Zdawałoby się, że w małym miasteczku u podnóża Pirenejów, tak odległym od zgiełku, pośpiechu i pokus wielkich miast, ludzie powinni żyć spokojnie, w zgodzie z naturą i bez większych zagrożeń.Ale na terenie gminy Saint-Martin-de-Comminges znajdują się niestandardowe obiekty: posiadłość biznesowego potentata Érica Lombarda i należąca do jego firmy elektrownia wodna, a ponadto… zakład psychiatryczny specjalnego przeznaczenia, będący nie tyle placówką leczniczą, co miejscem odosobnienia wyjątkowo niebezpiecznych psychopatycznych zbrodniarzy.
Pewnego mroźnego poranka pracownicy elektrowni dokonują przerażającego odkrycia: na metalowym rusztowaniu stacji kolejki linowej ktoś rozwiesił okaleczone zwłoki konia.Wkrótce wychodzi na jaw, że zwierzę w niewyjaśniony sposób znikło z prywatnej stadniny Lombarda. Bogacz ma dość wpływów, by w śledztwo zaangażowano pierwszy garnitur okolicznych stróżów prawa, nawet odwołując ich od innych spraw – tak jak Martina Servaza z Tuluzy, zajmującego się akurat nastolatkami podejrzanymi o zabójstwo kloszarda. Koń ważniejszy od człowieka? – takie postępowanie budzi opór wielu policjantów, ale ich punkt widzenia ulega zmianie, gdy na miejscu przestępstwa zostaje znaleziony ślad pozostawiony przez jednego z pensjonariuszy Instytutu Wargniera, który według posiadanych przez nich informacji przebywa w najściślej strzeżonym oddziale i nie ma szans na jego niepostrzeżone opuszczenie. Nim prowadzący śledztwo zdołają się zorientować, jak to możliwe, tajemniczy zbrodniarz znów da o sobie znać, i to w znacznie bardziej
przerażający sposób. A w międzyczasie Diane Berg, przybyła ze Szwajcarii, by w Instytucie Wargniera doskonalić swoje kwalifikacje z zakresu psychologii sądowej, zorientuje się, że w placówce nie wszystko wygląda tak, jak powinno…
Plusy należą się autorowi przede wszystkim za wybór wyrazistej scenerii (samo miasteczko jest wprawdzie fikcyjne, ale jeśli czytelnik zechce pobuszować po internecie w poszukiwaniu map i zdjęć okolic na południe od Tuluzy, łatwo się zorientuje, że zgadzają się główne szczegóły topograficzne, a zimowe pejzaże pirenejskich dolin zostały odmalowane nader wiernie) i przesycenie jej mroczną, niepokojącą aurą. No i oczywiście za postać komendanta Servaza. Dociekliwy obserwator zauważy pewnie, że wykazuje on pewne podobieństwa do budzącego powszechną sympatię Kurta Wallandera (rozwiedziony samotnik, starający się utrzymać dobry kontakt ze zbuntowaną córką; niezainteresowany sportem, za to z upodobaniem słuchający muzyki poważnej); Servaz przy tym prowadzi nieco zdrowszy tryb życia, czytuje literaturę klasyczną i z upodobaniem cytuje łacińskie aforyzmy, a w dodatku ma w sobie jakąś taką specyficzną francuską lekkość i dystans do świata, co, rzecz jasna, w żaden sposób nie zmienia jego poważnego podejścia do
zawodowych obowiązków. Opublikowany niedawno wywiad z autorem daje podstawy do przypuszczeń, że tego sympatycznego policjanta spotkamy jeszcze na kartach z którejś z jego następnych powieści.A prócz Servaza jest jeszcze kilka innych ciekawie wykreowanych postaci: Irene Ziegler, doktor Xavier, demoniczny Julian Hirtmann (znów nie sposób uniknąć skojarzeń literackich, tym razem z Hannibalem Lecterem).
Intryga kryminalna istotnie trzyma w napięciu, choć wnikliwie analizując stopniowo odkrywane fakty, czytelnik jest w stanie domyślić się pewnych elementów zagadki nieco wcześniej, niż zostaną one ujawnione. Ostateczne rozwiązanie jest jednak w jakimś stopniu zaskakujące (a na ile prawdopodobne, to już inna sprawa…). W dramatycznym finale głównej sprawy troszkę tracą impet wątki poboczne i w konsekwencji zostają podsumowane dość skrótowo. Ale skoro autor obiecuje, że niektórzy bohaterowie powrócą…
I choć trudno się zgodzić, że Bielszy odcień śmierci to - jak głosi adnotacja na okładce - „prawdziwe objawienie”, trzeba przyznać, że jest to na pewno sprawnie napisany thriller kryminalny, przyciągający specyficznym klimatem i silnie absorbujący uwagę czytelnika.