Wspomnienia Benjamina Mee, brytyjskiego dziennikarza i pisarza, to opowieść o zwierzętach dotykająca najdelikatniejszych warstw ludzkiej natury.
Początek jednak może zmylić: zaczyna się od akcji rodem z toskańsko-prowansalskiego bestselleru o porzucaniu wszystkich i wszystkiego na rzecz harmonizacji Yin i Yang.
Bohater równie typowy, wręcz schematyczny: dobrze sytuowany „mieszczuch" sprzedaje wygodne londyńskie mieszkanie, by wraz z rodziną osiąść w opalonej słońcem francuskiej wsi. Otrzymujemy opisy godne Frances Mayes (* Pod słońcem Toskanii), czekamy na rozwinięcie akcji wśród pól lawendy jak w * Prowansalskim balsamie na złamane serca Bridget Asher . Wreszcie, spodziewamy się, że główny bohater osiągnie pełnię szczęścia, oprowadzając bogatych amerykańskich turystów po atrakcjach przyrodniczych, niczym Dario Castagno (* Za dużo słońca Toskanii*), by wieczorem móc odpoczywać w pachnącym ogrodzie, delektując się smakiem miejscowego wina w towarzystwie przyjaźnie nastawionych tubylców.
Jednak ta bardzo dziś modna sielankowa Europa może się znudzić.* Bo jak długo da się wytrzymać śpiewy cykad, ile można uśmiechać się do spalonych słońcem pól?* Zwłaszcza, kiedy jest się mężczyzną nierozwiedzionym, nie wyrzuconym z pracy, a więc w zasadzie człowiekiem szczęśliwym, lecz po prostu nieco znudzonym jednostajnością życia..
Na początku dziwimy się wyborowi Benjamina, ale szybko udziela się nam pasja życia autora i zaczynamy dopingować go w staraniach o kupno podupadającego angielskiego ogrodu zoologicznego. Każda strona niesie ze sobą zastrzyk pozytywnej energii, jednocześnie zalewając nas potokiem szczerości. Bowiem Benjamin nie przybiera sztucznej pozy głównego bohatera, któremu warto zazdrościć. Bierze życie za rogi, ale nie ukrywa trudów walki, jaką przyszło mu stoczyć.
Niewiele jest książek, w których losy zwierząt i ludzi tak mocno się przenikają. W zoo problemy rosną jak grzyby po deszczu – ucieczka jaguara, sprzeczki tygrysów, przestarzałe zagrody, domagające się pieszczot węże, poszukiwania odpowiedzialnych pracowników. Jednak na pierwszy plan wysuwa się osobisty dramat całej rodziny Mee. Żona Benjamina zapada na śmiertelną chorobę. Benjamin będzie musiał odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze pytania: co dalej? Jak oswoić dzieci z tą przykrą sytuacją? Jak wspomóc Katherine w jej cierpieniu?
Za każdym razem uderza siła ducha i zaciętość z jaką autor radzi sobie z trudnościami.Walczy o godność rodziny (nawet bogaci Anglicy mają problemy ze zbiurokratyzowanym odpowiednikiem naszego polskiego NFZ), zwierząt (czy będzie trzeba je uśpić, jeśli zoo zbankrutuje?), wreszcie o swoją własną - mozolne przywracanie świetności zoo nieodłącznie wiąże się z setkami maili, rozmów i negocjacji z nieprzychylnie nastawionymi bankami i prawnikami.
Autor skrupulatnie wylicza koszta utrzymania ogrodu, zabiegi lekarskie żony, zarazem co rusz wplatając anegdoty o zwierzętach (o uśmiechającej się tygrysicy Kresce, homoseksualnym tapirze Ronnie, leniwym lwie Salomonie i wielu innych), które pokochał całym sercem. To przemieszanie wątków i emocji nie męczy, wręcz przeciwnie – wzbogaca akcję i utrzymuje nasze zainteresowanie do samego końca. Wspomnienia Benjamina na przemian bawią i wzruszają – jak życie każdego z nas.
Benjamin nigdy nie porzucił nadziei, niech i ona rozpali się w naszych sercach po tej pięknej lekturze.