Faraon Ahmose II był uzurpatorem, który poparciu armii, sprytowi, inteligencji i zwykłemu szczęściu zawdzięczał zdobycie tronu faraona i akceptację ludu jako przedstawiciela XXVI dynastii. Konsekwentnie wzmacniał wewnętrznie swój kraj, mając w pamięci jego bezradność w wojnach wcześniej z Asyrią, potem z Babilonem. Być może ciąg porażek egipskich żołnierzy w starciu z różnej maści najeźdźcami utwierdził władcę, że jego poddani być może mają wiele zalet, ale akurat wojaczka do nich nie należy. Oparł zatem swoją armię (od której poparcia w gruncie rzeczy zależała jego władza) na najemnikach, głównie Grekach, ale nie gardził Fenicjanami, Libijczykami, Nubijczykami czy niesfornymi Arabami. Panował przez 40 lat i przez ten czas z rosnącym zaniepokojeniem obserwował, jak niezwykle ambitny król Persów Cyrus po kolei podbijał silne państwa, powstałe po rozpadzie Asyrii. Medowie, Lidyjczycy, Jonowie, Babilończycy, plemiona irańskie - wszyscy po kolei klękali przez królem królów. Gdy wreszcie armia ta
podporządkowała sobie fenickie miasta i Syrię, wiadomo było, że następca Cyrusa, Kambyzes, zapragnie zaatakować Egipt.
Scott Oden upichcił swoją powieściową potrawę w tym mało znanym, historycznym sosie. Składnikiem głównym jest bohater, Fenicjanin Hazdrubal Barka, dowódca samodzielnego oddziału najemników nazywających się Medżajami. Potężny wojownik, budzący strach wśród wrogów Egiptu i szacunek wśród podwładnych, noszący w duszy wspomnienie tragedii z przeszłości, który - pomimo swego obcego pochodzenia - staje się najwierniejszym ze stronników starzejącego się Ahmose II i egipskim patriotą. Nie jest to rys charakterystyczny dla najemnika, którego ojczyzną jest złoto. Postać Barki skontrastowana jest z postacią historyczną, Fanesem z Halikarnasu (wspominanym przez Herodota), wodzem kontyngentu greckiego w służbie faraona, marzącego o zdobyciu władzy w kraju swego chlebodawcy. A było to o tyle możliwe, że oddziały hoplitów stanowiły najlepszą część armii, poniekąd na nich zbudował swą władzę Ahmose. Spiżowi wojownicy jest zatem powieścią historyczno-przygodową o walce dobrego Hazdrubala ze złym Fanesem, w cieniu
nadciągającej katastrofy, jaką była perska inwazja na Egipt.
Spiżowi wojownicy to debiut Scotta Odena, i to niestety widać. Powieść może zadowolić nastoletniego, niewyrobionego czytelnika, mocno zainteresowanego historią starożytną. Fabuła jest nieznośnie pretensjonalna i prostoliniowa, postaci niemiłosiernie szablonowe, a relacje pomiędzy nimi tak oczywiste, że czasem aż odczuwa się zażenowanie. W kategorii powieści historycznych, zbudowanych na schemacie "miłość i walka na tle wielkich zawieruch dziejowych" Oden mocno się nie popisał. Natomiast jest jeden element na który chciałbym zwrócić uwagę: nasz obecny, współczesny świat podlega procesowi multikulturyzacji. Łatwość przemieszczania się powoduje, iż coraz częściej dochodzi do najróżniejszych infiltracji kulturowych na niskim poziomie struktury społecznej, przy pełnej globalizacji kultury ogólnej. Oden - nie wiem, czy do końca świadomie, czy raczej w pogoni za możnością ostrego skonfrontowania bohaterów na wielu poziomach - wyłapuje początek analogicznego procesu, dziejącego się w starożytności. Bowiem już
od VI w. przed Chrystusem rozpoczyna się powolna grecyzacja basenu Morza Śródziemnego - ruchliwość Greków, ich akcja kolonizacyjna zakrojona na szeroką skalę, osiągnięcia naukowe i praktyczne oraz, i to element najważniejszy, doskonali żołnierze powodują powolną absorbcję ich kultury przez inne ludy. Proces ten nabrał dynamizmu po podboju Wschodu przez Aleksandra Macedońskiego trzysta lat po opisywanych przez Odena wypadkach. Wypada zatem wszystkim zwolennikom i przeciwnikom mieszania kultur polecić przyjrzenie się, kiedy taki proces jest korzystny, a kiedy niebezpieczny dla struktur państwowych. Czy warto być ksenofobem, by ocalić swoje tradycje, czy może raczej próbować obcych asymilować? Uczmy się błędach, nawet tych, które miały miejsce ponad dwa i pół tysiąca lat temu.