Na Mariusza Szczygła wylały się pomyje. Dziennikarz pokazał, jakie dostaje wiadomości
"Ty zapluty skur…synu". Takie skandaliczne wiadomości na Instagramie dostaje reporter i autor nagradzanych książek Mariusz Szczygieł. Jak radzi sobie z hejtem? Otóż ma bardzo skuteczną metodę. I nie polega ona na zgłaszaniu gagatków administratorowi.
Mariusz Szczygieł wielokrotnie poruszał na swoim Instagramie tematy związane z polską polityką, homofobią czy zakusami na wolne media. Ostatnio wystosował odezwę do Stinga, prosząc go, aby rozważył swój występ na gali Wiktorów, którą organizowała TVP.
Jego opinie generują mnóstwo komentarzy, ale są i tacy, którzy piszą do niego wiadomości prywatne. I nie są to miłe słowa. Szczygieł już kiedyś pokazywał, zrzuty ekranu takich "konwersacji".
Okazuje się, że współzałożyciel wydawnictwa Dowody na istnienie ma świetną metodę na wszelkiej maści desperatów kierujących pod jego adresem groźby i słowa powszechnie uważane za obraźliwe.
ZOBACZ TEŻ: To trwało bardzo krótko. Tak gwiazda sportu poradziła sobie z hejterem (wideo)
- Spójrzcie, po raz kolejny moja metoda na hejterów sprawdza się - zaczyna swój ostatni post Mariusz Szczygieł. - Już kiedyś dawałem wam przykład faceta, który mnie obraził, spytałem go więc tylko: "A to my jesteśmy po imieniu?". Na co napisał: "Przepraszam pana".
I najwyraźniej metoda wciąż jest skuteczna, a Szczygieł pokazuje kolejne dowody.
"Dziś dwa następne przykłady, kiedy ominięcie reakcji na wulgarną zaczepkę (w sprawie listu do Stinga, jak się domyślam) i próba nawiązania rozmowy powoduje jakiś rodzaj skruchy. Sprawdza się to, zwłaszcza jeśli ktoś przysyła mi taką laurkę na prive. Jestem ciekawy, co to za psychologiczna reakcja zachodzi…" - zastanawia się autor "Nie ma".
Jego post skomentowałam m.in. Kinga Rusin, która podzieliła się swoją historią.
"O! Widzę, że te wiadomości to 'copy-paste'. Dostaję identyczne. Spróbuję zadziałać twoją metodą. Napiszę, czy u mnie też zadziała. Ja na razie po prostu robię screeny i takie konta zgłaszam do administratora jako mowę nienawiści. Ogromna część to fejki i boty (na wallu kwiatki albo pejzaże, albo zwierzątka, kilka postów w historii). Ale zdarzają się też prawdziwi ludzie, których ponosi. Z różnych przyczyn. Zazwyczaj nie rozumieją ,o co w tym wszystkim naprawdę chodzi" - pisze była prowadząca "Dzień Dobry TVN".
Trwa ładowanie wpisu: instagram