Wielkie miasta jak magnes przyciągają wielkich ludzi. W tym także takich, dla których jedynym przejawem ich wielkości jest ogrom zła, które czynią. Nie inaczej jest w przypadku Moskwy – wielka zbrodnia stała się nieodłączną towarzyszką życia rosyjskich stolicy. Na szczęście są tacy ludzie, jak śledczy Korniłow, którzy rzeczywiste zwalczanie przestępców przedkładają nad skorumpowane układy z nimi, zapewniające wygodny i dostatni, ale moralnie żałosny żywot. Jednak i znany ze skuteczności Korniłow musi czasem z pokorą przyjąć porażkę. Ścigany przez niego psychopata mordujący młode dziewczyny wciąż mu się wymyka. Wiwisektor – jak ochrzciły go media ze względu na charakter jego zbrodni – dodaje do swego makabrycznego dorobku wciąż nowe ofiary, a dochodzenie Korniłowa wciąż drepcze w miejscu.
Mieszkańcy Moskwy z zapartym tchem śledzą zmagania milicjanta i zbrodniarza. Ale inna Moskwa żyje zupełnie odmiennymi problemami. Jaka inna Moskwa? Otóż ukryta Moskwa magiczna, zamieszkana przez nieludzkie istoty różnego kształtu i o różnych umiejętnościach. To Tajne Miasto, które w ludzkiej Moskwie funkcjonuje w najlepsze, dobrze schowane przed wzrokiem nieświadomych tego ludzi. Tutaj rywalizują ze sobą starożytne czarnoksięskie klany, arystokraci różnych ras, wielcy magowie, armie najemników. Tu wreszcie pojawia się tajemniczy i dysponujący wielką mocą Zwiastun, który nie cofa się przed niczym, aby zburzyć dotychczasowe, stabilne status quo i przejąć władzę. Nic więc dziwnego, że wszelkie siły stojące na straży równowagi sił w Tajnym Mieście (w tym niejaki Santiago) starają się go unieszkodliwić. Tym bardziej, że jego działania grożą Miastu dekonspiracją, nie pozostają bowiem niezauważone przez ludzkich mieszkańców Moskwy. Bo jak tu ukryć przed nimi regularną bitwę z udziałem ponad setki zbrojnych oraz
z użyciem broni maszynowej, granatów, pojazdów wojskowych i śmigłowca? W oba ciągi opisanych zdarzeń niejakim przypadkiem zostaje wmieszany zupełnie normalny młodzieniec imieniem Artiom. Początkowo zupełnie zdezorientowany, powoli zaczyna odnajdywać się i w jednej, i w drugiej rzeczywistości. Ale z czasem okazuje się, że osoba Artioma może nie być jedynym, co łączy prowadzone w sąsiadujących ze sobą światach śledztwa Korniłowa i Santiaga...
Powieść Wadima Panowa Wojny prowokują nieudacznicy stanowi próbę mariażu mrocznego kryminału z urban fantasy. Autor stara się wykorzystywać typowe elementy tych gatunków literatury popularnej do zbudowania nowej jakości. I tam, gdzie udaje mu się przekroczyć ich utarte schematy fabularne, odnosi sukces – potrafi zaskoczyć czytelnika i go zaintrygować. Cała reszta opowiadanej historii stanowi zaś produkt przyzwoitego literackiego rzemiosła. Akcja rwie do przodu, trup się ściele gęsto – padając zarówno od kuli, jak i od zaklęcia – zaś duzi chłopcy bawią się, nie zawsze ładnie, różnymi niebezpiecznymi i szpanerskimi gadżetami. Do tego co jakiś czas wybucha samochód, albo jakieś inne fajerwerki. Bohaterowie poprawnie odgrywają zadane im role, z większością z nich trudno się jednak identyfikować. Spośród całej ich galerii chyba największą sympatię budzi Artiom, będący ucieleśnieniem człowieka, który „w nieodpowiednim czasie znalazł się w nieodpowiednim miejscu” i stara się z tym nieporadnie sobie radzić. To
za jego pośrednictwem autor zachęca nas do brania własnego losu we własne ręce. Bo przecież jeśli sami zrezygnujemy z kierowania swoim życiem, zaraz znajdzie się ktoś, kto chętnie nim pokieruje za nas. I stanie się tak zarówno w magicznym, jak i w zupełnie zwyczajnym świecie. I nie tylko w Moskwie czy Tajnym Mieście.