"Moja Anglia"
WP.PL: Książka pełna jest antropologicznych obserwacji na temat życia na Wyspach. Kto powinien ją przeczytać? Dla kogo powstawała?
Monika Richardson: Moje doświadczenie jest doświadczeniem kontaktu z tzw. klasą średnią, czyli ogólnie pojętym mieszczaństwem reprezentowanym przez ludzi ze średnim lub wyższym wykształceniem, którzy muszą zarabiać na życie, ale ta praca jest im w stanie zapewnić więcej, niż zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych. Z myślą o takim czytelniku głównie pisałam.
Wydaje mi się, że jeżeli ktoś w ogóle nie zna i nie interesuje go język angielski, albo na przykład jest potomkiem Czartoryskich i ma na Wyspach stado wujów-rentierów, to prawdopodobnie nie odnajdzie się w mojej Anglii i ta książka będzie dla niego bezużyteczna.
Natomiast ci, którzy tam wyjeżdżają i chcą spróbować swoich sił, oraz ich rodzice i krewni odnajdą tu zarówno słowa ostrzeżenia, jak i zachęty. Na to liczę - to jest książka, w której jest wciąż dużo zachwytu anglosaską kulturą i zwyczajami.