Trwa ładowanie...
recenzja
12-06-2013 14:02

My, marionetki genów i memów?

My, marionetki genów i memów?Źródło: "__wlasne
d3z51nu
d3z51nu

Po interesującym, choć niepozbawionym drobnych mankamentów argumentacji i nieco zbyt skrótowym Humanizmie ewolucyjnym niemiecki filozof Michael Schmidt-Salomon pojawia się na polskim rynku wydawniczym z kolejną, dużo obszerniejszą publikacją – Poza dobrem i złem.

Ta pełna wewnętrznego ognia rozprawa prezentuje tezę zdolną wywołać solidne trzęsienie ziemi w umysłach czytelników. Bo przecież cała nasza moralność opiera się na przekonaniu, że jako jedyny gatunek spośród wszystkich istot zamieszkujących Ziemię jesteśmy wyposażeni w zdolność rozróżniania pomiędzy dobrem a złem, oraz w wolną wolę, umożliwiającą nam opowiedzenie się po stronie którejś z tych kategorii etycznych. Przy czym, w zależności od tego, która z dominujących religii nas ukształtowała i w jakim kontekście historycznym akurat tkwimy, ten sam fakt możemy postrzegać jako dobry, obojętny lub zły (na rozwód – choć tylko pod określonymi warunkami – zezwala się wyznawcom islamu i judaizmu, ale nie katolicyzmu; protestant nie grzeszy, popijając schab sznapsem, jego sąsiad wyznania mojżeszowego może się uraczyć kieliszkiem koszernego trunku pod warunkiem, że nie zakropi nim wieprzowiny, zaś muzułmanina i jedno, i drugie naraża na potępienie). Nie dość tego, możemy być tak święcie przekonani o konieczności
zwalczania zła popełnianego przez innych ludzi, że gotowiśmy bez wahania odmówić im prawa do życia (i tu przykładów jest co niemiara, od pamiętnego „Mojżesz nakazał takie kamienować”, poprzez stosy płonące w Europie za czasów Świętej Inkwizycji, aż po kobiety zabijane przez krewnych za odmowę noszenia burki czy poślubienia obcego mężczyzny). A tymczasem ktoś nam powiada, że nie ma czegoś takiego jak dobro lub zło samo w sobie, że zarówno powódź lub plaga szarańczy, jak kradzież albo akt terroryzmu to efekt działania szeroko pojętych praw natury! No, dobrze, powiedzmy, że nawet nie zagotujemy się z oburzenia, ale przynajmniej od razu zaczniemy argumentować: przecież człowiek sam jest panem swojego losu, sam wybiera drogę, sam decyduje, czy zostanie świętym, czy zbrodniarzem!... A co oznacza: „wybiera”, „decyduje”? Myśli, czyż nie? Myśli, równa się: używa mózgu. Mózg zaś, jak każdy inny organ naszego ciała, rządzi się prawami biologii, a jego uszkodzenie – zachodzące przecież nie na życzenie właściciela –
potrafi zmienić notorycznego przestępcę w przyzwoitego i uzdolnionego artystycznie obywatela, zaś uczciwego ojca rodziny w seksoholika-pedofila. Te przytoczone przez autora historie to przykłady niedające się automatycznie odnieść do każdej sytuacji, w której człowiek robi krok w stronę hipotetycznego dobra lub zła, niemniej jednak w sposób dość spektakularny ukazujące możliwość dokonania takiego (pseudo)wyboru całkowicie bez udziału woli.

Naturalną reakcją czytelnika będzie to, czego Schmidt-Salomon już doświadczył, prezentując swą teorię na wykładach: zarzucenie mu, iż rozumując w ten sposób, usprawiedliwia zbrodnie Hitlera, Stalina czy dżihadystów. Bo skoro wszyscy sprawcy masowych mordów to „marionetki biologicznych genów i kulturowych memów”, należałoby przyjąć, że nie oni ponoszą odpowiedzialność za śmierć setek czy milionów ludzi… Jak niemiecki filozof na te zarzuty odpowiada, nie zdradzę, żeby nie psuć innym czytelnikom satysfakcji z samodzielnego eksplorowania tej niezwykle interesującej rozprawy; dodam jeszcze, że porusza ona również kwestie przyznawania się do błędów, wybaczania sobie i innym, drogi do szczęścia i zdolności do jego odczuwania, a – z wyjątkiem kilkunastostronicowego suplementu, wykładającego zasady „emergencji naturalistycznej” – napisana jest w sposób nader przystępny, niewymagający od czytelnika głębszej wiedzy z dziedziny filozofii (aczkolwiek przyda się znajomość paru elementarnych pojęć i kilku nazwisk).

Autor przy tym nie rości sobie prawa do nieomylności, zapewniając czytelnika, że „obiektywne przekonanie o słuszności jakiegoś poglądu nie gwarantuje w żadnym wypadku, że rzeczywiście jest on poprawny” i namawiając go, by zawarte w tekście memy zechciał „sprawdzać na wszystkie możliwe sposoby, wyrobić sobie o nich własne zdanie”, a w razie stwierdzenia błędu nie wahał się go wytknąć. Jeśli to nawet tylko przejaw kokieterii, o ileż przyjemniejszy w odbiorze od namaszczonego i pełnego zawoalowanych gróźb tonu, jakim formułują swoje przemyślenia głosiciele jedynych słusznych prawd!

d3z51nu

Poza dobrem i złem to pozycja z założenia adresowana raczej do ateistów i agnostyków, niż do przekonanych wyznawców którejkolwiek bądź religii. Nie znaczy to jednak, że człowiek wierzący nie powinien jej tykać pod żadnym pozorem. Wręcz przeciwnie, warto zapoznać się z zawartymi w niej tezami, choćby tylko po to, by uświadomić sobie, że należąc do określonej społeczności wiernych nie mamy monopolu na etyczne postępowanie (podobnie jak nie mają go ci z „konkurencyjnych” wyznań), i że w świetle dzisiejszych zdobyczy nauki trzeba nieco zmienić spojrzenie na pewne właściwości ludzkiej natury. A co z tą wiedzą zrobimy, to już od nas zależy…

d3z51nu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3z51nu