Na imię mi kobieta
Tytuł oryginalny | Mnie 46 |
Wydawnictwo |
W czasach ZSRR okrzyknięto ją skandalistką – najpierw ze względu na niekonwencjonalny tryb życia, gdy jako młoda dziewczyna prowadziła salon w mieszkaniu na Arbacie, w starej dzielnicy Moskwy, w którym zbierali się młodzi artyści i intelektualiści (tak powstał pseudonim) – a potem z powodu pierwszej sztuki, w której poruszyła problem aborcji. W latach późniejszych uznano ją feministkę.
Książka ta, jak wszystkie utwory Arbatowej, jest autobiograficzna. Wyłania się z niej wizerunek kobiety nie tyle silnej z natury, co okrzepłej po przejściu prawdziwej szkoły przetrwania w warunkach komunistycznego reżimu. Jak mówi, jedną z rzeczy, które ją cieszą dziś, jest to, że jej synowie nie dowierzają, jak opowiada im o czasach, kiedy młodzież była bita przez milicję za noszenie dżinsów.
Są tu przejmujące wspomnienia z dzieciństwa, które spędziła głównie w szpitalu i internacie dla dzieci z problemami ortopedycznymi, jest na przemian zabawna i pełna grozy relacja z czasów hipisowskiej młodości, jest też rozbudowany, przedstawiony wręcz konfesyjnie wątek erotyczny z okresu dojrzałości, dotyczący licznych przygód miłosnych, a potem zdrad małżeńskich. Opisując swoją wyboistą drogę do sukcesu, autorka ukazuje zakulisowe życie instytucji naukowych, kulturalnych, artystycznych i świata show-biznesu, nie oszczędza znanych powszechnie osób, podaje szczegóły, kompromitujące je przede wszystkim jeśli chodzi o rozwiązłość i cyniczne wykorzystywanie młodych kobiet. Wiele miejsca poświęca swoim synom i nietradycyjnym metodom ich wychowywania. Arbatowa przedstawia też często zaskakujące historie przyjaciółek i znajomych, dokumentując w ten sposób rzeczywistość, która – jak mówi – pod względem absurdu przerasta nie tylko jej wyobraźnię, ale i to co napisali Mrożek i Ionesco razem wzięci.
Wymiary | 120x195 |
Oprawa | 1 |
Liczba stron | 536 |
Podziel się opinią
Komentarze