Plany, zmiany i lęki
WP.PL: Tytuł brzmi zachęcająco.
Monika Richardson: Tak, ale książka pójdzie do szuflady, tak obiecałam. Mam też pomysły na dwie biografie bardzo ważnych dla mnie osób, ale to też jeszcze nie ten moment. Myślę, że jakaś dekada musi minąć, żeby te projekty mogły się wypełnić.
WP.PL: Zaszła w Pani jakaś zmiana?
Monika Richardson: Tak, jestem ostrożniejsza w tym co mówię i w tym co robię. Muszę stąpać trochę jak po szkle, bo mam teraz do czynienia nie tylko z dwójką moich dzieci, ale też z czwórką Zbyszka i sporą już ilością byłych małżonków z obydwu stron. Zaczyna chyba cierpieć na tym moja spontaniczność i żywiołowość, ale wydaje mi się, że to jest naturalny proces - chyba bardziej się autocenzurujemy z wiekiem. Nie mogę powiedzieć, że jestem z tego jakoś szczególnie zadowolona, ale to trochę tak, jak z utratą sprężystości - nieuchronne.
WP.PL: A czego się Pani boi?
Monika Richardson: Złych emocji. To nie jest dla mnie naturalny stan, gdy wiem, że ludzie mi źle życzą. To jest stan, który mi ciąży. No, ale na wszystko chyba trzeba czasu.
_****Z Moniką Richardson rozmawiała Ewelina Konior. Oprac. GW._**Z Moniką Richardson rozmawiała Ewelina Konior. Oprac. GW.**