, są zaklęcia i amulety. Magia
działa bowiem tutaj w najlepsze, a czarownicy cieszą się zasłużonym poważaniem. Bo gdzie nie pomoże seria z „kałasza” ani cios mieczem, tam nieoceniony może okazać się czar albo magiczny artefakt.
Czym jest Przygranicze i skąd biorą się tutaj ludzie, a także komu i jak udaje się importować do tej krainy towary z naszego świata, pozostaje zagadką. Mierzy się z nią tytułowy bohater, przy okazji próbując rozwiązać kilka zagadek bardziej osobistych. Jedną z nich jest kwestia, co się stało z ostatnim półroczem jego życia. Na samym początku Śliskiego bohater budzi się, nie mogąc sobie nic z owego okresu przypomnieć. Co więcej, sam nie bardzo poznaje swoją fizjonomię, a i znajomi popatrują na niego z lekka podejrzliwie. Śliski dochodzi do wniosku, że ma do czynienia z czymś więcej niż zwykłą przerwą w życiorysie po kolejnym przepiciu. Zaczyna więc śledztwo, aby wytropić dni, które znikły mu z biografii, a przy okazji rozwiązać kilka spraw, które gniotły go zanim nieoczekiwana przerwa nastąpiła. Okazuje się jednak, że nie tylko przeszłość, ale i teraźniejszość ma zamiar Soplowi doskwierać. Otrzymuje bowiem propozycję nie do odrzucenia ze strony Drużyny – służby strzegącej porządku w Forcie, w którym
mieszka. Choć został zwerbowany do ścigania kryminalistów, bohater nie pogardzi jednak bandycką lewizną. To typowy przejaw moralności Przygranicza i panujących tutaj mafijnych stosunków. Jeśli dodamy do tego, że w legalnej i nielegalnej robocie nadzwyczaj pomocną bohaterowi jest jego biegłość w posługiwaniu się bronią palną i białą oraz wyczulenie na magiczne wpływy, będziemy mieli w miarę kompletny obraz sytuacji.
Akcja powieści rozwija się niespiesznie, choć co jakiś czas zdarzają jej się nagłe zrywy i zwroty. Przy jej opisywaniu Kornew nie szczędzi nam szczegółów, dzięki czemu możemy ją odczuwać niemal namacalnie. Podążając krok w krok za bohaterem, patrzymy jego oczami na pełen przemocy świat, na ludzi, którzy są innym ludziom wilkami, i na wilki, które są im bestiami z piekła rodem. Oprócz tego towarzyszymy Śliskiemu w zwykłych, codziennych sprawach, na czoło których wysuwają się kwestie aprowizacji i libacji, tudzież zaopatrzenia w broń i amunicję. Bo naczelna zasada, obowiązująca w Przygraniczu, brzmi: po pierwsze przetrwać, a potem martwić się, co dalej. Kornewa nie zawodzi warsztat pisarski. Podobnie, jak wcześniejszą historię o Soplu, także jej kontynuację czyta się szybko i z pogłębiającym się zainteresowaniem, co też wydarzy się na kolejnej stronie. Autor jednak zwodzi nas, podaje fałszywe tropy, podrzuca więcej pytań niż odpowiedzi. Rozstajemy się z Soplem w środku intrygi, której wyjaśnienie – miejmy
nadzieję – znajdziemy w drugiej części powieści.