… i na każdą inną okazję. Debiutancka powieść Watsona będzie dobra absolutnie wszędzie, w każdych warunkach. Taki thriller wiosenną porą to jest to!
Jednym z bardziej banalnych tematów, jaki porusza się przy głębszych, ambitniejszych rozmowach, jest pamięć, dawno pokryte kurzem wydarzenia, które budują ludzką tożsamość, świadomość przyczynowo-skutkową i przyszłość. To dlatego amnezja staje się jednym z najczęściej poruszanych tematów w opowieściach z dreszczykiem. Bo przecież nie ma nic gorszego, niż budzić się co rano i nie wiedzieć, gdzie, z kim i dlaczego się jest. Choć jeszcze gorsza jest niewiedza, kim się jest…
Z tą niewiedzą co rano musi mierzyć się Christine, której odbicie w lustrze nie pasuje do tego, co sobie wyobraża, a mężczyzna budzący się u jej boku wydaje się kolejnym przypadkowym kochankiem. Kobieta straciła pamięć w wyniku doznanego kilkanaście lat wcześniej urazu i jej stan, choć stabilny, nie daje się łatwo poprawić. Na szczęście ma przy sobie kochającego męża, wytrwale dążącego do normalności, dbającego i cierpliwego. Tak, na szczęście... Choć w powieści Watsona jest ono bardzo, bardzo względne… Tak samo, jak wszystkie fakty, które poznaje Christine…
Trzeba przyznać, że powieść jest wtórna, bo, jak zostało powiedziane, zajmuje się opisywanym już nieraz tematem. Nie zmienia to jednak faktu, że jest po prostu ciekawa, solidnie, przemyślnie skonstruowana. Ciekawe, wyraziste postaci i wartka fabuła sprawiają, że czyta się szybko i z prawdziwą przyjemnością. Przede wszystkim Zanim zasnę intryguje i wciąga, bo od początku pełna jest niejasności, które chce się rozwiązać. Na uwagę zasługuje również fakt, że główną bohaterką jest kobieta. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby autor nie był mężczyzną. Popisał się umiejętnością wcielania w kobiecą psychikę i wyszło mu to całkiem nieźle. Wszak Christine codziennie rano musi mierzyć się ze zmianami w swoim ciele, które wydają jej się zupełnie świeże i nieprawdopodobne, a co gorsza, trudne do zaakceptowania – zmarszczki, biust, który stracił jędrność, powoli gasnący urok i powab... Watson przedstawił to w sposób subtelny i nieprzesadzony, przede wszystkim naturalny, niepozbawiony obaw i rozczarowań.
Niestety, nie bez błędów jest tłumaczenie książki, do którego wkrada się miejscami błędny narrator, jednak nie ma to wpływy na ogólną, pozytywną ocenę powieści.
Wydaje się, że nieco słabszym punktem całej historii jest jej przewidywalność. To, co intrygowało, z czasem powoli zaczyna stygnąć, robi się zrozumiałe i wytłumaczalne.* Nadal jednak utrzymane jest napięcie, które towarzyszy odkrywaniu przez Christine każdego wspomnienia.* Nic nie jest powiedziane wprost, a czytelnik niczego nie otrzymuje wcześniej niż bohaterka – wraz z nią stara się dociec prawdy. Robi to może nieco szybciej, łatwiej mu domyślić się pewnych rzeczy, ale nie przestaje kibicować Christine i jakby ma obawy, że nie do końca uda jej się skojarzyć fakty. W tej przewidywalności jest więc metoda, całkiem dobra, bo przywiązująca do siebie czytelnika. W końcu stuprocentowej pewności nie ma…
Za przesadną kokieterię można uznać słowa Tess Gerritsen , która uznała Zanim zasnę za najlepszy debiut, jaki czytała. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że powieść jest zdecydowanie dobra, ba, bardzo dobra. Czy najlepsza? Nie. Jest obiecująca i można mieć nadzieję, że autor poczuje się zobowiązany, by każda jego kolejna książka była jeszcze lepsza. Idąc tą drogą odniesie sukces. Póki co – jest kawał świetnej historii, którą warto przeczytać.