Trwa ładowanie...
recenzja
23-01-2013 17:20

Modliszki vs. kwaki

Modliszki vs. kwakiŹródło: "__wlasne
d211ntq
d211ntq

„Klub wciąż atrakcyjnych kobiet” – w skrócie: „kwak” – stacza w powieści Ireny Matuszkiewicz bitwę nielichą. Po przeciwnej stronie ringu brylują bowiem tytułowe modliszki: intrygantki, mitomanki, destruktorki cudzych małżeństw. Wynik pojedynku okazuje się nie do końca szczęśliwy, co w przypadku prozy dla kobiet (i o kobietach właśnie) może nieco dziwić. Brak oklepanego happy-endu służy jednak fabule, która litościwie unika ckliwego romantyzmu. Autorka oferuje w zamian umiarkowaną (ale nadal widoczną) porcję życiowego realizmu, nieco bajkową (w granicach rozsądku) osnowę treści oraz przejrzyste (czyli nietrudne do odgadnięcia) przesłanie ogólne. Słowem: tworzy Matuszkiewicz historię obyczajową, lecz nie tasiemcową – a to już wartość sama w sobie.

Nie znajdziemy w książce ani przesadnych uczuciowych zawirowań, ani karykaturalnych namiętności rodem z harlequina. Autorka kieruje opowieść do nieco innej publiki, kładąc nacisk przede wszystkim na stonowany portret „dojrzałych” postaci. Szał romantycznych uniesień omija więc główną bohaterkę, która do wspomnianego na wstępie „kwak-u” wstępuje niekoniecznie z własnej woli, bo po odkryciu zdrady męża i bolesnym z nim rozstaniu. Codzienne problemy rozwiedzionej protetyczki Mileny – będące zasadniczym tematem powieści – łagodzi ciepło rodzinnej scenerii, a nade wszystko: wsparcie krewnych, przyjaciół oraz bliskich współpracowników. Sympatycznych bohaterów (takoż: bohaterów ewidentnie parszywych) w książce raczej nie braknie. Poczciwy syn-lekkoduch, wzorcowo przykładna synowa, przyjaciółki typu „lejdis” i przyszywana matka w wydaniu post-balzakowskim skutecznie towarzyszą głównej bohaterce w życiowych potyczkach. Standardy obyczajowych powiastek Matuszkiewicz spełnia więc w pełni, tworząc historię
nieskomplikowaną, a zarazem przyjemną w odbiorze. Autorka rozwija fabułę w sposób raczej nieinwazyjny, choć co jakiś czas zakłóca sielankę „modliszkowym” akcentem w postaci niegodziwych postaci – w większości żeńskich. Obok tej głównej – tj. wyrachowanej złodziejki mężów, bez czci i sumienia – pojawiają się w książce także mniej jednoznaczne bohaterki. Matuszkiewicz konsekwentnie rozwija sieć intryg, napędzanych wymiennie przez rozkapryszoną byłą teściową, zmanierowaną sąsiadkę-manipulatorkę czy nielubianą koleżankę z nie całkiem czystym sumieniem. Ten galimatias krętactw większego bądź mniejszego kalibru – przeniesiony w scenerię cokolwiek swojskiego Torunia – bywa miejscami kuriozalny i drażniący. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie kolejne matactwa „modliszek” napędzają mało dramatyczną akcję powieści.

Umiarkowane tempo opowieści – mimo że przystające do obyczajowej tematyki, ciepłego klimatu i bohaterów życiowo dojrzałych – jest paradoksalnie jednym ze słabszych elementów książki. Wyważona treść Modliszki przechodzi miejscami w nużące dłużyzny, a rodzinno-sąsiedzki pejzaż – w monotonię bliźniaczo podobnych scen i sytuacji. Powieść raczej nie obfituje w barwne dialogi czy dramatyczne zwroty akcji, a i partii komiczno-humorystycznych nie znajdziemy w niej dużo. Nie licząc przemyconej do treści pikanterii w postaci „modliszkowych” podłości, Matuszkiewicz nie wzbogaca fabuły o żadne wyraziste akcenty. Takowy zamiar autorka prawdopodobnie miała – stąd obecne w książce motywy „prawie-nawiedzonego” domu i tajemniczej aury towarzyszącej jego nowej lokatorce. Wprowadzone wątki nie zostają jednak głębiej rozbudowane, a ich udział w opowieści okazuje się raczej znikomy. W efekcie historia Mileny, jej niewiernego męża Lucjana, a także przyczajonych modliszek płci obojga nieco rozmywa się w laboratoryjnym tle
domowego gabinetu protetycznego.

Mimo deficytu dramatyzmu i fabularnych dłużyzn, książka Ireny Matuszkiewicz spełnia standardy przyzwoitej powieści obyczajowej z dyskretnym morałem.Autorka nie drażni ani przesadnym dydaktyzmem, ani romantyczną afektacją. Nie raczy też odbiorcy kolejną szczebiotliwą powiastką o wszechpotężnej sile miłości. Modliszce rzecz jasna daleko do lektury wybitnej i porywającej – za dużo tu utartych schematów fabularnych, za mało wyrazistych zwrotów akcji czy oryginalnych wątków. Nie sposób jednak odmówić autorce lekkiego pióra oraz spójnej koncepcji ogólnej. A i odrobina modliszkowych manipulacji nie powinna nikomu zaszkodzić.

d211ntq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d211ntq