Prosiak żegna się z nami w dobrym stylu. Nie dość, że zostaje bohaterem, to w dodatku pokazuje się wiernym czytelnikom w najlepszej ze swoich odsłon. Szósta i ostatnia zarazem książeczka opowiadająca o perypetiach niesfornego dwunastolatka to zdecydowanie najmocniejsze ogniwo całego cyklu. Prosiak zdążył już nas przyzwyczaić do wybuchów śmiechu, ale i do nieschodzącego z twarzy rodziców zażenowania, powoli przechodzącego w zastanowienie napędzające trwożliwe myśli o tym, jak przekonać własne dzieci, by nie powtarzały niecnych psot Piotrka. Chłopiec, znany ze swojego zamiłowania do wszystkiego co obrzydliwe i śmierdzące, co rusz wpadał w tarapaty, dzięki swoim nietypowym pomysłom, niebezpiecznie krążących w obszarze tematyki związanej z wydalaniem, wydzielaniem nieprzyjemnych woni, tudzież szczegółowym opisywaniem powyższych naturalnych procesów organizmu ludzkiego. Często traciła na tym intryga, rozmywająca się gdzieś pośród usilnych starań autorki na skoncentrowaniu naszej uwagi bardziej na prymitywnych
instynktach, niż na interesująco skonstruowanej fabule.
Tym razem równowaga pomiędzy dobrze opowiedzianą historią, a rubasznymi żartami została zachowana. W dodatku wszystko przystrojono w ulubiony motyw chłopców w każdym wieku – na pierwszym planie króluje piłka nożna. A konkretnie rozgrywki międzyszkolne. Przeciwnicy, czyli „ci źli” z miejsca zostają przyporządkowani do gatunku laboratoryjnie wyhodowanych olbrzymów. Nie dość, że świetnie zbudowani, perfekcyjnie wyszkoleni, to w dodatku dopingowani przez grupę arcy atrakcyjnych czirliderek. Godny pozazdroszczenia jest i sam budynek szkoły, do której uczęszczają piłkarskie cyborgi – nowoczesny, przeszklony, sterylny. Drużyna Piotrka natychmiast zostaje wprowadzona w kompleksy. Najbardziej jednak cierpi sam Prosiak, który zostaje potraktowany mocno niesprawiedliwie i siada na ławce rezerwowych. Chłopiec walczy ze wstydem i ze łzami, na szczęście, los okazuje się życzliwy słabszym i Prosiak dołącza do zespołu grającego na boisku. Z minuty na minutę sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna, po czym nagle
okazuje się, że wynik walki będzie zależał od postawy Prosiaka. Czy chłopiec uratuje honor swojej szkoły?
Jeżeli mimo tej dobrze zapowiadającej się historii wciąż nie jesteście przekonani, czy (być może po raz kolejny) dać szansę Prosiakowi, dodam, że pod barwną okładką i zachęcającą opowieścią kryje się niezwykle wrażliwe serduszko chłopca powoli wkraczającego w etap dojrzewania. Piotrek już nie psoci za wiele, nie dokazuje tak bardzo, jak przy poprzednich spotkaniach. W zamian odkrywa przed nami całe pokłady emocji. Zaczyna od łagodnych kłótni ze wszystkimi i o wszystko, pozwala płynąć łzom i wreszcie przyznaje się, ze niesamowicie tęskni za wiecznie nieobecnym ojcem. Do tego dochodzi sporo pozytywnego humoru i całkiem pokaźna, jak na ten rozmiar książeczki, ilość zabawnych zwrotów akcji – tym samym dopina się całkiem składny przepis na przyjazną lekturę.