Trwa ładowanie...
recenzja
29-04-2011 11:52

Na sześć liter – "coś co wieńczy dzieło"

Na sześć liter – "coś co wieńczy dzieło"Źródło: Inne
d3nufmd
d3nufmd

Są takie ogólne prawdy z gatunku niepodważalnych – na przykład, że dobry kryminał to ten, który bez wyjątku trzyma cię w napięciu albo że – jak mawiali starożytni – koniec wieńczy dzieło. A po kryminale, który wieńczy cały cykl można się naprawdę wiele spodziewać – w końcu to finalne dzieło pozwala ocenić całość z pewnej czytelniczej perspektywy, przynajmniej teoretycznie. Grobowa tajemnica to ostatnia część przygód Harper – dziewczyny, która posiada dar słyszenia zmarłych – oraz jej przyrodniego brata (aktualnie zaś kochanka) Tollivera. Czy faktycznie „wieńczy dzieło”? Trudno odpowiedzieć twierdząco z co najmniej kilku powodów.

Harper i Tolliver otrzymują kolejne zlecenie, które rozwiązują zgodnie ze znanym już schematem: ktoś zainteresowany usługami, jakie oferują, ściąga ich na miejscowy cmentarz. Harper w mniejszym lub większym stopniu rozpoznaje przyczynę śmierci nieboszczyka (naturalnie – nienaturalną). Niebawem tajemniczy ktoś dokonuje zamachu na czyjeś życie i na jaw wychodzą kolejne tajemnice lokalnych chlebodawców, którzy w ten czy inny sposób przyczynili się do śmierci głównego bohatera, czyli – było nie było – denata z pierwszych stron książki. Wszystko byłoby naprawdę nieźle, gdyby Harris nie zdecydowała się na dość patologiczne połączenie dwójki przyrodniego rodzeństwa w parę kochanków. Zabieg ten nie tylko nie przyprawia o chorobliwe zainteresowanie, ale zmienia na niekorzyść sposób prowadzenia narracji, która z dość chłodnego, bezpośredniego stylu dryfuje niebezpiecznie w kierunku sentymentalizmu znacznie poniżej przeciętnej („mieliśmy ciężkie dzieciństwo i zawsze trzymaliśmy się razem, aż zrozumiałam, że go
kocham”).

Wszystko to można odnaleźć również w Grobowej tajemnicy – o ile same zagadki i intrygi są dobre, bo dobrze się je czyta, o tyle cała reszta wprost ocieka sentymentalizmem. Niedobrze byłoby zdradzić czytelnikowi więcej, niż to konieczne, powiem jedynie, że z więzienia wychodzi ojciec Tollivera i jednocześnie ojczym Harper – były narkoman i alkoholik, a para otrzymuje zlecenie niebezpiecznie blisko swojej rodzinnej miejscowości. Pseudowzruszającym scenom nie ma końca – szkoda, bo autorka ma na tyle dobry warsztat pisarski, że mogłaby z tej historii zrobić coś znacznie lepszego, a przede wszystkim pozbawionego sztuczności. Spodziewane zmory przeszłości pojawiają się jednak i one właśnie ratują książkę, bowiem Harris jak zwykle pisze bardzo „filmowo”, co sprawia, że schemat daje się w jakiś sposób po raz kolejny przełknąć. Trudno jednak uniknąć wrażenia, że ostatnia część pisana była w porównaniu z poprzednimi niedbale – chodzi tu o psychologiczne uzasadnienie kolejnych zbrodni, szczególnie wyjaśnienie
ostatniej, z jaką przyszło się zmierzyć parze bohaterów. Zapewne zabrzmi to dość makabrycznie, ale dobrze byłoby, gdyby bohater, który okazuje się zwyrodnialcem miał nieco barwniejszy rys psychologiczny niż wyłącznie „trudne dzieciństwo” – szczególnie, że to w tym tomie aż nazbyt popularny motyw.

Ogólnie rzecz biorąc książka jest idealna do poczytania, jeśli nie wymaga się od niej zbyt wiele: nie ma tu intelektualnej zabawy, jest za to całkiem przyzwoita historia, którą czyta się bardzo szybko, ale która też nie pozostanie w pamięci na długo. *Kawałek lekkiej, łatwej i przyjemnej rozrywki z morderstwem i trupami w tle. *

d3nufmd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3nufmd